Od ponad tygodnia obowiązują nowe zasady egzaminów na prawo jazdy. Czy są one lepsze? Czy zdać jest łatwiej czy trudniej?
Kandydat na kierowcę musi na placu manewrowym przejechać tzw. rękaw (poszerzony o pół metra) w przód i w tył po łuku, a następnie ruszyć na wzniesieniu. Nawet dotknięcie pachołka powoduje, że egzamin trzeba powtarzać. Zanim wsiądzie się do auta, trzeba zajrzeć pod maskę i wskazać: bagnet do sprawdzania poziomu oleju, gdzie wlewa się płyn do chłodnicy i do spryskiwacza.
I okazuje się, że właśnie z tymi elementami przyszli kierowcy mają najwięcej problemów - szkoły jazdy bowiem tego po prostu nie uczą.
Oczywiście po nagłośnieniu tego faktu, to się szybko zmieni. Ośrodki egzaminacyjne, jak i szkoły nauki jazdy korzystają najczęściej z samochodów tego samego typu - więc nietrudno wskazać, jak otworzyć maskę, czy gdzie sprawdzić olej. Pytanie jest jednak innego rodzaju.
Przyszły kierowca będzie prowadził zapewne samochód zupełnie innego typu. Zapewne taki, w którym maskę otwiera się zupełnie inaczej, gdzie indziej uzupełnia się również płyn do spryskiwacza. Oczywiście szybko się tego nauczy, bo swój samochód się przecież zna. O tym, gdzie otwiera się maska egzaminacyjnego aveo czy punto szybko zapomni. Czy w tej sytuacji warto tego uczyć?