Afera "dieselszwindel"

Masz Volkswagena TDI? To ważne informacje

Ciężar zrekompensowania klientom strat związanych ze sprawą Volkswagena może spaść w dużej części na dilerów aut, bo przepisy zachęcają do korzystania z prawa rękojmi, czyli odszkodowania od sprzedawców - mówi Mariusz Kowolik z kancelarii Sadkowski i Wspólnicy.

Kowolik wskazuje ponadto, że wytaczanie pozwów zbiorowych w tej sprawie może napotkać trudności. "To poszczególni sprzedawcy, a nie Volkswagen Polska będzie adresatem roszczeń z tytułu rękojmi, więc nie będzie tu mowy o jednym pozwanym, który ma przeciwko sobie tysiąc, 10 tys. czy jak się szacuje 140 tys. właścicieli samochodów, których może dotyczyć ta wada w Polsce. Poza tym mamy też podział na konsumentów i przedsiębiorców, osoby, które nabyły produkt przed nowelą przepisów 25 grudnia 2014 r. i po niej" - wyliczał ekspert, który jest radcą prawnym i dyrektorem Działu Prawa Cywilnego i Postępowania Sądowego z kancelarii Sadkowski i Wspólnicy.

Reklama

Według eksperta występowanie z pozwem najbardziej będzie się opłacać firmom, które mają albo leasingują dużą flotę samochodów Volkswagen, ale - jak podkreślał - każdy może i powinien dochodzić swoich praw.

"Właścicielom, a także osobom, które leasingują samochody Grupy Volkswagen, oprócz naprawy aut, którą zresztą koncern już zapowiedział, należy się także rekompensata za utratę wartości samochodu, bo ponieśli oni szkodę majątkową. W Polsce do tej pory parametr emisji spalin nie był z pewnością istotnym determinantem wartości pojazdu, ale jestem przekonany, że m.in. dzięki tej aferze i nagłośnieniu sprawy w mediach, to się zmieni. Informacja, że dany samochód był objęty wadliwością silnika związaną z parametrem emisji spalin niewątpliwie spowoduje, że te auta stracą wiele na wartości" - powiedział Kowolik.

Według eksperta o ile przed wybuchem afery dla zdecydowanej większości polskich klientów poziom emisji spalin nie był istotnym parametrem przy podejmowaniu decyzji o kupnie samochodu, to teraz sytuacja się zmieniła.

"Przeciętny klient nie wchodzi w to, na czym dokładnie polega wada, tylko żyje plotką, która głosi, że przeprowadzenie naprawy i wyeliminowanie problemu zwiększonej emisji spalin, może spowodować spadek osiągów auta. A to już jest istotny czynnik, który może być powodem żądania obniżenia ceny przez kupującego z uwagi na spadek wartości" - ocenił Kowolik. Choć - jak mówił - spadek wartości w konkretnych wypadkach będzie oceniał biegły, to może on sięgać 10-15 proc. wartości samochodu.

Zdaniem Kowolika klienci raczej nie będą się martwić o naprawy, bo Volkswagen je przeprowadzi, dbając o swoją renomę i zgodność z wymaganiami homologacyjnymi. Problem może stanowić natomiast kwestia odszkodowania.

Jak mówił, konsument może wybrać kilka opcji podstawy prawnej do dochodzenia roszczeń. Osoby, które nabyły samochód po 25 grudnia 2014 r., gdy weszła w życie zmiana przepisów w zakresie rękojmi, mogą skorzystać z prawa rękojmi - i wówczas adresatem ich roszczeń będzie diler, który sprzedał im samochód. Sprzedawca z tytułu rękojmi odpowiada bowiem i za ewentualne naprawy, i za utratę wartości pojazdu. Konsumenci, którzy nabyli samochód przed tą datą, nie są pozbawieni ochrony prawnej - mogą dochodzić swoich roszczeń na podstawie przepisów o niezgodności towaru z umową.

Wszyscy konsumenci - nabywcy kwestionowanych modeli aut - mogą się też zwrócić o odszkodowanie bezpośrednio do Volkswagen Polska, na podstawie przepisów o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym dotyczących reklamy wprowadzającej w błąd lub rozpowszechniania nieprawdziwych informacji dotyczących cech produktu.

"W tych przepisach też jest przewidziane roszczenie odszkodowawcze i można skorzystać także z tej drogi, tylko trzeba wybrać: albo, albo. Można sobie też wyobrazić roszczenie do koncernu o odszkodowanie lub zadośćuczynienie w oparciu o przepisy dotyczące naruszenia dóbr osobistych - chodzi np. o przypadek, gdy ktoś o ekologicznym nastawieniu kupił auto właśnie ze względu na jego niską emisję spalin i jest w szoku, że zatruwał środowisko. W Polsce jest to novum, ale myślę, że powoli idziemy w tę stronę" - wyjaśniał ekspert. Jak jednak podkreślił, dla większości nabywców aut grupy Volkswagen właściwym adresatem roszczeń będzie sprzedawca samochodów, dlatego afera Volkswagena to w Polsce w dużej mierze problem sprzedawców.

"Mogą oni co prawda występować z tzw. roszczeniem regresowym do Volkswagena, ale to zależy od umów, jakie zawarli z koncernem. Normalnie, gdy kupujący będący konsumentem skorzysta z przepisów o niezgodności towaru z umową lub rękojmi, sprzedawca może dochodzić roszczeń regresowych od podmiotu, od którego on sam nabył wadliwy towar. Tak jest w tym przypadku, ale w stosunkach między przedsiębiorcami, gdzie nabywcą auta był nie-konsument, jest tendencja do dowolnego modyfikowania przepisów o rękojmi, a musimy też pamiętać o relacji łączącej dilerów z Volkswagen Polska. To trudna sytuacja dla dilerów, gdyż z jednej strony muszą oni uwzględniać roszczenia nabywców, z drugiej strony pewnie będą się obawiać, by bezpardonowo zaatakować koncern roszczeniami regresowymi" - mówił ekspert.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Volkswagen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy