Pożyczyłbyś żonę czy samochód? Ciekawa statystyka!

Zgodnie z utartym powodzeniem w życiu nie pożycza się żony i samochodu. W przypadku dziennikarzy motoryzacyjnych sprawa ma się jednak nieco inaczej...

Wprawdzie, o ile nam wiadomo, żaden z nas nie należy do swingersów, ale z samochodami bywa już różnie. Z racji wykonywanego zawodu często zdarza nam się jeździć trzema czy nawet pięcioma autami dziennie. Większość redaktorów naszego serwisu może się też pochwalić prywatną kolekcją motoryzacyjnych "wynalazków", w przeróżnym wieku i stanie. To z kolei sprawia, że traktowani jesteśmy przez dobrych znajomych w kategoriach ostatniej deski ratunku. Gdy ich prywatny pojazd odmówi posłuszeństwa, zwracają się do nas z prośba o "poratowanie" autem...

Reklama

Ponieważ użyczone nam do testów samochody traktujemy z największym szacunkiem, wybór pada z reguły na któregoś z klasyków. Wszystkie użyczenia skrupulatnie notujemy, dzięki czemu, udało nam się nawet odkryć pewien schemat.

Okazało się, że najczęściej użyczanym prywatnym samochodem redaktorów naszego serwisu jest poczciwy mercedes W124 2,5 d kombi z 1993 roku. Po podsumowaniu wszystkich "sytuacji kryzysowych" okazało się, że w ostatnim roku auto przejechało około 10 tys. km, z czego przeszło trzy tysiące należało do "przypadkowych" kierowców. Świetnie zdajemy sobie sprawę z faktu, w jak znaczący sposób liczba kierowców wpływa na zużywanie się podzespołów pojazdu. Przy okazji standardowej wymiany oleju zabraliśmy więc naszego "Helmuta" na szczegółowy przegląd techniczny. Jego wynik, przynajmniej w pewnym stopniu, pozwala odpowiedzieć na pytanie o awaryjność i koszty związane z utrzymaniem leciwego pojazdu.

Na początek parę słów o charakterystyce eksploatacji. Czasami przez kwartał auto pokonuje mniej niż 5 km. Niekiedy zdarzają się jednak i takie sytuacje, gdy za 8 godzin musimy być na drugim końcu Polski. Do starego Mercedesa mamy wówczas pełne zaufania - przygotowania do trasy ograniczają się do sprawdzenia ciśnienia w oponach i zatankowania pod korek. Sposób użytkowania jest więc, łagodnie mówiąc, szarpany. Jeśli dodać do tego, że każdy z kierowców ma nieco inną technikę jazdy samochód, rzeczywiście, nie ma lekko.

Ile wydaliśmy na jego obsługę serwisową w ostatnim roku? W samochodzie - kosztem około 250 zł - wymieniono olej. Raz na 10 tys. km auto otrzymuje nową porcję 7 l świeżego środka smarnego i filtry. Przed wakacjami za nieco ponad 150 zł - wykonaliśmy też serwis klimatyzacji. Dobicie układu czynnikiem chodzącym było konieczne - poprzednio samochód odwiedził "klimatyzatora" przeszło cztery lata temu.

Jakie usterki dały o sobie znać w czasie szczegółowego przeglądu? W ostatnim czasie nasz Mercedes zaczął delikatnie zbaczać z toru jazdy. Po dokładnej weryfikacji zawieszenia udało nam się znaleźć niewielki luz na lewej końcówce drążka kierowniczego. Niby nic, gdyby nie fakt, że do tej pory w zawieszeniu wymienialiśmy jedynie sworznie wahaczy i wieszaki stabilizatorów. Uszkodzona końcówka pochodzi z 1993 roku i pokonała w swoim życiu przeszło 403 tys. km! Naprawa (koszt około 200 zł) będzie jednak wymagać wymiany całego drążka - nie ma się co łudzić, że po 21 latach eksploatacji końcówkę drążka uda się wykręcić.

Oprócz tego zauważyliśmy też niewielki wyciek oleju z przedniego uszczelniacza wału. Za części zapłacić trzeba około 50 zł - robocizna, jeśli nie znajdziemy czasu, by zająć się tym samemu, kosztować będzie około 150 zł.

Na tym kończą się usterki i koszty obsługi 21-letniego Mercedesa na dystansie 10 tys. km. By być całkowicie fair, należałoby jeszcze dodać, że w lecie urwał się plastikowy wieszak daszka przeciwsłonecznego pasażera (używany dostaliśmy na "szrocie" za "dziękuję"), kilka miesięcy temu przestał działać wyświetlacz termometru. W kwietniu, po około 400 tys. km, poddał się też fabryczny regulator napięcia. Nowy kosztował około 100 zł. Oczywiście o poprawki doprasza się już fabryczny lakier, który, w niektórych miejscach, zaczyna się rozwarstwiać (utlenia się klar). Pojawiające się coraz częściej problemy z wrzuceniem jedynki i wstecznego sugerują, że powoli kończy się też (pierwsze!) sprzęgło. Poza tym, pomimo przebiegu 403 tys. km, samochód jest w 100 procentach sprawny. Bez najmniejszych zastrzeżeń działa klimatyzacja, ABS czy elektryczne dociąganie tylnej klapy.

Musimy też dodać, że w ostatnich dwunastu miesiącach auto kilkukrotnie pełniło rolę samochodu "pomocy drogowej" ściągając z drogi kilka pojazdów. Większość z nich była o dobre 15 lat młodsza i legitymowała się o połowę mniejszym przebiegiem...

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy