W kraju bieda aż piszczy. Kto więc kupuje nowe auta?
W kraju bieda aż piszczy i zwykli ludzie są skazani na używane, mocno wysłużone pojazdy, często wręcz motoryzacyjny złom, masowo sprowadzany z zagranicy.
Na nowe samochody zwykłych Polaków nie stać. Takie auta kupują niemal wyłącznie firmy - dla swoich szefów (te droższe) oraz przedstawicieli handlowych, pracowników serwisu itp. (te tańsze). Tę mocno utrwaloną obiegową opinię podważają jednak najnowsze dane statystyczne. Owszem, statystyk to człowiek, który utopił się, przechodząc przez rzekę o średniej głębokości jednego metra, ale przecież fakty i liczby nie kłamią...
Według informacji Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego oraz Centralnej Ewidencji Pojazdów, w 2013 r. zarejestrowano w Polsce 289 913 fabrycznie nowych aut, z czego faktycznie większość, bo 168 666, to samochody będące własnością przedsiębiorstw. Trzeba jednak pamiętać, że znaczna część pojazdów kupowanych "na firmę" przez drobnych biznesmenów, pracujących często na zasadzie samozatrudnienia, jest w rzeczywistości użytkowana przede wszystkim do celów prywatnych. To dlatego wciąż poszukujący pieniędzy rząd kombinuje nad ograniczeniem możliwości wliczania wydatków na zakup i eksploatację takich niby-firmowych wozów w koszty prowadzenia działalności gospodarczej, decydujące o wysokości ściąganych przez fiskusa podatków.
Nawet jednak bez uwzględnienia powyższych okoliczności pozostaje ponad 120 tys. samochodów kupowanych przez osoby prywatne, wyłącznie do ich własnego użytku. Ciekawe wyniki przynosi analiza obu grup nabywców. Okazuje się otóż, że marką budzącą relatywnie największe zainteresowanie klientów indywidualnych, był w 2013 r. Chevrolet, który, jak wiemy, zgodnie z zapowiedziami kierownictwa koncernu General Motors zniknie wkrótce z Europy. Niemal 65 proc. sprzedanych w ubiegłym roku w Polsce Chevroletów trafiło w ręce prywatne (6880 z 10 685). Na drugim miejscu jest tu Kia (57 proc.), a na trzecim Nissan (53 proc.). "Prywatne" Volkswageny stanowiły 39 proc. ogólnej puli sprzedaży. W przypadku lidera rynku, czyli Skody, było to niespełna 37 proc.
Wśród dziesięć najpopularniejszych marek najniższy wskaźnik udziału klientów prywatnych w sprzedaży ogółem wykazał Ford - aż 7 na 10 samochodów tego producenta zostało zarejestrowanych przez firmy.
Przy okazji warto zauważyć, że cztery marki zaliczane do segmentu premium sprzedały w zeszłym roku, już bez rozróżnienia na nabywców prywatnych i firmy, prawie 22 900 samochodów (BMW: 6268, Mercedes: 6107, Audi: 5575, Volvo: 4914). Liczone łącznie zajęłyby w rankingu czwarte miejsce, tuż za Toyotą. To też podważa tezę o powszechnej nędzy Polaków.
Chwalimy się, że jesteśmy obecnie dziesiątym co do wielkości samochodowym rynkiem w Europie. Jak przekłada się to na udział sprzedawanych w Polsce poszczególnych modeli w całkowitej ich sprzedaży na naszym kontynencie?
Najpopularniejszym wśród Europejczyków nowym samochodem osobowym pozostaje tradycyjnie Volkswagen Golf. W 2013 r. sprzedał się w niemal 433,5 tys. egzemplarzach. Na Polskę przypadło z tej liczby 7731 sztuk, czyli 1,8 proc. Tylko nieco lepiej jest w przypadku Opla Corsy (2,3 proc.), Renault Clio (2,5 proc.) czy Forda Focusa (3,8 proc.). To wyraźnie pokazuje nasze miejsce w szeregu.
Wyjątkową pozycję w tym zestawieniu zajmuje Skoda Octavia, zamykająca pierwszą dziesiątkę najchętniej kupowanych w Europie modeli aut - 153 619 sprzedanych w 2013 r. pojazdów. Na jej popularność rynek polski - 11 463 zarejestrowanych u nas w ubiegłym roku nowych Octavii - miał już niebagatelny, bo 7,5-proc. udział.
Sceptycy twierdzą, że ubiegłoroczny, 6,3-procentowy wzrost sprzedaży nowych samochodów osobowych, zawdzięczamy względnej słabości złotego, a co za tym idzie atrakcyjnym, w przeliczeniu na waluty obce, cenom aut. Atrakcyjnym z punktu widzenia cudzoziemców, którzy kupują pojazdy w Polsce, rejestrują je tu czasowo, a następnie wywożą do siebie. Owszem, tego typu praktyki z pewnością występują. Potwierdził to w rozmowie z nami pracownik jednego z małopolskich salonów Volkswagena. Jak powiedział, sporo samochodów kupują u niego Austriacy i Słowacy, przy czym - również wbrew stereotypom - zamawiają auta zazwyczaj z najsłabszymi silnikami i w podstawowej wersji wyposażenia, na które biedny Polak "nawet by nie spojrzał"... (j)