Chciał zaoszczędzić 600 zł. Teraz musi zapłacić 2,3 mln zł

Ponad 18 tys. kierowców i właścicieli pojazdów otrzymało w ubiegłym roku wezwania do uregulowania należności względem Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Chodzi o tzw. regresy, czyli sytuacje, gdy UFG wypłaca odszkodowania ofiarom wypadków, których sprawcami byli kierowcy pojazdów bez obowiązkowego ubezpieczenia OC. Rekordzista ma do zapłacenia ponad 2,3 mln zł.

Z najnowszych danych UFG wynika, że na dzień 31 grudnia 2023 roku Fundusz prowadził 18 059 spraw regresowych wobec kierowców i właścicieli pojazdów, którzy spowodowali wypadek nie posiadając obowiązkowego ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych. Chociaż liczba spraw pozostaje na podobnym poziomie (na koniec 2022 było ich 18 054), długi zmotoryzowanych wobec UFG szybko rosną.

Kara za brak OC to najmniejszy problem. Długi możesz mieć do końca życia

UFG kojarzy się kierowcom głównie z "opłatami dodatkowymi" za brak obowiązkowego ubezpieczenia OC. Przypomnijmy - w 2023 roku Fundusz odnotował blisko 360 tys. przypadków braku polisy OC. W ponad połowie z nich przerwa w ubezpieczeniu trwała powyżej 14 dni, co - w przypadku samochodu osobowego - oznacza obecnie karę w wysokości 8 480 zł. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że wysoka kara to zaledwie ułamek problemów z jakimi wiązać się może przerwa w obowiązkowym ubezpieczeniu pojazdu. Prawdziwym koszmarem kierowcy i właściciela nieubezpieczonego samochodu jest dopiero tzw. "regres".

Przypomnijmy - statutowa działalność Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego nie polega na "gnębieniu" zapominalskich kierowców, lecz pomocy ofiarom wypadków spowodowanych przez nieubezpieczonych. W takim przypadku UFG wypłaca poszkodowanym odszkodowania z własnych środków, po czym zwraca się do sprawców wypadku o zwrot poniesionych wydatków. Fachowo nazywa się to postępowaniem regresowym

Reklama

Tysiące kierowców z gigantycznymi długami. Część będzie je spłacać do końca życia

W ubiegłym roku UFG zanotował 18 059 takich przypadków. W sumie nieubezpieczeni mają do oddania ponad 360 mln zł. Rekordzista, który spowodował wypadek pojazdem bez obowiązkowego ubezpieczenia OC, które kosztowałoby go około 600 zł rocznie, musi oddać funduszowi aż 2,3 mln zł.

Gigantyczne kwoty biorą się z tego, że nie chodzi wyłącznie o szkody materialne, czyli rozbite pojazdy czy uszkodzone elementy infrastruktury (np. oznakowanie, wiaty przystankowe, sygnalizacja świetlna itd.). Już sama definicja wypadku mówi o osobach poszkodowanych, a te wymagają często specjalistycznej opieki lub dożywotniej renty. W przypadku spowodowania kalectwa, czyli stałego uszczerbku na zdrowiu, odszkodowania często idą w miliony złotych.

18 tys. to zaniżone dane. Pechowców może być nawet dwa razy więcej

Wskazane przez UFG dane dotyczą nie samych sprawców lecz liczby rozpoczętych w 2023 roku postępowań regresowych. To ważne, bo jeśli kierowca powoduje wypadek nieubezpieczonym samochodem, który nie jest jego własnością, odpowiedzialność - solidarnie - ponoszą zarówno kierowca, jak i właściciel pojazdu. Na jeden regres przypadać więc może dwóch "sprawców". Z szacunków UFG wynika, że liczba dłużników z tytułu regresu sięga nawet 30 tys. osób rocznie.

Średnia wartość regresu jest jednak sporo wyższa. W 2023 roku sięgnęła już 20 096 zł. Dla porównania, jeszcze w 2022 roku było to 18 794 zł, co oznacza spory wzrost. Wynika to m.in. z odmładzania się polskiego parku samochodów i wyższych kosztów napraw. Pamiętajmy też, że regres nie zwalnia kierowcy czy właściciela samochodu bez OC, który spowodował wypadek komunikacyjny od uregulowania opłaty dodatkowej za przerwę w ciągłości ubezpieczenia. W większości przypadków do średniej kwoty regresu - ponad 20 tys. zł - doliczyć więc trzeba blisko 8,5 tys. zł kary za brak OC. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: UFG | ubezpieczenie samochodu | ubezpieczenie oc samochodu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy