Polski kierowca

"Polski kierowca" nie nadaję się do baletu. A ty do kierowania autem?

Kiedy patrzę na nieudolne poczynania wielu kierowców, na zadziwiającą bezradność w prostych sytuacjach drogowych, na zupełny brak wyczucia gabarytów pojazdu i wyobraźni przestrzennej, na podstawowe błędy podczas jazdy i parkowania, to zastanawiam się, dlaczego ci ludzie mają w ogóle prawo jazdy? Czy zanim uzyskają ten dokument, nie należałoby przeprowadzać badań określających predyspozycje do kierowania pojazdem?

 Kiedy patrzę na nieudolne poczynania wielu kierowców, na zadziwiającą bezradność w prostych sytuacjach drogowych, na zupełny brak wyczucia gabarytów pojazdu i wyobraźni przestrzennej,  na podstawowe błędy podczas jazdy i parkowania, to zastanawiam się, dlaczego ci ludzie mają w ogóle prawo jazdy? Czy zanim uzyskają ten dokument, nie należałoby przeprowadzać badań określających predyspozycje do kierowania pojazdem?

Takie badania są powadzone, ale tylko dla kandydatów na kierowców zawodowych. Osoby, które mają kierować autobusem, ciężarówką, taksówką, pojazdem uprzywilejowanym, muszą przejść badania psychologiczne nazywane popularnie psychotechniką.  Są one zresztą okresowo powtarzane. Pozostali kierowcy, tzw. amatorzy, żadnych badań nie przechodzą. Czyżby oznaczało to, że na drodze są mniej niebezpieczni, stanowią mniejsze zagrożenie dla innych?

Amator groźniejszy od zawodowca

Jest wręcz przeciwnie! Kierowcy zawodowi mają zazwyczaj znacznie większe doświadczenie, a więc już choćby z tego powodu lepiej radzą sobie w trudnych sytuacjach.  Niejedno już na drodze widzieli, nieraz musieli wychodzić z opresji, przemierzają codziennie ponad 100 km, a czasem nawet kilkaset. Amatorzy jeżdżą natomiast z reguły po stałych trasach: z domu do pracy, z pracy do domu, po zakupy, po dziecko do szkoły itd. Pokonują znacznie mniej kilometrów. Mają więc mniejszą wprawę, znacznie skromniejsze doświadczenie.

Reklama

Co więcej, dla kierowcy zawodowego jazda samochodem jest pracą, a zatem zdaje on sobie sprawę, że  rażące uchybienia, lekceważenie zasad bezpieczeństwa grozić mogą utratą zawodu. Mniej skłonny jest więc do szczeniackich popisów, do nieobliczalnych zachowań. Dla amatora samochód jest tylko środkiem transportu, a czasem także narzędziem do podbudowania własnego ego, wydłużenia tego, co zbyt małe, rozładowania stresów itd. Amator nie ryzykuje tak wiele, jak zawodowiec.  Jak mu zabiorą prawo jazdy, to będzie jeździł i bez niego, bo w Polsce kary za kierowanie bez uprawnień są wręcz śmieszne. 

Nie można oczywiście generalizować, zdarzają się wyjątki i w jednej, i w drugiej grupie. Bywają kiepscy zawodowcy i bardzo dobrzy kierowcy - amatorzy. Nikt mi jednak nie powie, że wprawa i doświadczenie są bez znaczenia.

Amatorzy nie jeżdżą autami z gumy

Skutki wypadku spowodowanego przez amatora lub zawodowca są takie same. Pieszy potrącony przez małe autko, kierowane rączkami niedoświadczonej (na drodze) dziewczyny lub zakompleksionego chłopaczka pragnącego wykazać, jakim to jest mistrzem, odniesie takie same rany, jak w przypadku uderzenia pojazdem prowadzonym przez kierowcę zawodowego. Amatorzy nie jeżdżą samochodami wykonanymi z gumy lub styropianu, a zatem pojazdy te nie są one niegroźnymi zabawkami.

Nie ma przy tym żadnego znaczenia, czy ktoś uderzy w pieszego samochodem osobowym czy ciężarówką albo autobusem. Nie jest więc prawdą, że ci, którzy prowadzą duże pojazdy, stwarzają potencjalnie większe ryzyko.

Skutki wypadku mogą być nawet gorsze  w przypadku kierowcy amatora, bo zawodowiec będzie do końca ratował się przed najgorszym, podczas gdy amator zazwyczaj wciśnie do oporu pedał hamulca i czeka na rozwój zdarzeń. O ile oczywiście tego przechodnia w ogóle zauważy...

Pokutuje głupi stereotyp

Dlaczego zatem badania "psychotechniczne" nie obowiązują wszystkich kierowców? No właśnie, to są rezultaty uproszczonego i naiwnego myślenia, błędnego stereotypu.  Mówi się: kierowca autobusu wozi wielu ludzi, to ogromna odpowiedzialność... Kierowca ciężarówki musi mieć szczególne umiejętności, by kierować tak "wielkim" pojazdem.

Mam wrażenie, że ci, którzy tworzyli przepisy, nigdy sami nie kierowali ciężarówką lub autobusem. To oczywiście prawda, że takimi pojazdami jeździ się nieco inaczej, niż małym autkiem, że trzeba mieć więcej wyobraźni, orientacji przestrzennej itd. Ale czy to oznacza, że te cechy nie są potrzebne za kierownicą małego suzuki, toyotki lub fiacika?

Porównajmy statystyki. To amatorzy, kierujący autami osobowymi, powodują  najwięcej wypadków, Uwzględniam przy tym, rzecz jasna, różnice w liczebności jednych i drugich pojazdów. Ze statystyk wynika jednak, że każdego roku na 1000 kierowców dużych pojazdów (autobusów i ciężarówek), tylko 1 kierujący powoduje groźny wypadek. W przypadku samochodów osobowych  na 1000 kierowców aż 10 staje się sprawcami takiego zdarzenia. To mówi samo za siebie.

Psychotechnika dla wszystkich?

Nie twierdzę, że odbycie badań psychologicznych w specjalistycznej pracowni gwarantuje, iż kierowca będzie bezpieczny, a jego kwalifikacje odpowiednie. Sam wielokrotnie odbywałem takie badania i moim zdaniem powinny być one bardziej nowoczesne, dostosowane do realiów dzisiejszego ruchu drogowego. Trudno też wykluczyć, iż wszyscy przechodzą takie badania uczciwie. Znane są przypadki podstawiania kolegów na badanie, ale w tym kraju kombinatorstwo i różne szwindle są przecież na porządku dziennym.

Niemniej jednak jestem głęboko przekonany, że gdyby wprowadzono psychotechnikę dla wszystkich kandydatów na kierowców, to co najmniej 20% tych, którzy dziś jeżdżą po naszych drogach, nie otrzymałoby prawa jazdy. Analogicznie, ci, którzy już jeżdżą, musieliby pożegnać się z tym dokumentem.

Kto do odstrzału?

Dzięki takim badaniom moglibyśmy wyeliminować tych, którzy są naprawdę niebezpieczni, a więc osobników nieobliczalnych, nieodpowiedzialnych, skłonnych do ryzykanckich wybryków, traktujących samochód lub motocykl jako kolejną zabawkę w grze komputerowej. Specjalistyczne badania potrafią określić osobowość kandydata na kierowcę.

"Psychotechnika" pozwoliłaby także na wyeliminowanie osób, które mają wady organiczne lub funkcjonalne wpływające negatywnie na kierowanie pojazdem. Czasem nawet o nich nie wiedzą! Mam na myśli zaburzenia koordynacji psychoruchowej, wydłużony czas reakcji, trudności w koncentracji, niedowidzenie w ciemnościach, problemy z oceną odległości itd. Są to przecież czynniki mające podstawowy wpływ ba bezpieczeństwo. Trudno je jednak wykryć podczas rutynowych i powierzchownych badań lekarskich, jakie odbywają kandydaci na kierowców.

Dotyczy to w znacznej mierze ludzi starszych, ale  nie tylko.

To nie są kolejne szykany

Ja wiem, co zaraz napiszecie w komentarzach - że upadłem na głowę, że proponuję kolejne szykany wobec biednych kierowców, którzy są przecież tacy wspaniali, wiedzą wszystko najlepiej i jeżdżą wprost po mistrzowsku. Zadajcie sobie jednak pytanie, czy tak  jest w istocie? Czy wszyscy muszą mieć prawo jazdy?

Ja na przykład wiem, że nie nadaję się do baletu i nigdy nie odważyłbym się wystąpić w tej branży, bo robiłbym z siebie głupka, a mój popis byłby żenadą. Nie umiem też robić na drutach, szydełkować, nie nadawałbym się na kucharza itd.   A tak na marginesie, w naszym kraju mnóstwo jest ludzi, którzy nie wiadomo jakim cudem zajmują określone stanowiska, a ich działania przypominają właśnie moje niedoszłe baletowe wysiłki...

Tyle tylko, że niekompetentny urzędnik, zakłamany i dyletancki polityk nie czynią bezpośredniego zagrożenia. Nikogo nie zabijają, przynajmniej nie natychmiast. Za to kierowca-wariat, kierowca oszołom albo kierowca - nieudacznik  takie zagrożenie mogą stworzyć. Popatrzcie, jak jeżdżą ludzie wokół was, co wyczyniają na drodze. Czujecie się wśród nich zupełnie bezpieczni? Powtórzę zatem raz jeszcze pytanie: czy każdy musi być kierowcą?

Polski kierowca

Polub MOTO INTERIA na Facebooku. Tam znajdziesz więcej zdjęć, ciekawostki i... konkursy. Do wygrania wkrótce samochód na weekend!. Wystarczy kliknąć TUTAJ

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy