Kobiecym okiem o... nowym Oplu Insignia Grand Sport

Stali bywalcy naszego serwisu wiedzą, że czasem dzielimy się z wami "testówkami", które przewijają się przez nasz redakcyjny parking. Tym razem, do jednej z naszych czytelniczek, trafił najnowszy Opel Insignia Grand Sport z dwulitrowym dieslem pod maską. Spojrzenie na topowy model Opla kobiecym okiem może nieco zaskakiwać, ale warto zapoznać się z takim punktem widzenia. Miłej lektury!

Ostatnie upalne dni spędziłam testując kolejny w swoim życiu samochód. Cóż, muszę przyznać - co wcale nie jest takie oczywiste - były to niezwykle przyjemne dni, gdyż mogłam porwać swoją rodzinę w daleką, ale bardzo komfortową, podróż najnowszym Oplem Insignia Grand Sport  wyposażonym w silnik CDTI o pojemności 2 litrów i mocy 170KM) oraz 6-stopniową manualną skrzynię biegów. Efekt?

Latem zwykle prowadzę samochód bez butów (bo tak lubię!), dzięki czemu lepiej go czuję, mam wrażenie całkowitej kontroli nad nim zarówno wtedy, gdy ruszam, jak i wtedy, gdy przyspieszam oraz gdy zwalniam. Nie każdy samochód oczywiście jest tak samo posłuszny. Tego Opla czułam niewiarygodnie dobrze i udawało mi się trzymać go w ryzach, gdyż doskonale reagował na moje najdelikatniejsze muśnięcia stopą. Za to mogę mu zalotnie puścić oko, czyli dać tak zwanego plusa.

Reklama

Insignia w tej wersji silnika jest autem stworzonym do szybkiej jazdy. Ruszanie z miejsca przypomina nieco budzenie się bestii - powolne i leniwe, dające zaledwie przedsmak tego, co nastąpi, czyli moment, gdy skrzynia ustawiona jest na najwyższy (szósty) bieg, a prędkościomierz pokazuje trzycyfrowe wartości. Wtedy właśnie awansujesz do grona niekwestionowanych królów autostrad.

Jeśli kiedykolwiek miałeś/miałaś na drodze kompleksy, bo z uwagi na wolne auto musiałaś ciągnąć się autostradą prawym pasem, w pocie czoła wyprzedzając tylko co jakiś czas powolne TIR-y, to ten samochód wyleczy cie z nich w kilka minut. 170 KM i maksymalny moment obrotowy 400 Nm (od 1750 obr./min.) sprawiają, że jazda prawym pasem staje się bladym wspomnieniem. Uwaga - to uzależnia! Późniejsza przesiadka do słabszych aut jest trudna i frustrująca.

Producent podaje, że 170-konną Insignią można rozwinąć prędkości powyżej 220 km/h, co na normalnych szosach jest oczywiście niedozwolone. Jednak świadomość mocy drzemiącej w aucie daje ci poczucie pewności w każdej sytuacji - podczas wyprzedzania czy po prostu normalnej jazdy. Kluczową rolę pełnią tutaj również gabaryty oraz design auta. Jest ono duże, większe (choć lżejsze) niż jego odpowiedniki w tej klasie, i świetnie trzyma się drogi podczas rozwijania wysokich prędkości. Daje to kierowcy poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Grand, jako człon nazwy jest tu jak najbardziej uzasadniony.

Nieco mniej uzasadniony wydaje się jednak człon Sport. Auto prowadzi się świetnie, ale, choćby z uwagi na masę ową "sportowość" należy wziąć w cudzysłów. Czuć to choćby przy ruszaniu - jak już opisałam, powolnie majestatycznym. Co prawda obiecywane 8,7 sekundy do setki robi wrażenie w specyfikacji, ale w codziennej jeździe nie jest tak mocno odczuwalne. Również przejście w tryb Sport nie robi większej różnicy. Wcale nie narzekam - to wciąż auto o świetnych właściwościach jezdnych. Ale cały ten Sport jest tu jednak nieco na wyrost.

Nie można również zapomnieć o wyposażeniu. W przypadku tego auta projektanci ze stajni Opla pokazali na co ich stać - aspiracje Insigni do miejsca w klasie Premium mają mocne pokrycie. Wrażenie robi zwłaszcza wersja Elite. Dwa pakiety Asystenta Kierowcy, w tym kamera cofania, tempomat adaptacyjny, zaawansowany system parkowania, układ ostrzegania o pojeździe w martwym polu, układ ostrzegania o zbliżającym się z tyłu pojeździe. Szczególne wrażenie robi kamera "Opel Eye" rozpoznająca znaki drogowe oraz wyświetlanie tych znaków - wraz z aktualną prędkością - na specjalnym wyświetlaczu przeziernym (Head-Up Display) ulokowanym na przedniej szybie. Przesiadka do aut bez tych udogodnień jest naprawdę bolesna! Insignia w tej wersji jest samochodem, który wspomaga kierowcę niemal na każdym kroku. Chwilami ma się wręcz wrażenie jazdy na "autopilocie".

Krótko, podsumowując wątek wrażeń z jazdy, jest naprawdę dobrze! "Czepianie się" czegokolwiek byłoby szukaniem dziury w całym. Projektanci Opla włożyli dużo wysiłku w przekonanie potencjalnego klienta, że samochód wart jest swojej, wcale nie niskiej, ceny. 

Jakiej? By kupić Opla Insignię trzeba wydać przynajmniej 100 tys. zł, ale już na auto ze 170-konnym dieslem i wysokim poziomem wyposażenie trzeba przygotować około 30 tys. zł więcej.

Anna Kowalska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy