Zmiany w badaniach technicznych. Cel – zlikwidować fikcyjne przeglądy
Rejestracja wideo każdego samochodu podczas przeglądu, losowe sprawdzanie aut, które już przeszły badanie oraz wysokie kary dla nieuczciwych diagnostów.
Rząd chce uszczelnić system badań technicznych. Nie jest tajemnicą, że wiele aut, które dostają pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym, nie powinno poruszać się po drogach.
Metoda małych kroków
W listopadzie ubiegłego roku zaczęły obowiązywać przepisy, które nakazują kierowcy zapłacić za badanie, zanim auto wjedzie na ścieżkę diagnostyczną. Ta drobna zmiana zdaniem rządu ma zlikwidować "turystykę przeglądową", czyli szukanie stacji, która przymknie oko na defekty w samochodzie. Co więcej, diagnosta ma obowiązek wpisać do Centralnej Ewidencji Pojazdów (CEP) negatywny wynik przeglądu, nawet jeśli ten nie został dokończony z winy kierowcy (np. gdy właściciel auta zrezygnuje z przeglądu) - gdy pojedzie się do innej SKP, diagnosta będzie wiedział, że auto nie przeszło przeglądu.
Jak się jednak okazuje, te zmiany w praktyce wiele nie zmieniły. Tylko 2 proc. pojazdów nie zalicza badania, dla porównania w Niemczech prawie 30 proc. Z tego powodu rząd przygotowuje kolejne zmiany, część z nich to efekt dyrektywy unijnej, która powinna zacząć obowiązywać już maju.
Diagnosta pod kontrolą
SKP mają być objęte szczegółową kontrolą przez Transportowy Dozór Techniczny. Co to oznacza w praktyce?
Część pojazdów, która przeszła badanie, będzie ponownie sprawdzana, aby potwierdzić, czy diagnosta prawidłowo wykonał przegląd.
Co więcej, na stacjach mają się pojawiać się tajemniczy klienci, którzy będą wnikliwie patrzeć na ręce diagnosty. Jeśli znajdą błędy, grozić mu będzie do 5 tys. zł kary, a nawet zakaz wykonywania zawodu.
Monitoring obowiązkowy
Kolejny pomysł to rejestracja wideo. Kamery będą instalowane na stacji lub będzie w nie wyposażony pracownik dokonujący przeglądu. Same nagrania miałyby być przechowywane przez kilka miesięcy i być udostępniane policji albo ITD w sytuacji, gdy te znajdą auto niesprawne. To pozwoli ustalić po pierwsze, czy auto rzeczywiście zjawiło się w SKP, a po drugie w jakim stanie z niej wyjechało. Obecnie po przekroczeniu bramy stacji, diagnosta umywa ręce i twierdzi, że w pojeździe podczas badania nie było żadnej usterki.
Nowe przepisy powinny wejść w życie już pod koniec maja, ale są wciąż w opracowaniu. Z tego powodu wiele wskazuje na to, że porządki na stacjach kontroli pojazdów zaczną obowiązywać dopiero pod koniec roku.*
- Każde auto wjeżdżające na stację będzie rejestrowane, być może także podczas przeglądu
- W SKP będzie pojawiał się tajemniczy klient, który będzie patrzył na ręce diagnoście
- Wylosowane pojazdy będą ponownie sprawdzane przez pracowników Transportowego Dozoru Technicznego
Tekst: Sebastian Sulowski, zdjęcia: archiwum; "Motor" 10/2018
*zgodnie z przewidywaniami redakcji "Motoru" przepisy nie weszły w życie w planowanym terminie (przyp. red. magazynauto.pl)
Przygotuj się do przeglądu. Poznaj najczęstsze powody niezaliczenia badania technicznego – PORADY