Mała czarna w samochodzie

Tego jeszcze nie grali. Były już pojazdy na gaz ziemny, wodór, energię elektryczną a nawet gaz powstający z rozkładu drewna (prace nad tą technologią zaczęli Niemcy w czasie II wojny światowej), ale nikt nie widział jeszcze samochodu napędzanego? kawą.

Jak się okazuje, używka, która motywuje do działania miliony osób na całym świecie, może być również wykorzystywana do napędu pojazdów. Na taki pomysł wpadli naukowcy z popularnego w Anglii programu "Bang goes the theory", którzy postanowili udowodnić telewidzom, że świat pełen jest surowców, które po odpowiedniej obróbce z powodzeniem wykorzystywać można jako paliwo. Do budowy prototypu ekipa BBC użyła starego volkswagena scirocco, który po niezbędnych modyfikacjach przypomina nieco krzyżówkę de loreana DMC-12 z pojazdami znanymi z filmu "Mad Max".

Reklama

Zasada działania układu napędowego jest prosta, ale nie można powiedzieć, żeby samochód był przyjazny dla użytkownika. Przed jazdą, podobnie jak niegdyś w parowozie, kierowca rozgrzać musi specjalny - wypełniony ziarenkami kawy - kocioł, który zamontowany jest w miejscu bagażnika. Wykonany ze stalowej beczki element opalany jest węglem drzewnym, więc uzyskanie roboczej temperatury 700 stopni Celsjusza może chwilę potrwać.

Gdy już się to stanie z ziarenek kawy zaczyna uwalniać się wodór i dwutlenek węgla. Gazy trafiają następnie do radiatora zamontowanego na dachu pojazdu, a stamtąd, przez zespół specjalnych filtrów i reduktor bezpośrednio do komór spalania silnika benzynowego. Niestety, konieczność opalania kotła węglem to nie jedyna wada. Kilogram kawy, czyli 56 espresso, które postawiłyby na nagi pluton wojska, wystarcza autu na pokonanie trzech mil, czyli zaledwie pięciu kilometrów. Nie trudno więc policzyć, że na pokonanie stu kilometrów zużyć trzeba 20 kg kawy, co przy średniej cenie 35 zł za kg daje wynik 700 zł, nie licząc oczywiście węgla potrzebnego do opalania stalowej beczki.

Samochód o nazwie car-puccino pokazany zostanie w czasie pikniku naukowego "Big Bang" w Manchesterze. Co ciekawe, naukowcy postawili dojechać tam z Londynu "o własnych kołach", co stanowić może pewien problem, biorąc pod uwagę, że odległość dzieląca oba miasta wynosi aż 210 mil. Obliczono, że na pokonanie trasy trzeba będzie poświęcić około dziesięciu godzin i 70 kg kawy. Trudno przypuszczać, by przed tego typu technologią przyszłość malowała się w innej, niż typowej dla kawy barwie. Zwłaszcza, że koszt przejazdu na wystawę, być może, zamknie się w kwocie trzech tysięcy złotych?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wodór | wodór | gaz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy