AMG GT S. Ten samochód to przepustka do raju

Możliwość poprowadzenia ponad 500-konnego Mercedesa AMG GT S spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Radości i ekscytacji towarzyszyło jednak zupełnie normalne uczucie niepokoju. Teraz wiem jednak, że warto było przezwyciężyć obawy i wyruszyć w kilkugodzinną przejażdżkę tym rasowym "supercarem"...

Nie było lekko. Po południu padało, a w takich warunkach każdorazowe dodanie gazu musi być dobrze przemyślane. Odbierając kluczyki - na pocieszenie - usłyszałem jednak, że komputer ustawiony został w tryb komfort, więc - przy odrobinie rozsądku - auto powinno "poprowadzić się jak Mazda".

Mercedes czekał na parkingu. Z zewnątrz wydawał się niewielki, może poza ekstremalnie długą, piękną, maską i potężnymi czarnymi felgami, przez które prześwitywały niewiele mniejsze, lakierowane na złoto, zaciski.

Perspektywa zmieniła się po wejściu do środka. Siedzenie kilkanaście centymetrów nad asfaltem i ponaddwumetrowa maska przed oczami sprawiają, że kierowca staje się mniejszy. Poczułem się, jak w statku kosmicznym, a nie samochodzie. Ogromne zegary, ekran multimedialny, dotykowy kontroler i rzędy tajemniczych przycisków. Wśród nich były jednak dwa szczególne, które musiałem znać. Pierwszy służył do zmiany trybu jazdy - dostałem polecenie, aby go nie dotykać i - wierzcie mi - nie miałem takiego zamiaru. Na drugim było napisane Engine Start/Stop.

Reklama

Mercedesem AMG GT zachwycicie się co najmniej trzy razy - po pierwszym spojrzeniu, po zajęciu miejsca za kierownicą i wciśnięciu wspomnianego przycisku Start. A więc po kolei...

Schemat jest prosty, ponieważ miałem do czynienia z klasycznym automatem - noga na hamulec i Start. Ułamek sekundy później za moimi plecami rozległo się głośne i złowieszcze warknięcie wydechu 4-litrowej Vósemki. Ciarki przeszły mi po plecach i natychmiast uświadomiłem sobie, że jestem w motoryzacyjnym raju. To bez wątpienia jeden z najlepszych mechanicznych zespołów świata - szkoda tylko, że tak trudno o bilety na jego występ.

Nie mogłem jednak stać na parkingu i napawać się brzmieniem silnika. Odciągnąłem dźwignię zmiany biegów w pozycję D i zdjąłem nogę z hamulca. Reszta działa się już bardzo szybko - dosłownie i w przenośni.

Tryb jazdy komfort sprawił, że mocniejsze wciśnięcie gazu nie powodowało kolizji z poprzedzającym samochodem. Dzięki temu Mercedes prowadził się bardzo komfortowo i spokojnie. Przy zachowaniu odrobiny rozsądku za jego kierownicą mógłby usiąść każdy. Zgromadzonej pod maską mocy nie dało się jednak uśpić. Mocniejsze wciśnięcie gazu od prawdziwej eksplozji mocy dzieliła zaledwie chwila, może sekunda. Po niej AMG GTS z rykiem wyrywał do przodu, zostawiając w tyle każdego, kto w swojej naiwności myślał, że może się z nim mierzyć. 503 KM i przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 3,8 sek. mówią same za siebie.

Bestia okazała się jednak wyjątkowo potulna i usłuchana, co było oczywiście zasługą trybu jazdy dla laików mojego pokroju. Na równej i suchej nawierzchni wyrywała do przodu z niebywałą precyzją. Zmartwieniem był wyłącznie niezwykle przyjemny ból miażdżonych trzewi - uczucie jedyne w swoim rodzaju, które jak nic innego wzmaga produkcję adrenaliny.

Nieco inaczej Mercedes zachowywał się na nierównej nawierzchni - tam konieczne były mocny zacisk rąk na kierownicy i delikatna walka. Najadłem się przy tym strachu, ale satysfakcja z pokonania bestii była ogromna.

Po osiągnięciu pewnej prędkości było już tylko lepiej. Samochód prowadził się znakomicie i bardzo pewnie. Przyspieszenie wgniatało w fotel, a ryk potężnego silnika przyprawiał o gęsią skórkę. W takim samochodzie bardzo trudno odmówić sobie prędkości - szczególnie na drodze szybkiego ruchu. Trzeba bardzo uważać na przepisy - wszak przyspieszenie od 0 do 200 km/h trwa mniej niż 10 sekund!

Jazda takim samochodem jest przyjemnością trudną do opisania. Pozycja za kierownicą, kosmiczne wnętrze, wspomniana potężna maska - wszystkie te elementy nadają autu niepowtarzalnego charakteru.

Na drodze zmienia się wszystko. Stajesz się nie tylko szybszy, ale również jakby ważniejszy. Nagle wszyscy zaczęli ustępować mi miejsca, ułatwiać zmianę pasa. Nie dziwię się, zrobiłbym to samo, aby móc chociaż kilka chwil popatrzeć na TAKI samochód. Spotkałem się z bardzo przyjemnymi reakcjami innych kierowców - na widok AMG GT machali i pokazywali gest znaczący "ok" - cieszyli się widokiem wyjątkowego samochodu. I ja czułem się wyjątkowo. W końcu byłem w motoryzacyjnym raju.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy