Co na zapas?

Zgodnie z przepisami, samochód nie może być wyposażony w opony różnej konstrukcji (w tym o różnej rzeźbie bieżnika) na kołach jednej osi. Jednak w celu krótkotrwałego użycia dopuszcza się skorzystanie z koła o innych parametrach. Musi jednak wchodzić ono w skład fabrycznego wyposażenia auta. Producenci ochoczo wykorzystują ten fakt w przypadku kół zapasowych. Rezygnacja z pełnowymiarowego "zapasu" pozwala na obniżenie kosztów produkcji samochodu.

Dlatego też powoli odchodzi on w zapomnienie, choć jest najwygodniejszym rozwiązaniem. Na jego wymianę kierowca będzie musiał poświęcić nieco czasu, jednak później możliwe jest kontynuowanie jazdy w identycznych warunkach jak przed usterką.

Część firm oferuje koło dojazdowe, które jest mniejsze i węższe od standardowego. Pozwala ono na dalszą jazdę, jednak jego założenie wymusza (zgodnie z instrukcja) ograniczenie prędkości - zwykle do 80 km/h. Powinno być używane wyłącznie w celu dojechania do wulkanizatora.

Najbardziej radykalnym rozwiązaniem jest zestaw naprawczy. Składa się on z kompresora podłączanego do gniazda zapalniczki oraz środka uszczelniającego. Jego skuteczność jest dyskusyjna. O ile sprawdzi się w konfrontacji z niewielką dziurą w bieżniku, o tyle gdy np. bok opony ulegnie poważnemu uszkodzeniu, zestawem naprawczym nic się nie wskóra i jedynym rozwiązaniem będzie wezwanie lawety.

Koła mogą zabić. Jak je przewozić? - BEZPIECZEŃSTWO