Panika na rynku. Brytyjczycy wykupują paliwo!
Brytyjski rząd przyznał, że sam wywołał paniczne zakupy paliw, które doprowadziły wczoraj do chaosu na stacjach benzynowych.
W wielu częściach kraju kierowcy zaczęli gromadzić zapasy paliwa, obawiając się skutków zapowiadanego strajku kierowców cystern dostawczych.
Jako pierwszy z apelem do kierowców, aby napełnili baki i zaopatrzyli się w kanister z benzyną wystąpił wczoraj minister bez teki, Francis Maude. Premier David Cameron musiał potem łagodzić wrażenie grożącej katastrofy, ale nie pomógł dodając, że w sytuacji strajku oczywiście lepiej mieć zapas.
Niektóre brytyjskie stacje poczuły się zmuszone racjonować paliwo, podsycając panikę. Inne zamknęła policja, gdy kolejki pojazdów zaczęły blokować drogi. Dziś rzecznik rządu przyznał, że minister Maude użył mylącego terminu "jerrycan", co po angielsku oznacza duży 20-litrowy kanister wojskowy. Minister nie wyjaśnił też, że choć kierowcy cystern przegłosowali już strajk, ich związek zawodowy musi dać najpierw tygodniowe uprzedzenie o jego terminie. Tłumaczył to później premier Cameron.
Opozycyjna Partia Pracy zarzuciła rządowi sianie paniki i nastrojów antyzwiązkowych. Na obawach przed strajkiem zarobiły na razie firmy naftowe. W niektórych stacjach ceny benzyny podskoczyły we wtorek i środę aż o 45 procent, a oleju napędowego o 20 procent.