Etiopia pionierem elektromobilności: Zakazano importu aut spalinowych
Etiopia zaskoczyła świat, stając się pierwszym krajem, który zdecydował się na całkowity zakaz importu pojazdów spalinowych, pozwalając na rynek tylko elektryki. Wprowadzenie tego zakazu wywołało gorące dyskusje na temat skutków, korzyści i trudności tej radykalnej transformacji. Czy Etiopia jest gotowa na tak ambitny krok, który dla innych państw może być wzorem na przyszłość?
Etiopia postawiła na pionierską politykę, której celem jest całkowite wykluczenie pojazdów spalinowych z dróg kraju. Od stycznia 2024 roku ten afrykański kraj zakazał importu samochodów z napędem spalinowym, pozostawiając miejsce wyłącznie dla elektrycznych. Czy jednak tak radykalne rozwiązanie, wprowadzone w ekspresowym tempie, spełnia swoje założenia? Przyglądamy się korzyściom, skutkom ubocznym oraz reakcji obywateli i lokalnego rynku na tę przełomową decyzję.
Etiopia, drugi najludniejszy kraj Afryki, liczy ponad 125 milionów mieszkańców i jest przeszło trzykrotnie większy od Polski. Transport w tym kraju, podobnie jak w wielu państwach rozwijających się, zmaga się z wyzwaniami, które potęguje brak lokalnych zasobów paliw kopalnych. Koszt importu ropy, koniecznej do napędzania pojazdów spalinowych, jest ogromnym obciążeniem dla budżetu. W czasach kryzysów paliwowych cena ropy gwałtownie rośnie, a jej dostępność bywa ograniczona, co wpływa na ceny towarów i koszty transportu w całym kraju. Stąd wybór elektryfikacji transportu jako ścieżki do przyszłości. Po drogach Etiopii jeździ ok. 1,2 mln samochodów - średnio jeden samochód przypada na 100 mieszkańców.
Przez lata rząd Etiopii subsydiował ceny paliw, aby łagodzić ich wpływ na gospodarkę i mieszkańców. Jednak przy stale rosnących cenach ropy te subsydia stały się dużym ciężarem finansowym dla państwa. W 2022 roku podjęto decyzję o stopniowym wycofywaniu subsydiów, co doprowadziło do wzrostu cen na stacjach paliw i wywołało niezadowolenie społeczne. Te rosnące ceny wzmocniły argumenty za rozwojem transportu elektrycznego jako alternatywy dla kosztownych paliw kopalnych.
Premier Etiopii, Abiy Ahmed Ali zdobył międzynarodowe uznanie za działania na rzecz zakończenia konfliktu z Erytreą, dzięki czemu został uhonorowany w 2019 r. Pokojową Nagrodą Nobla. Jego ambitna wizja zakłada przekształcenie Etiopii w "zielone centrum Afryki" poprzez rozwój zrównoważonych projektów, takich jak budowa Tamy Wielkiego Odrodzenia, jednego z największych projektów energetycznych w regionie. Ahmed chce, aby Etiopia stała się liderem ekologicznego transportu na kontynencie, a wprowadzenie zakazu importu pojazdów spalinowych jest centralnym elementem tej wizji. Ma to być też sposób na uniknięcie sytuacji, która dotyka kolejne kraje Afryki – stają się śmietnikiem, do którego trafiają stare samochody z Europy i USA, a od niedawna również Chin.
Jednym z fundamentów strategii rozwoju Etiopii jest inwestycja w tanią, odnawialną energię. Tama Wielkiego Odrodzenia na Nilu Błękitnym ma generować przeszło 6 GWh energii rocznie, co ułatwi zaspokojenie rosnących potrzeb energetycznych kraju i pomoże w ograniczeniu uzależnienia od importu paliw kopalnych, który pochłania rocznie równowartość 5 miliardów dolarów. Energia wodna z tamy zapewni tanie i ekologiczne zasilanie nie tylko dla transportu, ale także dla przemysłu i gospodarstw domowych, wzmacniając lokalną gospodarkę i przyciągając inwestycje.
Pomimo ambitnych planów, zakaz importu aut spalinowych uwidocznił kluczowe problemy. Niestabilna sieć energetyczna oznacza częste przerwy w dostawach prądu, co dla właścicieli aut elektrycznych oznacza trudności z regularnym ładowaniem. Wielu mieszkańców, zwłaszcza o niższych dochodach, zmaga się z ograniczeniami logistycznymi i finansowymi, a dodatkowym problemem jest niewystarczająca liczba publicznych stacji ładowania. Problemy z ładowaniem i infrastruktura sprawiają, że dla wielu korzystanie z pojazdów elektrycznych jest dalekie od bezproblemowego. Mimo to, jak podaje serwis ebc.et, dziś w tym kraju jeździ już 100 tys. aut elektrycznych.
Znaczna część importowanych do Etiopii aut elektrycznych pochodzi z Chin i choć są to pojazdy o konkurencyjnych cenach, ich jakość często nie jest wystarczająca, aby sprostać lokalnym warunkom. Wysoka awaryjność, szczególnie w przypadku modeli niższej klasy, oraz brak rozwiniętej sieci serwisowej powodują, że koszty napraw i części zamiennych są wysokie. Serwis APNews.com, cytuje Yonasa Tadelle, mechanika z Addis Abeby: "W Etiopii są dwa lub trzy warsztaty, które mogą naprawiać pojazdy zasilane nową energią, a wielu konsumentom brakuje świadomości, jak dbać o takie pojazdy. Nam, mechanikom, również brakuje narzędzi, części zamiennych i wiedzy, jak naprawiać takie samochody."
Ten sam serwis przytoczył też historię jednego z użytkowników aut elektrycznych. Yared Alemayehu, etiopski przedsiębiorca, postanowił zainwestować w elektryczny samochód produkcji chińskiej z nadzieją, że wykorzysta go w usługach taksówkowych. Miał świadomość, że auto ma pewien defekt mechaniczny, ale wierzył, że uda się go naprawić. Niestety, mechanik, do którego się udał, nie podzielał tego optymizmu. Ostatecznie Yared zmuszony był sprzedać elektryka ze stratą i zdecydował się na zakup Toyoty Corolli z 2007 roku, modelu, który uznał za bardziej niezawodny. Samochód kosztował równowartość 20 tys. dolarów, na co złożyła się nie tylko cena pojazdu, ale i wysokie podatki nałożone na pojazdy spalinowe.
"Oprócz konieczności ładowania mojego starego samochodu elektrycznego, często się psuł, a warsztat zawyżał ceny, a kolejki w warsztacie były dla mnie ogromnym problemem" - mówi Alemayehu.
Z drugiej strony, inni właściciele zwracają uwagę, że w Etiopii, gdzie dostawy paliwa bywają nieregularne, a kolejki na stacjach paliw mogą trwać wiele godzin, posiadacze elektryków mogą unikać tych problemów. Proces ładowania, o ile dostępny, pozwala na uniknięcie stresu związanego z czekaniem w kolejce po paliwo i zapewnia niezależność od niestabilnych dostaw ropy. Obserwatorzy lokalnego rynku cytowani przez CNN.com zwracają uwagę, że z samochodami elektrycznymi może być jak z telefonią komórkową. 30 lat temu, gdy cały świat rozmawiał przez komórki, w Afryce też brakowało odpowiedniej infrastruktury. A dziś trudno znaleźć kogoś bez telefonu.
Decyzja o zakazie aut spalinowych wywołała mieszane reakcje. Dla niektórych obywateli transformacja oznacza szansę na tańsze i wygodniejsze korzystanie z samochodu, jednak wielu Etiopczyków obawia się, że infrastruktura i dostępność ładowania nie nadążają za tak szybką zmianą. Mieszkańcy regionów wiejskich i peryferii mogą być szczególnie poszkodowani z uwagi na ograniczony dostęp do ładowarek. Z drugiej strony, przy odpowiednim wsparciu władz, teoretycznie każdy powinien móc produkować prąd na swoje potrzeby.
Póki co rząd Etiopii, mimo trudności, pozostaje zdeterminowany w dążeniu do kontynuacji elektromobilnej transformacji. Władze koncentrują się na rozwoju systemów energetycznych i budowie stacji ładowania, aby stworzyć infrastrukturę wspierającą zrównoważony rozwój. Przykład Etiopii, która mimo trudnych warunków gospodarczych i znacznie niższych dochodów, zdecydowanie obstaje przy zakazie aut spalinowych, może być inspiracją dla innych krajów. Jeśli Etiopia, z ograniczonymi zasobami i infrastrukturą, dąży do ograniczenia wpływu transportu na środowisko, trudno znaleźć powód, dla którego Europa miałaby wycofać się z tej misji.