Mini Aceman SE kosztuje 200 tys. zł i przejedzie 350 km. Obejrzy się za nim każdy
Mini Aceman, czyli duchowy następca Clubmana jest dostępny wyłącznie z napędem elektrycznym. Filigranowe rozmiary oznaczają, że najlepiej czuje się w mieście, gdy można szybko startować spod świateł, zwinnie zmieniać pasy czy przejeżdżać przez ronda jak gokartem. Zasięg auta (350 km) jest akceptowalny - pod warunkiem, że na wycieczkę wybierzemy lokalne drogi, a nie autostrady.

Spis treści:
Mini Aceman plasuje się pomiędzy kultowym Cooperem i większym Countrymanem. W przeciwieństwie do nich ten model jest dostępny wyłącznie z napędem elektrycznym.
Mini jest jak Alfa Romeo. Dlaczego?
W obecnych czasach leasingów i wynajmów cenę startującą z poziomu około 180 tys. zł przełknąć łatwiej, gdy w salonie usłyszymy, że rata miesięczna może wynieść w okolicach 1,6-1,7 tys. zł.
Nie zmienia to faktu, że w Mini lwia część ceny to prostu zysk producenta, bo płacimy za sam znaczek - podobnie wyceniona jest zresztą najbliższa konkurentka Acemana, czyli Alfa Romeo Junior Elletrica.
Mini, podobnie jak Alfa Romeo, nie jest marką, którą wybiera się rozsądkiem. W tym przypadku decydują emocje. Jeśli chcesz większego zasięgu, lepszej praktyczności i niższej ceny to idziesz do salonu Skody czy Kii po Elroqa lub EV3.

Mini Aceman potrafi zirytować. Ma ekran w kształcie winyla
Kabina Acemana jest nie do pomylenia z autem żadnej innej marki. Kierownica ma wyraźnie zaznaczone “ramiona”, za nią nie znajdziemy zegarów, wyłącznie szybkę wyświetlacza head-up, natomiast w centralnej części deski rozdzielczej umieszczono wielki i okrągły jak talerze ekran multimediów.
Kokpit można wykończyć na wiele sposobów, w egzemplarzu testowanym deska była obszyta materiałową tapicerką z pomarańczowymi akcentami.

Pod wyświetlaczem znajdziemy kilka przełączników w stylu lotniczym, między innymi ten do uruchomienia napędu czy zmiany trybów jazdy (w języku Mini zwanych “experiences”).
Po pierwszy, drugim i trzecim kontakcie z multimediami można popaść w… irytację. Ekran wydaje się w sposób chaotyczny wyświetlać poszczególne informacje, nie pomaga jego okrągła forma i ekspresyjne grafiki.

Po jakimś czasie można to jednak okiełznać, głównie dzięki przyciskom-skrótom do najważniejszych działów menu. Niestety, sterowanie klimatyzacją oznacza, że musimy trafić palcem w pasek z boku ekranu - plus taki, że jest on zawsze na wierzchu.
Pod względem przestronności Mini wcale nie jest takie “mini”. Zwłaszcza z przodu, gdzie można usiąść wygodnie, a do tego bagażnik ma przyzwoite 300 litrów pojemności. Narzekać będą pasażerowie siedzący z tyłu, ale trudno wyobrazić sobie, żeby Aceman był autem rodzinnym. Chyba, że takim, w którym wozimy po mieście dzieci do szkoły lub przedszkola - przetestowane, nie ma z tym problemu.

Na koniec warto wspomnieć o najbardziej smakowitym detalu, czyli “pełnych” obręczach kół z oznaczeniami John Cooper Works w stylu rajdowym. Wyjątkowo dobrze pasują Acemanowi, ale kosztują niemało - około 10 tys. zł.

Mini Aceman na drodze jest jak gokart
Modele Mini od zawsze wyróżniały się nie tylko wyglądem, ale i prowadzeniem. Aceman nie jest wyjątkiem. Na drodze bliżej mu do mniejszego Coopera niż większego Countrymana. Układ kierowniczy działa z dobrym wyczuciem, można łatwo odczytać z samej tylko kierownicy, co dzieje się z przednimi kołami.

Typowo dla Mini zawieszenie auta jest wyraźnie sztywniejsze niż w pozostałych autach tej klasy, co oczywiście przekłada się na komfort. Aceman robi co może, żeby tłumić nierówności, ale szczególnie na tych, które następują szybko po sobie nie zawsze z sukcesem. W utrzymaniu auta blisko drogi pomaga nisko umieszczony zestaw akumulatorów i obniżony środek ciężkości.
Aceman najlepiej czuje się na równych krętych drogach, ciasnych łukach czy rondach. “Szybki” układ kierowniczy i świetna przyczepność oraz niewielkie przechyły nadwozia pozwalają poczuć się jak w gokarcie - szczególnie, jeśli włączymy tryb jazdy gokart, w którym reakcje na gaz są szybsze i mocniejsze, a układ kierowniczy działa z większym oporem.

Trzeba jednak mieć na uwadze, żeby na wyjściach z zakrętów płynnie wciskać gaz - w przeciwnym razie elektronika odetnie siłę napędową albo koła będą szukać przyczepności. Aceman potrafi jednak skutecznie maskować wysoką masę własną (1,8 tony) i dać przyjemność z jazdy.
Jak długo ładuje się Mini Aceman?
Testowy egzemplarz był wyposażony w większy zestaw akumulatorowów zdolnych zgromadzić 49,2 kWh energii elektrycznej. Maksymalna moc ładowania wynosi przeciętne 95 kW, ale stając przy ładowarce najczęściej będziemy widzieć wartość około 70 kW - przy czym trudno stwierdzić, czy chodzi o infrastrukturę, auto czy warunki zewnętrzne (test odbywał się zimą).
Aby uzupełnić energię od 10 do 80 proc. trzeba będzie spędzić przy ładowarce około 30 minut, na szczęście nawigacja Mini dobrze podpowiada, gdzie są dostępne punkty ładowania oraz jaki zasięg pozostał.
Mini Aceman ma zasięg nawet 350 km, ale tylko w mieście
Ten może wynieść od 170 km (przy 140 km/h) do 350 km (w mieście). Zwalniając na autostradzie do 120 km/h raczej nie dobijemy do 250 km. W trasie, jadąc stosunkowo dynamicznie, będzie to nie więcej niż 250-300 km.
Jak na auto miejskie są to wartości więcej niż wystarczające, trudno spodziewać się, by Aceman był autem do częstego pokonywania dłuższych dystansów. Ładując go w domu przy pomocy wallboxa (moc 11 kW) zupełnie rozładowane “baterie” zostaną uzupełnione do 100 proc. w niecałe 6 godzin.

Dla kogo jest Mini Aceman?
Jak więc podsumować Mini Acemana? Jego zasięg poza miastem mógłby (powinien?) być większy, podobnie jak wyższa mogłaby być moc ładowania. Nie jest najpraktyczniejszy i najwygodniejszy, w dodatku nie jest też najtańszy, szczególnie, gdy zagłębimy się w opcje dodatkowe.
W przypadku auta marki popularnej byłyby to z pewnością spore wady, ale tutaj mamy do czynienia z Mini. To samochód, którego nie kupuje się z chłodnej kalkulacji. Można się w nim zauroczyć albo ominąć szerokim łukiem.