Lancer - dobre auto, za dobrą cenę

Powoli kończy się nasz test mitsubishi lancera. Samochód do tej pory pokonał bezawaryjnie ponad 15 tysięcy kilometrów. Dziś prezentujemy kolejną garść spostrzeżeń dotyczących jego eksploatacji.

Samochód trafił w ręce kolejnego czytelnika. Oto jego wrażenia:

Kilka dni temu miałem przyjemność zasiąść za kierownicą mitsubishi lancera w wersji sportback z silnikiem o pojemności 1.8 l i mocy 143 KM. Moje oczekiwania co do testowanego samochodu były bardzo duże, bo przecież nazwa "lancer" musi do czegoś zobowiązywać. Jednak z drugiej strony nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać po samochodzie, który kosztuje niewiele ponad 70 tysięcy zł.

Zapomnieli o tyle

Auto może się pochwalić bardzo atrakcyjnym przodem, który rzuca się w oczy dzięki dużemu i podkreślonemu wlotowi powietrza. Szczerze przyznam, że patrząc na agresywną i drapieżną maskę lancera, miałem wrażenie, że stoję przed sportową maszyną, która kryje w sobie dużą moc.

Reklama

Niestety z tyłem auta jest dużo gorzej. Według mnie jest on zbyt długi i najkrócej mówiąc brzydki. Wygląda to tak, jakby inżynierowie mieli pomysł tylko na połowę samochodu, a bagażnik zapożyczyli z jakiegoś taniego i tandetnego "koreańczyka". Jedynym plusem jest spojler nad tylną szybą, który dodaje lancerowi charakteru.

Gdyby nie ten plastik

W środku auto również nie powala na kolana. Deska rozdzielcza ma ładny kształt, ale niesmak budzi ogrom plastiku, którym "wyścielono" wnętrze lancera. Zegary są osadzone bardzo dobrze i nie ma problemów z odczytem np. prędkościomierza.

Kierowca ma łatwy i prosty dostęp do pokręteł od klimatyzacji, które zwłaszcza w nocy (kiedy są podświetlone na czerwony kolor) świetnie wyglądają. W oczy razi jednak wykończenie ze wspomnianego już plastiku, który ma za zadanie udawać aluminium...

W iPadzie nie ma kamerki...

Lewarek zmiany biegów jest dobrze umiejscowiony, a wrzucanie poszczególnych biegów przebiega sprawnie. Zastanawiam się jednak, po co inżynierowie stworzyli podłokietnik, który w ogóle nie spełnia swojej funkcji. A dzieje się tak dlatego, gdyż jest on po prostu za krótki. Być może większość z kierowców nie zwraca uwagi na takie detale, ale dla mnie ten szczegół był bardzo irytujący.

Jadąc lancerem miałem poczucie, że albo siedzę zbyt daleko od przedniej szyby, albo zbyt blisko. Trudno było mi znaleźć optymalną pozycję, do czego niewątpliwie przyczyniła się również kierownica, którą regulować można tylko w jednej płaszczyźnie (od razu na myśl przyszedł mi iPad firmy Apple, w którym "zapomniano" zainstalować kamery internetowej). Samochód natomiast jest przestronny i kierowca, oraz pasażerowie nie powinni mieć problemu z miejscem.

"Szóstka" bardzo pożądana

Lancer z silnikiem 1.8 l i mocy 143 KM przyspiesza stosunkowo dobrze, ale trwa to tylko do trzeciego biegu. Później auto wyraźnie "zamula" i nie jest już tak dynamiczne. Jadąc grubo ponad 100 km/h ma się wrażenie, że przydałby się jeszcze jeden (szósty) bieg, gdyż auto wyraźnie męczy się na piątce. Ruszając z mocniej dociśniętym pedałem gazu, można usłyszeć przyjemny dla ucha dźwięk wydobywający się z silnika lancera.

W ciemności po dziurach

Samochód dobrze znosi dziury w drodze. Podwozie w lancerze nie jest ani zbyt miękkie, ani zbyt twarde - co oznacza, że samochodem podróżuje się komfortowo.

Dla osób, które noce spędzają "za kółkiem", istotną sprawą jest oświetlenie drogi, z czym lancer radzi sobie wyśmienicie. Światła mimo tego, że nie są ksenonowe, idealnie rozświetlają drogę zarówno wzdłuż, jak i wszerz.

Kto powinien kupić lancera?

Zastanawiam się dla kogo przeznaczony jest samochód , który do połowy wygląda na sportową maszynę, ale zachowuje przy tym funkcjonalność rodzinnego pojazdu. Czy nie jest on zbyt nudny dla młodych ludzi i zbyt ekstrawagancki dla starszych? Mimo wielu wad, jakie posiada lancer, jego stosunkowo niska cena, jak na auto tej klasy, zachęca do jego nabycia.

Łukasz Piątek

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mitsubishi | auto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy