Rowerzysto, czy potrafisz w ogóle myśleć?
Pozornie pytanie zawarte w tytule wydawać się może retoryczne. Niby wszyscy ludzie mają mózg, mają go też psy, koty, a nawet żaby i ślimaki. Rzecz tylko w tym, do czego on danemu osobnikowi służy. W przypadku niektórych rowerzystów można mieć poważne wątpliwości, czy ich mózg pracuje prawidłowo, a w szczególności czy jest zdolny do myślenia i przewidywania...
Od razu zaznaczę, że poniższy tekst NIE JEST atakiem czy nagonką na wszystkich użytkowników rowerów. Znam rowerzystów myślących, mających świadomość, iż nie są sami na drodze, uwzględniających nie tylko swoje widzimisię, ale zasady poruszania się w cywilizowanym ruchu drogowym. Co więcej, sam też jeżdżę na rowerze. Wystarczy jednak poobserwować, co wyprawia - niestety - większość rowerzystów. Jest to specyficzne połączenie głupoty, brawury i lekkomyślności z ostentacyjnym lekceważeniem wszelkich przepisów, często zaprawione w dodatku sporą dozą agresji i chamstwa.
To swoiste kuriozum. Osoba niepełnoletnia musi mieć kartę rowerową, aby kierować takim pojazdem po drogach publicznych. Ten wymóg też jest zresztą czystą polską fikcją, bo mnóstwo małolatów jeździ bez żadnej karty i nikt się tym nie przejmuje.
Osoba, która ukończyła 18 lat, może natomiast kierować rowerem bez żadnych uprawnień. Czyżby oznaczało to, że po osiągnięciu "osiemnastki" rozum i wiedza o przepisach ruchu same napływają do głowy?
Niestety tak nie jest. Nikt nie przeprowadza też choćby elementarnych badań lekarskich pozwalających stwierdzić, czy rowerzysta nie jest przypadkiem chory umysłowo, czy w ogóle widzi, czy nie ma zaburzeń równowagi itd.
Zgodnie z polskim chorym prawem rowerem może więc kierować, poruszać się pomiędzy samochodami i pieszymi osoba z ogromną wadą wzroku, mająca zaburzenia koordynacji psychoruchowej, a w dodatku będąca agresywnym paranoikiem z zespołem maniakalnym...
Drugim "przywilejem" rowerzystów jest też brak jakichkolwiek znaków identyfikacyjnych pojazdu, brak obowiązku wykupienia polisy OC, a ponadto nikłe zainteresowanie policji i straży miejskich wyczynami lekkomyślnych cyklistów.
Ilu rowerzystów zostało ukaranych za przejechanie przy czerwonym świetle przez skrzyżowanie lub przejście dla pieszych? Ilu za jazdę wzdłuż po przejściu dla pieszych? To są przypadki, które można policzyć na palcach jednej ręki.
Na domiar złego media tworzą obraz biednego, "niechronionego" rowerzysty, który powinien mieć specjalne przywileje, bo rzekomo jest taki słaby i zagrożony wśród samochodów.
Wydaje się setki milionów złotych na drogi dla rowerów, na śluzy rowerowe, a cykliści mają to głęboko gdzieś i jeżdżą, jak im się podoba. A to po chodniku, a to po trawniku, a nawet po autostradzie, Im wszystko wolno...
Obejrzyjcie ten film. Chyba nie wymaga on komentarza. Rozpędzony dzieciak przejeżdża tuż przed samochodem. Gdzie są rodzice? A gdyby kierowca go potrącił, zaraz w oczach mediów i gawiedzi stałbym się godnym potępienia zbrodniarzem.
Drugi rowerowy ryzykant skręca tuż przed samochodem. Kolejny jedzie po przejściu. Następny ostentacyjnie lekceważy światło czerwone, wjeżdża zygzakiem na skrzyżowanie. No pewnie, sygnalizacja jego nie dotyczy, on jest polskim cwaniaczkiem i nikt mu niczego nie będzie narzucał.
Potem jeszcze jeden "inteligentny inaczej", ubrany w czerwoną kurtkę, najpierw z przejścia dla pieszych wjeżdża na jezdnię, a potem nieoczekiwanie, tuż przed maską samochodu ponownie skręca na drugie przejście. Zmusza kierowcę do gwałtownego hamowania i jeszcze się odgraża. Jest wreszcie i taki, który uderza w bok przejeżdżającego tramwaju.
Przepraszam, ludzie, czy wy jesteście normalni? Czy takie zachowania nie są przypadkiem charakterystyczne dla jakichś niedorozwiniętych neandertalczyków? Może tego rodzaju cykliści są reliktami i zatrzymali się na pewnym etapie rozwoju? Wszystko na to wskazuje.
Prezentowane tu idiotyczne, bezczelne i niebezpieczne wyczyny rowerzystów sprawiać mogą wrażenie, iż wszyscy oni uczestniczą w jakimś szaleńczym wyścigu. Pędzą na złamanie karku, wykazują niezwykłą niechęć do przyhamowania, nie mówiąc już o zatrzymaniu się.
Patrząc z bardziej behawiorystycznego punktu widzenia można stwierdzić, iż taki prymitywizm przypomina chomika w klatce, biegającego w kołowrotku i nie mogącego przestać. Tyle, że oni, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, kręcą pedałami.
Rowerzystom kodeks drogowy daje pewne uprawnienia, ale to nie oznacza, iż można z nich korzystać bez zachowania zasad rozsądku i odrobiny wyobraźni. Popatrzcie z kolei na ten filmik. Młody ambitny cyklista wytyka błędy kierowcom i w wielu przypadkach formalnie ma nawet rację.
Tyle tylko, że zapomina, iż na drodze nie zawsze wszystko jest takie łatwe i oczywiste. W szczególności dotyczy to przejazdów dla rowerzystów. W wielu przypadkach skręcający samochodem kierowca ma ograniczoną widoczność i może nie zauważyć zbliżającego się z tak dużą prędkością rowerzysty.
Nasz młody miłośnik pedałowania wygraża, macha rękami, stara się na siłę egzekwować swoje prawa, o których tyle słyszał. Przy tym sam narusza przepisy i popełnia błędy. A gdzie tu odrobina życzliwości, wyrozumiałości, tolerancji?
Gdybym ja tak jeździł samochodem, zaliczałbym 10 stłuczek każdego dnia, a trup słałby się gęsto, także wśród rowerzystów. Wykorzystywałbym bezwzględnie swoje prawa i rozjeżdżał tych, którzy mi wjadą pod maskę. Czy o to chodzi? Radzę temu młodemu koledze, by dał trochę na luz, bo kiedyś ktoś go zaskoczy i albo uderzy go samochodem, albo trafi na podobnego sobie osobnika, który pięścią spróbuje mu wytłumaczyć swoje racje. W obu przypadkach może to okazać się niemiłe.
A na koniec specjalny pokaz. Pan rowerzysta sam nagrywa swoje wyczyny i dumny z nich, publikuje filmik w internecie. Już jego tytuł jest znamienny: Rowerem szybciej niż autem 65km/h przez miasato. + 50 punktów karnych (pisownia oryginalna).
Nasz bohater łamie jeden przepis za drugim, mknie tuż obok pieszych idących chodnikiem lub przechodzących przez jezdnię, oczywiście ignoruje czerwony sygnał, dopisując żartobliwy (w jego mniemaniu) komentarz, że światła są nikomu niepotrzebne. W dodatku wyjeżdża z dużą prędkością spomiędzy pojazdów stojących przed przejściem. Na szczęście nie potrącił jakiejś staruszki lub dziecka. Warto odnaleźć ten film w internecie i zobaczyć, jakie były komentarze pod adresem autora tego pseudowyczynu. Sami rowerzyści nie mogli nadziwić się głupocie swojego kolegi.
Jeden z internautów pisze: Kilkakrotnie przejeżdżasz na czerwonym, zagrażasz bezpieczeństwu ludzi. Jadąc z taką prędkością jesteś w stanie zabić siebie uderzając na przykład w słup lub co gorsza siebie i pieszego jeśli w niego uderzysz... Nie wierzysz? Skorzystaj choćby z drugiej zasady dynamiki Newtona i sobie policz z jaką siłą jesteś w stanie uderzyć przy twojej masie i takiej prędkości... mózg na ścianie. Psychol, pan szos, brak słów...
Rowerzyści to wyjątkowo specyficzna grupa. Od innych uczestników ruchu żądacie poszanowania. Piesi mają wam schodzić ze ścieżek rowerowych, bo jak nie to mogą zarobić z buta od jaśnie pana na rowerze. Kierowcy mają was przepuszczać, usuwać się z drogi, bo jak nie, to potraficie walić pięścią w dach auta i wyzywać A sami co robicie? Lekceważycie wszystkich dookoła i żądacie szacunku? Myślicie, że wszystko wam wolno? Nie jesteście świętymi krowami.
W wielu krajach, np. we Francji, Wielkiej Brytanii czy Szwajcarii władze tych państw podjęły już zdecydowaną walkę z rowerowym piractwem. Sypią się surowe mandaty i to przynosi skutki.
Najwyższy czas, aby i nasza policja zainteresowała się tym problemem. Może warto takim piratom konfiskować rowery?
Jestem jak najbardziej za zdrową, partnerską współpracą wszystkich uczestników ruchu. Nie może być jednak tak, że grupa oszołomów na dwóch kółkach narzuca swoje warunki wszystkim, domaga się coraz większych praw i czuje się bezkarna. To jest chore!
Sezon rowerowy właśnie rozkwita. Ilu z was zginie? Ilu spowoduje na jezdni zagrożenie? Ilu zostanie rannych? A ilu dostarczy poważnych kłopotów innym uczestnikom ruchu, którzy będą mieli tego pecha, że spotkają was na drodze?
Polski kierowca