"Chrzczonego" paliwa ciąg dalszy
Paliwo "chrzczone" jest poza stacjami, w składach paliw - uważa Polska Izba Paliw Płynnych. Tym samym stanowczo odpiera zarzuty przedstawione w zeszłym tygodniu przez Państwową Inspekcję Handlową. Z kontroli PIH wynika, że co 3. stacja benzynowa rozcieńcza sprzedawane benzyny i olej napędowy.
To nie stacje fałszują paliwa. Cały proceder mieszania, czyli prawdopodobnie nielegalnej produkcji paliw, odbywa się nie na stacjach, a na poziomie hurtu i tam winno być również kierowane ostrze kontroli - twierdzi Polska Izba Paliw Płynnych. Owszem nie wyklucza, iż niewielki procent nieuczciwych właścicieli stacji może "chrzcić" paliwo w swoich zbiornikach.
Dyrektor Izby Maciej Powroźnik uważa, że PIH powinna się teraz zająć pochodzeniem towaru, którego jakość zakwestionowała. Jego zdaniem, aby zapewnić dobrą jakość paliw sprzedawanych na stacjach benzynowych, najlepiej i najtaniej byłoby skontrolować dostawców paliw. PIPP chciałaby, aby wkrótce powstała "czarna lista" hurtowników sprzedających rozcieńczone paliwo.
Według Izby, przyczyną "chrzczenia" paliwa jest zbyt wysoka cena tego surowca, co z kolei jest związane ze zbyt dużym podatkiem akcyzowym. PIPP proponuje więc obniżenie akcyzy.
Zauważane są jednak i pozytywne efekty ostatniego szumu wywołanego publikacją czarnej listy stacji benzynowych. Coraz więcej przedsiębiorców składa bowiem do urzędów miar wnioski o legalizację urządzeń pomiarowych przy dystrybutorach paliw. Koncerny dobrowolnie chcą poddawać się kontroli częściej, niż wymaga ustawodawca. To efekt czarnej listy stacji paliw - donosi "Gazeta Prawna".
Okazuje się, że przeprowadzenie powszechnej i odpowiednio nagłośnionej kontroli może przynieść dodatkowe pozytywne efekty. Jak przyznaje większość dyrektorów okręgowych urzędów miar, po ostatniej kontroli wpływa o około 20 procent więcej takich wniosków.
-
Problem nierzetelnych dystrybutorów dotyczy przede wszystkim małych stacji. Duże firmy bardziej dbają o swoją renomę, często same zwracają się do urzędów miar o przeprowadzenie wspólnej kontroli dystrybutorów
- twierdzi dyrektor Okręgowego Urzędu Miar w Gdańsku.
Okazuje się także, że kierowcy coraz rzadziej tankują na stacjach benzynowych umieszczonych na czarnej liście Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów; nie chcą wlewać do baku "chrzczonego paliwa".
Złe czasy dla fałszerzy paliw zapowiedział również premier Leszek Miller. -
Chodzi o to, by prócz sankcji karnej - więzienia - fałszerze paliw byli zagrożeni wysoką karą pieniężną
- powiedział premier, który w czwartek odwiedził Centralne Laboratorium Naftowe w Warszawie. Rząd chce, by przepisy nowej ustawy o monitoringu paliw pojawiły się już 1 października bieżącego roku.
Wedle projektu, jeśli Inspekcja Handlowa stwierdzi, że paliwo jest złej jakości, zostanie wymierzona kara w wysokości 25 tys. euro, a stacja zostanie oznaczona żółtym symbolem. Przy drugiej "wpadce" przedsiębiorca zostanie ukarany karą 50 tys. euro i "dostanie czerwoną kartkę". Przy trzecim stwierdzeniu sprzedaży paliwa złej jakości przedsiębiorca straci koncesję na handel paliwem.
Czarną listę stacji paliw, na których wykryto paliwo złej jakości opublikowaliśmy 12 lipca. Znajdziesz ją TUTAJ