Blog Małysza. Etap 1

Adam Małysz relacjonuje pierwszy dzień swojego udziału w Rajdzie Dakar. Kierowca Caroline Team opisuje swoje pierwsze wrażenia z zamiany nart na Mitsubishi Pajero...

Dziś w planach mieliśmy dotarcie do końca etapu, więc z radością raportuję, że osiągnęliśmy swój cel. Dzisiejszy odcinek zapewnił nam wspaniałe widoki, a wsparcie lokalnych fanów było niesamowite. Myślę, że uzyskany przeze mnie czas plasuje mnie na 70. pozycji w klasyfikacji generalnej, ze stratą około 20 minut do lidera. Satysfakcjonuje mnie ten rezultat, ponieważ nie jestem tu tylko po to, by wygrać wyścig, zdecydowanie nie.

Przede wszystkim mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć do mety. Myślę, że każdy, kto zdoła ukończyć Dakar, jest zwycięzcą. Zaliczenie pierwszego etapu wyścigu dodało mi pewności siebie. Wspaniale było móc dzielić samochód z moim pilotem Rafałem (Martonem), ponieważ podczas oddawania skoków narciarskich jesteś zupełnie sam. Podoba mi się praca zespołowa, która jest konieczna do odniesienia sukcesu w Rajdzie Dakar.

Reklama

Kolejną rzeczą, która odróżnia skoki narciarskie od jazdy rajdowej, jest konieczność maksymalnego skupienia przez długie okresy czasu. Zjazd ze skoczni i oddanie soku zajmuje zaledwie kilka sekund, a tutaj muszę być nieustannie skupiony przez cztery lub pięć godzin. Raz jeszcze podkreślam, jak bardzo się cieszę, że jest ze mną Rafał, który pomaga mi utrzymać wymagany poziom koncentracji.

Tym, co łączy skoki narciarskie i wyścigi rajdowe, jest niebezpieczeństwo. Jestem świadomy ryzyka związanego ze startem w Rajdzie Dakar, tak samo jak byłem świadomy tego, jakie wypadki zdarzają się na skoczniach. W ciągu 27 lat uprawiania skoków narciarskich nigdy nie skupiałem się na tym, co mogło ewentualnie pójść nie tak i nie dopuszczam do siebie takich myśli także podczas Rajdu Dakar. Kiedy tak jak ja szukasz wrażeń i adrenaliny, zawsze istnieje jakieś ryzyko.

Po tych wszystkich godzinach treningów i wyścigów, mających na celu przygotowanie mnie do Dakaru, wspaniale jest móc w końcu wyruszyć w drogę i dotrzeć do pierwszego biwaku. Jest tak ciężko, jak się tego spodziewałem, ale cieszę się, że moje marzenie o Dakarze się spełnia. Teraz muszę tylko zrobić wszystko, by dotrzeć do mety.

Wspierający mnie zespół doskonale dba o mój samochód i każdego dnia wszyscy ciężko pracują, by pomóc mi dotrwać do końca wyścigu w Limie. Teraz czuję na sobie podwójną presję, ponieważ nie chcę ich zawieść, popełniając jakiś głupi błąd.

Chcę także dać swoim fanom powody do radości. Wspaniale jest widzieć polskie flagi tutaj w Argentynie. Bardzo się cieszę, że ludzie, którzy lubili oglądać skoki w moim wykonaniu, teraz interesują się także moją przygodą z Rajdem Dakar. Chciałbym serdecznie podziękować za wszystkie wiadomości i wsparcie, jakie otrzymuję z ojczyzny.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy