Polscy kierowcy mają problem ze skręcaniem. W lewo
Prowadzisz samochód i chcesz skręcić w lewo. Tak, jak nakazują przepisy, w odpowiedniej chwili sygnalizujesz ów zamiar kierunkowskazem i zbliżasz się do osi jezdni lub, jeżeli jest to ulica jednokierunkowa, do jej lewej krawędzi. Wiesz, że zgodnie z prawem ruchu drogowego inne pojazdy mogą cię wyprzedzać jedynie z prawej strony. Czy jesteś jednak zobowiązany do upewnienia się, czy ktoś, popełniając wykroczenie, nie wyprzedza cię mimo wszystko z niedozwolonej strony lewej?
Zdrowy rozsądek i doświadczenie sugerują, by na drodze zachowywać nieustannie czujność, rozglądać się we wszystkie strony i patrzeć w lusterka, bo "motocykle są wszędzie", "cmentarze są pełne kierowców, którzy mieli pierwszeństwo przejazdu" itp. Z drugiej strony, jak twierdzi profesor Ryszard A. Stefański, jeden z najlepszych w Polsce znawców prawnych zagadnień ruchu drogowego, autor licznych opracowań w tej dziedzinie, "żaden z przepisów ustawy prawo o ruchu drogowym nie zobowiązuje kierującego, który zamierza wykonać skręt w lewo, do upewnienia się, czy nie jest wyprzedzany".
Nie wszyscy jednak podzielają tę opinię, a różnice stanowisk widać również w wyrokach sądowych. Dodajmy bowiem od razu, że sprawa jest poważna, gdyż nie chodzi tu tylko o akademicką dyskusję prawników, lecz o wykładnię, która ma znaczenie przy ustalaniu odpowiedzialności uczestników wypadków drogowych.
W jednym ze swych orzeczeń Sąd Najwyższy stwierdził, że "na kierowcy zamierzającym wykonać manewr zmiany kierunku jazdy w lewo, ciąży (...) nie tylko obowiązek zawczasu i wyraźnego zasygnalizowania tego manewru oraz baczenia, aby nie spowodował on zajechania drogi pojazdowi jadącemu z kierunku przeciwnego, ale także w zależności od okoliczności, wynikający z zasady szczególnej ostrożności (art. 22 ust. 1 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym, tj. Dz. U. Nr 108, poz. 908 z 2005, ze zm.), obowiązek upewnienia się, przez spojrzenie w lusterko wsteczne lub boczne, czy znajdujący się za nim pojazd nie uniemożliwia bezpiecznego wykonania tego manewru (...). Warunkiem sprostania obowiązkowi szczególnej ostrożności, nałożonemu na uczestnika ruchu drogowego (...) jest nieustająca obserwacja sytuacji na drodze, umożliwiająca percepcję wszystkich zmian i odpowiednie dostosowanie się do nich. Odbiega od takiego modelu zachowania wykonywanie manewru skrętu w lewo, bez upewnienia się, czy nie spowoduje on zajechania drogi także pojazdowi jadącemu z tyłu. Zaniechanie takiego upewnienia się o braku zagrożenia przy wykonywaniu skrętu w lewo oznacza niezachowanie szczególnej ostrożności, jako warunku prawidłowego wykonania manewru zmiany kierunku jazdy, określonego w art. 22 ust. 1 prawa o ruchu drogowym, a tym samym naruszenie zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym."
Trochę to skomplikowane, ale wniosek wydaje się oczywisty: skręcając w lewo trzeba się upewniać czy nie zajeżdżamy drogi innemu, nieprawidłowo, bo z lewej strony wyprzedzającemu nas pojazdowi.
Czy rzeczywiście wszystko jest jednak jasne? Prof. Ryszard A. Stefański zwraca uwagę na nowsze, odmienne stanowisko Sądu Najwyższego, wyrażone w uzasadnieniu oddalenia kasacji wyroku w sprawie Marceliny T., która została oskarżona o to, że "nieumyślnie naruszyła zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym w ten sposób, że prowadząc samochód osobowy marki Daewoo Tico, zmieniając kierunek jazdy i wykonując manewr skrętu w lewo (...) nie zachowała szczególnej ostrożności polegającej na tym, że nie upewniła się w dostateczny sposób, czy nie zajedzie drogi pojazdowi jadącemu po pasie ruchu, na który zamierzała wjechać, w wyniku czego wjechała na tor jazdy motocykla marki MZ, którego kierowca Dariusz Z. przeprowadzał manewr wyprzedzania w miejscu niedozwolonym, wskutek czego motocykl uderzył w przedni błotnik samochodu, a następnie motocykl i motocykliści Dariusz Z. i Grzegorz S. upadli na ziemię, powodując w ten sposób nieumyślnie u Dariusza Z. silny uraz mechaniczny i obrażenia ciała, w następstwie których Dariusz Z. zmarł, tj. dokonania przestępstwa z art. 177 § 2 k.k.".
Marcelina K. najpierw - przez sąd rejonowy - została uznana za winną i skazana na 6 miesięcy pozbawienia wolności z zawieszeniem na 3 lata. Sąd okręgowy uwolnił ją jednak od tego zarzutu i to właśnie było powodem wniosku o kasację wniesionego przez prokuraturę i oskarżyciela posiłkowego.
Z obszernego wywodu, towarzyszącego decyzji Sądu Najwyższego, dowiadujemy się m.in. o braku wymogu "aby każdy manewr połączony z zachowaniem szczególnej ostrożności polegał na upewnianiu się, czy inny uczestnik ruchu drogowego nie narusza obowiązujących go reguł tego ruchu." A kierujący, który "wykonał obowiązki nałożone na niego w ustawie w związku z podejmowanym manewrem, ma prawo - oczywiście w granicach wynikających z działania zasady ograniczonego zaufania - oczekiwać respektowania przez innych uczestników ruchu drogowego tych obowiązków, które z kolei na nich nałożył ustawodawca w takiej właśnie sytuacji drogowej".
A zatem skręcając w lewo nie trzeba sprawdzać, co dzieje się za nami i patrzeć w lusterka, boczne i wsteczne? Hola, hola, nie tak szybko, bowiem w innym miejscu czytamy, iż "Nie ulega wątpliwości, że kierujący pojazdem, wykonując manewr skrętu w lewo, musi dołożyć większej staranności (...) Ze wzmożoną zatem uwagą musi prowadzić obserwację sytuacji drogowej, aby na czas zareagować i przerwać lub nawet zaprzestać manewru, gdyby pojawiło się zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. Już samo dostrzeżenie pojazdu, którego kierowca nie stosuje się do zasad, jakie wynikają z przepisów, jest nie tylko informacją o możliwym zagrożeniu, lecz rodzi prawny obowiązek utraty zaufania do tamtego kierującego i zaniechania własnego manewru. O odpowiedzialności kierowcy wykonującego skręt w lewo można byłoby więc mówić wtedy, gdy widział (lub mógł i powinien był widzieć) pojazd poruszający się w sposób stwarzający zagrożenie lub wręcz uniemożliwiający bezpieczne wykonanie manewru, a mimo to ten manewr w dalszym ciągu realizował."
Kierowca powinien być przygotowany "na nieoczekiwany rozwój wydarzeń oraz odpowiednio ograniczyć szybkość. Zaufanie musi niezwłocznie zmienić się w brak zaufania, gdy tylko pojawi się sygnał wskazujący na konkretną możliwość naruszenia przepisów ruchu przez inną osobę". A co może być takim sygnałem?
"Cechy osobiste uczestnika ruchu, wskazujące, że może nie stosować się do obowiązujących go przepisów i zasad bezpieczeństwa ruchu, nieprawidłowe zachowanie się uczestnika ruchu, szczególna uzasadniona doświadczeniem życiowym sytuacja." I dalej: "zachowanie się innego uczestnika ruchu zmusza do utraty do niego zaufania wówczas, gdy jest to zachowanie tego rodzaju, że należy przewidywać możliwość odmiennej reakcji, niż to dyktują przepisy i zasady bezpieczeństwa ruchu."
"Szczególna uzasadniona doświadczeniem życiowym sytuacja"... Co to u licha konkretnie znaczy? Przezorny zawsze ubezpieczony, zatem jedynym słusznym wnioskiem płynącym z tych rozważań jest rada, by w każdym przypadku, także skręcając w lewo, mieć oczy dookoła głowy. Bo choć przepisy nie zawsze tego wymagają, to jednocześnie też nie zakazują.
Dziękujemy prof. Ryszardowi A. Stefańskiemu za udostępnienie materiałów, w oparciu o które powstał powyższy tekst.
(MO)