Trzylatek w płonącym samochodzie. Ludzie filmowali zamiast pomóc

Znamy już wstępne ustalenia dotyczące dramatycznego pożaru do jakiego doszło w czwartek na jednym z rybnickich osiedli. Powodem tragedii, w wyniku której rozległych obrażeń doznał 3-letni chłopiec, miało być rozszczelnienie przewodu paliwowego.

- Źródło ognia było w okolicy katalizatora - powiedział Dariusz Jaroszewski - rzecznik policji w Rybniku. Wstępne ustalenia biegłego do spraw pożarnictwa mówią o możliwości wycieku paliwa z nieszczelnego przewodu. To właśnie zapłon par paliwa tłumaczyć ma przywoływany przez świadków zdarzenia "wybuch".

Biegły nie ma wątpliwości, że w momencie wybuchu pożaru silnik samochodu był wyłączony.

Do zdarzenia doszło w miniony piątek około godziny 19. 40-latek wyszedł z auta do pobliskiego sklepu zostawiając w pojeździe 3-letniego synka. Po krótkiej chwili Honda Civic stanęła w płomieniach. Gdy ojciec zobaczył pożar rzucił się na ratunek chłopcu.

Reklama

Zdeterminowany mężczyzna, nie zważając na potężny ogień, wyciągnął 3-latka z samochodu, sam przy tym doznając poważnych poparzeń rąk.

Z rozległymi poparzeniami (około 50 proc. powierzchni ciała) chłopiec przetransportowany został do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Obecnie 3-latek utrzymywany jest w śpiączce farmakologicznej. Wiadomo, że czeka go wieloletnia rehabilitacja.

Jak informowała po zdarzeniu policja, prawie nikt spośród obecnych na miejscu świadków nie pomógł poszkodowanym, chociaż na miejscu było wielu gapiów. Za to część osób nagrywała tragedię telefonami... Teraz  zbulwersowany tą sytuacją ojciec dziecka skierował sprawę do prokuratury. Chce ukarania tych osób, które zamiast pomóc włączali telefony komórkowe i nagrywali pożar.

Z tej dramatycznej historii płynie jeden wniosek - nie należy zostawiać dziecka w samochodzie samego nawet na chwilę. Również z wyłączonym silnikiem. W 2010 roku w Skierniewicach doszło do pożaru samochodu, w którym ciężko poparzeni zostali dwaj bracia w wieku 2 i 4 lat. Wówczas matka też zostawiła ich tylko na chwilę, poszła do szkoły odebrać trzecie dziecko. Jak wykazało badanie biegłego z zakresu pożarnictwa, ogień został zaprószony przez jednego z dzieci, które bawiło się samochodową zapalniczką...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy