Le Mans 24h. Szalone liczby
Nowa era hipersamochodów w Le Mans rozpoczęła się od zwycięstwa Toyoty GR010 Hybrid, a wyścig tradycyjnie dostarczył niesamowitych emocji od deszczowego startu po samą metę. Na chłodno, przy pomocy liczb, podsumujemy najważniejsze wydarzenia 89. edycji najbardziej wymagającego i nieprzewidywalnego wyścigu świata.
Le Mans Hypercar (LMH) - nowa, najwyższa klasa zadebiutowała w tym roku w wyścigach długodystansowych, a tegoroczne Le Mans było pierwszym sprawdzianem dla tych samochodów na dystansie 24 godzin. Obawy o niezawodność w takim przypadku zawsze s uzasadnione. Na mecie w niedzielę zameldowało się wszystkie pięć aut, które wystartowały do wyścigu w sobotę, choć oczywiście pod drodze mniejszych lub większych problemów nie brakowało. Co więcej, zajęły one pięć pierwszych miejsc w klasyfikacji generalnej.
Pierwszym zwycięzcą Le Mans 24h w erze hipersamochodów została Toyota GR010 Hybrid, którą na zmianę prowadzili Mike Conway, Kamui Kobayashi i José María López. Dla tego trio był to też pierwszy triumf w tym wyścigu. Dla Japończyka było to tym ważniejsze osiągnięcie, że od lat imponuje formą w kwalifikacjach. To za jego sprawą Toyota z numerem 7 cztery z ostatnich pięciu wyścigów w Le Mans zaczynała z pole position. Ale dopiero w 2021 roku Kobayashi poznał smak szampana na najwyższym podium tego wyścigu.
Dla Toyoty to już czwarte wygrane Le Mans 24h. Japoński producent jest niepokonany od 2018 roku i awansował na szóste miejsce w tabeli wszech czasów pod względem liczby zwycięstw. Co ciekawe, Toyota jest pierwszym producentem, który wygrywał rozgrywany we Francji wyścig w trzech różnych miesiącach. Zwyczajowo Le Mans 24h odbywa się w drugim tygodniu czerwca, ale w dwóch ostatnich latach z powodu pandemii przekładano go na wrzesień (2020 rok) i na sierpień (2021 rok). Dwa pierwsze triumfy Toyoty miały miejsce w czerwcu 2018 i 2019 roku.
Zwycięska Toyota GR010 Hybrid pokonała 371 okrążeń (o 16 mniej niż przed rokiem), a dokładny dystans pokonany przez to auto wyniósł 5055,2 km. Średnia prędkość samochodu triumfatorów na dystansie całego wyścigu wyniosła 210,5 km/h. Najlepszy czas jednego okrążenia podczas wyścigu uzyskał Brendon Hartley. Kierowca Toyoty z numerem 8 na 60. okrążeniu wykręcił czas 3 minut, 27 sekund i 607 tysięcznych sekundy. Z kolei Kobayashi, z Toyoty numer 7, osiągnął najwyższą zmierzoną prędkość podczas wyścigu. Na 72. okrążeniu jechał aż 339,1 km/h.
Takie osiągi to zasługa napędu na cztery koła oraz mocnego układu hybrydowego, na który składają się 3,5-litrowy silnik V6 z podwójnym turbodoładowaniem, który osiąga moc 680 KM i przekazuje ją na koła tylne oraz 272-konny silnik elektryczny napędza oś przednią. Łączna moc układu hybrydowego wynosi 500 kW (680 KM), bo na tyle pozwalają przepisy. Układ elektroniczny odpowiednio i zgodnie z przepisami dozuje moc z obu jednostek napędowych, tak by auto poruszało się jak najefektywniej. Cztery zwycięstwa w tym sezonie FIA WEC pokazują, że nie tylko napęd, ale i całe auto spisuje się świetnie.
Wyścig po raz pierwszy odbył się w 1923 roku, a w dotychczasowej historii rywalizacji nie było tylko w 1936 roku ze względu na strajki oraz w latach 19401948 ze względu na II wojnę światową i jej następstwa. Tegoroczna edycja Le Mans 24h była 89. w historii. Na trybunach zasiadło 50 tysięcy widzów, co nie jest rekordem, ale najwyższą dopuszczalną liczbą kibiców w ramach obowiązujących we Francji przepisów. Warto przypomnieć, że przed rokiem kierowcy rywalizowali po raz pierwszy w historii przy pustych trybunach.
Do wyścigu zgłoszono 62 auta i byłby to rekord frekwencji, gdyby wszystkie wystartowały. Niestety, z powodu uszkodzeń podczas jednej z sesji z udziału musiał zrezygnować zespół IDEC Sport, startujący w kategorii LMP2.
Z rywalizacji musiało się wycofać 15 zespołów, najwięcej od 2018 roku (wtedy wycofało się 16 aut). Co więcej, dwa samochody nie przekroczyły linii mety i nie zostały sklasyfikowane. Wielki dramat przeżyli kierowcy auta numer 41 wystawionego przez zespół WRT, w tym Robert Kubica - awaria na pięć minut przed końcem pozbawiła ich zwycięstwa w LMP2 w debiutanckim starcie. Zespół i tak wyścig wygrał w swojej klasie za sprawą auta numer 31.
Piąte miejsce w LMP2 i dziesiąte w klasyfikacji generalnej zajął polski zespół Inter Europol Competition w składzie Kuba Śmiechowski, Alex Brundle i Renger van der Zande, a także osiągnął najwyższą prędkość maksymalną w swojej klasie - 325,8 km/h. Był to dopiero trzeci start polskiej ekipy w tym wyścigu.