Dlaczego Polacy kupują mało nowych samochodów?
Rynek motoryzacyjny w Polsce wymaga dalszego ożywienia. - Za dużo nowych samochodów wyjeżdża zagranicę - ocenia Prezes Polskiej Izby Motoryzacji, Roman Kantorski.
Liczba noworejestrowanych aut w Polsce, po ubiegłorocznych spadkach, w tym półroczu wzrosła o ok. 10 proc. Szef PIM zauważa, że ten wynik powinien być dużo lepszy, zwłaszcza biorąc pod uwagę wielkość produkcji samochodów w Polsce.
Sytuacja na polskim rynku motoryzacyjnym jest zgoła odmienna od europejskich tendencji. W krajach unijnych wciąż maleje zainteresowanie nowymi samochodami. W Polsce od początku roku liczba nowych zarejestrowanych pojazdów przekroczyła 125 tysięcy, czyli o 10,4 proc. więcej niż przed rokiem. Zdaniem ekspertów trudno mówić o boomie, tym bardziej, że z miesiąca na miesiąc dynamika wzrostu spada, a czerwiec okazał się dużo słabszy niż w 2011 roku.
Według Romana Kantorskiego na niską sprzedaż nowych aut wpływają m.in. niekorzystne przepisy dla przedsiębiorców.
- Słaba sprzedaż samochodów to w tej chwili przede wszystkim wina braku możliwości odpisania VAT-u od samochodu osobowego przez przedsiębiorcę - mówi prezes PIM, Roman Kantorski. - Dziwnie się utarło, że przedsiębiorca nie potrzebuje samochodu albo musi kupić od razu samochód dostawczy.
Prezes Izby zwraca uwagę w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria, że nie w każdym przedsiębiorstwie jest potrzeba budowy floty pojazdów ciężarowych czy dostawczych. Wręcz przeciwnie. Często konieczny jest zakup samochodu kombi lub sedan, który przez pięć dni jest użytkowany w firmie, dwa dni służy prywatnym potrzebom przedsiębiorcy.
- Można go nawet obciążyć podatkiem dochodowym w tym momencie z tego tytułu używania - mówi Kantorski.
Zmiana przepisów mogłaby ożywić rynek, stając się impulsem do dalszego, dynamicznego rozwoju. Dziś trudno oceniać długoterminowe perspektywy, zarówno dla płaszczyzny sprzedaży, jak i produkcji.
- Trzeba być bardzo ostrożnym przy prognozowaniu produkcji samochodów w Polsce dlatego, że za dużo ich wyjeżdża z Polski - ocenia szef PIM. - Aż 97 proc. produkcji samochodów z Polski wyjeżdża za granicę, a przyjmuje się, że w kraju produkującym powinno zostać do sprzedaży co najmniej 20 proc.
Polska cały czas pozostaje jednym z wiodących podwykonawców części i podzespołów do produkcji samochodów. Produkujemy części praktycznie dla wszystkich europejskich marek. Trudno jednak oczekiwać przełomu, jakim byłaby, na przykład produkcja samochodu elektrycznego.
- Wątpię, żebyśmy byli w stanie produkować samochód elektryczny od A do Z, bo to są koszty rzędu 3-5 mld euro, więc uruchomienie takiej produkcji jest chyba nierealne - ocenia Roman Kantorski.
W jego ocenie, Polska może, a nawet powinna sprzedawać myśl techniczną, inżynieryjną czy gotowe już komponenty. Wymaga to wkładu finansowego w innowacyjność naszej gospodarki, ale są to pieniądze, które zwrócą się z zyskiem. Tym bardziej, że - jak podkreślają eksperci - rynek kiedyś będzie musiał musi wyjść z zapaści, a Europa jest i pozostanie liderem pod kątem produkcji nowych pojazdów. Bo mimo że droga, to najnowocześniejsza.
- Większość nowinek światowych pochodzi z Europy - zauważa Kantorski.
I dodaje, że producentom z Indii czy Chin trudno będzie zawojować europejskie rynki.
- Nie mówię o jakości, bo tego nawet nie próbuje oceniać, ale ich wyposażenie, zabezpieczenia, bezpieczeństwo w standardowym samochodzie, produkowanym masowo, ma się bardzo daleko do Europy - mówi prezes PIM.
Dlatego samochody te musiałyby być specjalnie dostosowywane do norm europejskiej homologacji.
- Chodzi chociażby o poduszki powietrzne, poduszki na kolana, o to, że paliwo się nie może się wylewać z samochodu po przewróceniu się auta - wymienia szef Polskiej Izby Motoryzacji.