Zawieszenie. Coś skrzypi, piszczy i stuka?

Wielu rodaków traktuje swoje auta w przedmiotowy sposób wychodząc z założenia, że póki koła są na swoim miejscu i się obracają, samochód nie wymaga większej obsługi.

Piski, trzaski czy stukania - bezrefleksyjnie - zrzucane są na karb zaawansowanego wieku. Skoro auto ma za sobą 10 czy 15 wiosen, po prostu, musi stukać...

W takim podejściu nie byłoby może nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że błahe - z pozoru - dolegliwości mogą mieć kluczowy wpływ na bezpieczeństwo jazdy. Jakie usterki traktować można z przymrużeniem oka, a jakie wymagają natychmiastowej wizyty u mechanika?

Większość kierowców zjawia się w stacji kontroli pojazdów raz do roku, przy okazji przeglądu rejestracyjnego. Biorąc pod uwagę stan polskich ulic, nie jest to zbyt rozsądne. Dla własnego bezpieczeństwa na ścieżce diagnostycznej warto pojawić przynajmniej dwa razy do roku. Dobrym pomysłem jest odwiedzenie stacji kontroli pojazdów po zimie. Za - mniej więcej - 30 zł będziemy wówczas mogli zweryfikować poczynione przez aurę szkody, co - niejednokrotnie - pozwoli zaoszczędzić setki złotych.

Reklama

Zwlekać nie możemy z usunięciem wszelkich luzów dotyczących tulei wahaczy, sworzni czy drążków kierowniczych. Niestety, wiele współczesnych samochodów ma wahacze wymieniane w całości (co potęguje koszty napraw), przez co użytkownicy długo czekają z usunięciem usterek. Zerwana tuleja wahacza skutkować może trudnym do przewidzenia zachowaniem pojazdu w czasie szybkich manewrów (zawieszenie traci geometrię), podobnie jak luz na sworzniu wahacza. Ten może być ponadto powodem "rozpięcia" wahacza, o czym przekonał się już niejeden właściciel leciwego Mercedesa czy Alfy Romeo.

W takim przypadku koło odrywa się od dolnego wahacza i "kładzie" na jezdni. Zakładając, że - szczęśliwym trafem - nagła utrata koła nie skończy się wypadkiem, naprawy - oprócz wahacza i drążków kierowniczych - wymagać też będzie nadkole i błotnik...

Oko przymknąć można w zasadzie tylko na usterki stabilizatorów (głuche pukanie w czasie wolnej jazdy po nierównościach). Te nie mają znaczącego wpływu na bezpieczeństwo jazdy więc z naprawą np. tulei stabilizatora (która często wymaga opuszczenia całej ławy zawieszenia) można poczekać do innej poważniejszej usterki.

Nie powinniśmy jednak bagatelizować trzasków i stuków dochodzących do naszych uszu w czasie kręcenia kierownicą (słyszalne również na postoju). Źródłem niepokojących odgłosów mogą być sprężyny lub łożyska kolumn McPhersona. W przypadku sprężyn wypada dokładnie obejrzeć mocowania i sprawdzić, czy liczba zwoi po obu stronach auta jest taka sama. Jazda z pękniętą sprężyną to jawne proszenie się o wypadek. Złamany zwój nie tylko może spowodować nagłą utratę panowania nad pojazdem ale też - wypadając - przebić oponę. Gdy dojdzie do tego przy większej prędkości skutki mogą być opłakane.

Charakterystyczny objaw w postaci skrzypienia i trzasków w czasie kręcenia kierownicą dają z reguły zużyte łożyska mocowań kolumn McPhersona odpowiadające za ich swobodne obracanie. Tego typu przypadłości zwiastują wydatek co najmniej 200 zł (na stronę), z którym nie powinniśmy długo czekać. Niesprawne łożyska powodują duży opór, co wkrótce odbije się na kondycji przekładni kierowniczej i jej drążków.

Z czasem prowadzenie pojazdu stanie się mocno utrudnione, zużyte łożyska mogą bowiem skutkować chwilowym blokowaniem się kierownicy, co kierowca odczuć może, jako usterkę układu wspomagania.

Decydując się na wizytę na ścieżce diagnostycznej szczególną uwagą powinniśmy też objąć przewody hamulcowe i gumowe osłony przegubów napędowych. Bryły lodu, sól i błoto pośniegowe każdego roku wystawiają je na ciężką próbę. Przykładowo - koszt wymiany pękniętej osłony przegubu napędowego waha się miedzy 100 a 200 zł. Gdy, dostająca się do środka woda wypłucze smar, a błoto i piasek uszkodzą sam przegub, za jego wymianę zapłacimy nawet 500 zł.

Podobnie ma się sprawa z przewodami hamulcowymi. Większość mechaników jest zgodna, że te lepiej wymienić o trzy lata za wcześnie, niż dzień za późno... Giętkie, wykonane ze zbrojonej gumy, przewody które - z czasem - po prostu - pękają zakupić można już za 15-20 zł. Warto wiedzieć, że niekoniecznie trzeba decydować się na przewody dedykowane do konkretnego modelu. Na rynku nie brakuje renomowanych zamienników, które dobrać możemy na podstawie średnicy gwintu i długości przewodu. Kompleksowa naprawa wszystkich kół zamknąć się może w kwocie 200 zł. Gdy przewód pęknie konsekwencje mogą być opłakane.

Niewiele więcej pochłonie też dorobienie skorodowanych, metalowych przewodów hamulcowych. Wielu kierowców do granic rozsądku opóźnia moment ich wymiany obawiając się wysokich kosztów (komplet oryginalnych kosztować może ponad 1 tys. zł). Tymczasem dorobienie (na wzór oryginalnych) miedzianych przewodów rzadko kiedy pochłania więcej niż 300 zł. Tego typu naprawa może być nawet lepsza od fabrycznego rozwiązania. Miedź - w przeciwieństwie do stali - cechuje się zdecydowanie większą wytrzymałością na warunki atmosferyczne.

Esteci, którzy nie potrafią znieść widoku miedzianych przewodów hamulcowych mogą pomalować je na czarno folią w sprayu (koszt około 30 zł) lub nasunąć na nie opaski termokurczliwe. Po takim zabiegu nowe przewody, wizualnie, nie będą różnić się od oryginalnych.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zawieszenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy