Życie ludzkie i metalowa bariera

Pogotowie jedzie do wypadku na autostradzie A-4. Ranni szybko otrzymują pierwszą pomoc. Wnoszeni są do karetki i... rozpoczynają się problemy. Jak zawrócić do szpitala?

Pod prąd nawet na sygnale nie wolno jechać. Życie ludzkie od śmierci oddzieliła metalowa bariera.

„Bywało, że zawracaliśmy dopiero pod krakowskimi bramkami. Kłopoty zaczęły się kilka miesięcy temu, gdy Stalexport, koncesjonariusz autostrady, na trwałe rozdzielił dwie nitki autostrady” - wyjaśnia gazecie Jerzy Macek, szef oddziału ratunkowego chrzanowskiego pogotowia.

Przedzielenie autostrady na całej długości jest zgodne z rozporządzeniem ministra. Wymagane jednak są przejazdy, do których dostęp miałyby służby ratunkowe. Powinny one znajdować się co cztery kilometry. Ten warunek na A-4 nie jest spełniony - pisze „Gazeta Krakowska”.

Reklama

„Mamy bramę serwisową, przez którą można przejeżdżać, a nikt z niej nie korzysta” - dziwił się Mariusz Stawinoga, przedstawiciel koncesjonariusza. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie przyniosła praktyczna próba.

„Sześciu strażakom, wyposażonym w młotki i specjalistyczny sprzęt, otwarcie jednej bramki zajęło cztery minuty. By przejechać ciężkim samochodem, muszą być otwarte trzy takie blokady. Dla pogotowia dwie” - wyjaśnia dziennikowi Marek Bębenek, dowódca chrzanowskiej straży pożarnej.

Zaapelowano do Stalexportu o pomoc. Firma zadeklarowała współpracę. „Mamy już klucze, które pozwalają na otwarcie jednego z przejazdów. Do końca listopada takich przewiązek ma powstać znacznie więcej” - mówi „Gazecie Krakowskiej” Jerzy Macek.

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: autostrady
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy