Oszustwo na chorą córkę. Kierowcę wydała 4-latka

W całej Polsce zdarzają się sytuacje, gdy policjanci z uwagi na stan wyższej konieczności pomagają kierowcom w jak najszybszym dotarciu do szpitala. Eskortują samochody w przypadku zagrożenia dla życia, zdrowia czy porodu. W Rybniku doszło do sytuacji, w której kierowca chciał nadużyć zaufania policjantów. Mężczyzna okłamał stróżów o konieczności pilnego przewiezienia chorej córki do lekarza.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneINTERIA.PL

Policjanci z  Rybnika zauważyli samochód, który zawrócił w miejscu niedozwolonym. Funkcjonariusze pojechali za nim i po przejechaniu kilkuset metrów zatrzymali kierowcę kontroli. Z auta wysiadł mężczyzna, który podbiegł do radiowozu. Zaczął tłumaczyć, że pilnie musi zawieźć córkę do przychodni. Policjanci  postanowili pomóc, najpierw jednak sprawdzili czy w samochodzie jest dziecko oraz czy potrzebuje pomocy.

W foteliku siedziała 4-letnia dziewczynka, która powiedziała policjantom, że wcale nie jest chora i nie jadą z tatą do lekarza. Mundurowi postanowili wylegitymować zakłopotanego ojca lecz nie posiadał on przy sobie dokumentu tożsamości. Początkowo podawał także nieprawdziwe dane, jednak stróże prawa ustalili, że kierowcą jest 37-letni mieszkaniec Rybnika z czynnym zakazem prowadzenia pojazdów mechanicznych. Wcześniej stracił uprawnienia za jazdę po pijanemu. Tym razem kierowca był trzeźwy. Policjanci podjęli decyzję o usunięciu samochodu z drogi.

Co zaskakujące, kilka godzin później, inny patrol rybnickiej drogówki zatrzymał do kontroli samochód. Okazało się, że za jego kierownicą znowu siedzi 37-letni "bohater" wcześniejszej interwencji.

Teraz kierowca ten musi liczyć się z konsekwencjami swojego zachowania. Odpowie za wprowadzenie w błąd policjantów oraz dwukrotne złamanie zakazu sądowego. Grozi mu do 3 lat więzienia.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas