50 lat skody octavii

Nasza Wanda Niemca nie chciała.(*)

W niewyjaśnionych do dziś okolicznościach fabryka na Żeraniu wolała oddać się w ręce, nikomu nie znanych wówczas, Koreańczyków, niż sypiać z odwiecznym wrogiem zza Odry. Skoda, mimo złych wspomnień z czasów protektoratu Czech i Moraw, nie miała takich oporów. Po krótkiej grze wstępnej, z początkiem lat dziewięćdziesiątych uległa wielkiemu, jasnowłosemu księciu imieniem Volkswagen. Czas pokazał, że nie było się czego bać. Szybko i pożytecznie skonsumowany związek zaowocował licznym potomstwem. Jedna z córek, za którą w całej Europie uganiają się tysiące facetów po czterdziestce, zowie się octavia. Co ciekawe, owa niewiasta może się pochwalić historią dużo dłuższą, niż pożycie małżeńskie jej obecnych rodziców.

Reklama

Być może dla młodszych brzmi to dziś niewiarygodnie, ale starsi na pewno ją pamiętają. Octavia "jedynka" wcale nie zadebiutowała w 1996 toku. Pierwszy model Skody o tej nazwie z zjechał z taśmy produkcyjnej w 1959 roku. Dwudrzwiowy sedan napędzany był czterosuwowym silnikiem o mocy nieco ponad 40 KM i rozpędzał się do zawrotnych prędkości rzędu 110 km/h. To naprawdę dużo biorąc pod uwagę, że za zatrzymanie pojazdu odpowiadały bębnowe hamulce, oczywiście bez wspomagania.

Mimo tych archaicznych rozwiązań pierwszej octavii pod żadnym pozorem nie można było nazywać samochodem przestarzałym. Oparte na ramie nadwozie było nie tylko w pełni metalowe, ale też przestronne i ładne. Styliści nie szczędzili chromów, wraz z pierwszą modernizacją w 1961 roku z tyłu pojawiły się wzorowane na amerykańskich krążownikach skrzydła. Co ciekawe już w momencie debiutu przednie zawieszenie octavii nie wykorzystywało tak popularnych w tamtym czasie resorów piórowych. Konstrukcję oparto na dwóch wahaczach poprzecznych, sprężynie i amortyzatorze olejowym. Takie zestawienie w połączeniu z tylnym napędem gwarantowało nie tylko komfort, ale też sprawiało, że samochód z dużą łatwością brał zakręty. Wóz szybko zyskał na rynku uznanie, lwia część produkcji sprzedawana była na eksport, za upragnione dewizy.

Druga generacja octavii, czyli ta, która w zgermanizowanej Skodzie nazywana jest dziś "jedynką", ujrzała światło dzienne w 1996 roku. Wprawdzie pierwszą skodą, przy której budowie wykorzystano podzespoły volkswagena była felicia, ale firma nie bardzo lubi się nią chwalić. Za pierwszy w pełni volkswagenowo-skodowski wyrób uznawana jest właśnie octavia. Nie jest to bynajmniej wymysł speców od PR. Należy pamiętać, że chociaż w felicii montowane były np. silniki pochodzące od VW, samochód od podstaw zaprojektowali Czesi. W przypadku octavii wyglądało to nieco inaczej.

Niemiecki wielki brat dostarczył silniki, przeniesienie napędu i płytę podłogową golfa. Tańszej sile roboczej - Czechom - pozostało jedynie zadanie poskładania tego wszystkiego w jedną, przyjemną dla oka całość. Ci, kierowani ambicją, postanowili utrzeć nieco nosa nadętym sąsiadom i zadecydowali, że pokażą całemu światu, jak naprawdę powinien wyglądać (i kosztować) golf. Stworzyli nadwozie, które nie tylko cechowało się niezwykle czystą linią, ale też zapewniało niespotykaną w tej klasie przestrzeń ładunkową. W oparciu o rozwiązania techniczne niewielkiego kompaktu Czechom udało się stworzyć auto, które europejscy klienci stawiali zdecydowanie bliżej passata. Mimo że od tego czasu minęło już 14 lat a model doczekał się dwóch kolejnych wcieleń, octavia II (znana powszechnie jako I...) wciąż pozostaje w ofercie czeskiej firmy. I nie bez powodu. Tylko w Polsce codziennie kupuje ją około dziesięciu osób. Samochód dostępny jest ze sprawdzonym silnikiem 1,6 l o mocy 106 KM, który może zostać fabrycznie wyposażony w instalację LPG, nieśmiertelnym 1,9 l TDI o mocy 105 KM, lub z dwudziestozaworową jednostką1,8 l z turbodoładowaniem. W tym przypadku to zdecydowanie najtańsze i najprzestronniejsze 150 KM na rynku (49,970 zł).

Obecnie główną broń Skody w tym segmencie stanowi nowa octavia, która kilka miesięcy temu poddana została gruntownemu liftingowi. Zmianą uległ przede wszystkim kształt grila i przednich reflektorów, które stały się o wiele bardziej wyłupiaste. Samochód doczekał się też nowych jednostek napędowych. Gamę uzupełnił volkswagenowski 1,4 l TSI, który dzięki doładowaniu i bezpośredniemu wtryskowi paliwa rozwija moc 122 KM. Jego główne zalety to płaski przebieg momentu obrotowego i bardzo rozsądne obchodzenie się z paliwem. W trasie bez problemu osiągnąć można spalanie na poziomie 6,5 l/100 km. W ofercie pojawił się również następca 1,9 litrowego TDI, który dzięki zmianom konstrukcyjnym ma teraz pojemność 2,0 l i szesnastozaworową głowicę. Jednostka wciąż wykorzystuje jednak schodzącą technologię pompowtryskiwaczy, przez co nie wszystkim przypadnie go gustu. Na szczęście jeszcze w tym roku zadebiutuje zupełnie nowy diesel o pojemności 1,6 l z wtryskiem typu common rail. Osiągi mają być identyczne, jak w przypadku jednostki 1,9 l, silnik będzie jednak zdecydowanie cichszy i dużo łagodniejszy dla środowiska naturalnego. W technologii pompowtryskiwaczy nie sposób bowiem spełnić wymagań wchodzącej niedługo normy emisji spalin Euro 5.

Podsumowując - mimo zmieniających się koncepcji, rządów i ustrojów, fabryka w Mlada Boleslav nie musi ratować się dziś masowymi zwolnieniami, ani czasowym wstrzymywaniem produkcji. Skoda ma się coraz lepiej, samochody ze strzałą i pióropuszem w logo produkowane są dziś nawet w Chinach. Nie dziwi więc fakt, ze Czesi z dumą podkreślają swoje tradycje i pięćdziesięciolecie produkcji modelu octavia.

Warto zaznaczyć, że "na upartego", my również powinniśmy świętować. Naszej syrenie stuknęło właśnie dwadzieścia sześć a polonezowi siedem lat. Tyle tylko, że od zakończenia produkcji. Nie stoi to jednak na przeszkodzie, by wprowadzić do kalendarza coroczne narodowe święto polskiej motoryzacji. Co powiecie na datę 1 listopada? Wolne już jest, a wystarczy tylko kupić o jeden znicz więcej...

* korespondencja własna z Czech

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: fabryka | Skoda Octavia | 50+
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy