Trwa nie dłużej niż 3 minuty
Przebieg to jeden z najważniejszych parametrów, które bierze się pod uwagę przy zakupie samochodu.
Szczególnie w Polsce przyjęło się nawet mniejszą uwagę zwracać na stan auta, a kierować głównie przebiegiem. Z tego względu samochody o przebiegach powyżej 300 tysięcy km są praktycznie niesprzedawalne.
To niedobrze, bowiem wcale nie muszą to być jeżdżące trupy i często nie są.
Jednak nie od dziś wiadomo, że sprzedawcy muszą dopasować swoją ofertę do wymagań klienta. Klient chce kilkuletnie auto z silnikiem diesla o przebiegu 150 tysięcy km? Nie ma problemu. Co prawda takich aut praktycznie nie ma, bo na Zachodzie też umieją liczyć i nie po to kupują droższe diesle, żeby jeździć nimi raz w tygodniu do kościoła, ale... To nie problem.
Ile kosztuje zrobienie z samochodu o przebiegu 300 tysięcy km takiego, który ma przebieg 150 tysięcy? Wystarczy wydać jednorazowo 150, no może 200 zł i już można korygować liczniki do woli!
Jak to możliwe? Wystarczy poszukać w sieci, a bez problemu znajdziemy urządzenia, które sprzedawca bez żenady określa mianem interfejsu do cofania liczników. Interfejs, za który trzeba zapłacić 150 zł, służy do podłączenia komputera do samochodowego złącza OBD2. Uruchamiamy stosowny program, wybieramy model auta i już wpisując "z palca" wartość ustawiamy nowy przebieg. Jak pisze sprzedawca, do zmiany przebiegu wystarczy nawet najprostszy komputer ze złączem RS232 i nawet bez Windowsa, bowiem soft uruchamia się w DOSie... Nie mamy komputera? Koszty "imprezy" rosną o najwyżej 50 zł, bo za tyle można kupić najtańszego używanego laptopa z zasilaczem i konającą baterią.
Cała operacja korekcji licznika, zgodnie z zapewnieniami sprzedawcy, ma zająć nie więcej niż 3 minuty. To już nie te czasy, gdy trzeba było wymontować całe zegary, a potem siłowo, śrubokrętem przestawiać cyferki.
Cóż, Polska to nieco dziwny kraj. Jak to możliwe, że legalnie można sprzedawać przedmioty, które nie mogą służyć do niczego innego poza przestępstwem?