Płacą nie tylko za auta

Niemcy oszaleli na punkcie premii ekologicznych.

Na dopłaty mogą liczyć już nie tylko właściciele starych samochodów, ale także pralek, garnków, butów, a nawet staników. Warunek jest zawsze ten sam - wymiana starego sprzętu na nowy. Niemieckie miasta wprowadzają nawet premię wrakową za stare rowery.

- Chcemy przyczynić się do ochrony środowiska i spopularyzować rower jako środek transportu w naszym mieście - tłumaczy burmistrz Mannheim, Peter Kurtz. Od maja mieszkańcy Mannheim otrzymają za każdy stary rower 50 euro pod warunkiem, że sprawią sobie nowy.

Pomysł podoba się również berlińczykom. - To byłaby dobra okazja, żeby w końcu wymienić stary rower. Dopłata do roweru czy do metra... Ważne, że wspiera się ochronę środowiska.

W całej akcji w oczy rzucają się dwie sprawy. Pierwsza, że ekologia jest tylko (mocno przykrótkim) płaszczykiem dla napędzania popytu, a więc walki z kryzysem. Bo o ile, od biedy, da się jakoś uzasadnić dopłatę do nowego auta (chociaż fabryki małych samochodów pracują pełną parą, emitując masę zanieczyszczeń, a na złomowiska trafiają tysiące wraków, które trzeba będzie jakoś zutylizować), to już nie sposób wytłumaczyć, w jaki sposób nowy rower jest bardziej ekologiczny od starego... Poza tym, że nowy również trzeba wyprodukować, a stary - zutylizować. Oczywiście wszystko z korzyścią dla środowiska.

A druga sprawa? Że tak naprawdę Niemcy (ale nie tylko oni, bo także zdecydowana większość Europejczyków) mają daleko gdzieś ekologię. Troska o środowisko pojawia się dopiero wtedy, gdy ktoś jest gotów za nią zapłacić. Nawet marne 50 euro...

Reklama

My jednak nie musimy się martwić, o ile tylko nie planujemy zakupu małego samochodu. Dopłaty w Niemczech powodują, że np. fabryka w Tychach pracuje na pełnych obrotach, usiłując dostarczyć tyle ekologicznych "pięćsetek" ile tylko Niemiec zażąda. Zwolnienia w przemyśle moto? Jakie zwolnienia?

Gorzej, jeśli Polak zdecyduje się na zakup ekologicznego (czytaj: małego i taniego) samochodu. Tu zaczynają się schody. Ten sam samochód jest bardziej ekologiczny (czytaj: droższy) w Niemczech, dlatego my musimy czekać. Ile? To zależy od marki, ale średnio wymarzone, ekologiczne auto zwykle przyjeżdża do polskiego salonu kilka miesięcy po zamówieniu.

INTERIA/RMF
Dowiedz się więcej na temat: ekologia | dopłaty | Niemcy | rower | Auta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy