Zwrócił uwagę policjantom, dostał dwa mandaty. Sąd nie miał wątpliwości

Kierowca podróżujący przez miejscowość Skorczów zauważył patrol policji dokonujący pomiarów prędkości. Jego uwagę przykuł sposób wykonywania czynności, który mógł być niezgodny z instrukcją obsługi urządzenia. Za zwrócenie funkcjonariuszom uwagi otrzymał dwa mandaty.

Zwrócił uwagę policjantowi i dostał mandat.
Zwrócił uwagę policjantowi i dostał mandat. Tadeusz KoniarzReporter

Zaskakującą historię pana Andrzeja z Krakowa opisała "Gazeta Wyborcza". Jak czytamy w opublikowanym artykule - bohater materiału podróżował z Kazimierzy Wielkiej do Krakowa. W pewnym momencie, na wysokości miejscowości Skorczów jego uwagę przykuli policjanci, którzy dokonywali pomiarów prędkości.

Pan Andrzej i niewłaściwy pomiar prędkości

Pan Andrzej, który od lat zawodowo zajmuje się pomiarami m.in. wielkości elektrycznych zauważył, że funkcjonariusze kontrolują prędkość w sposób nieprawidłowy. Pomiar był bowiem wykonywany na wzniesieniu i na łuku drogi, przez co istniało spore ryzyko, że mógł on być obarczony błędem.

Cytowany przez Gazetę Wyborczą kierowca podkreślił:

Czytałem na temat urządzeń używanych przez policję i wykonywanych za ich pomocą pomiarów prędkości. Jeśli wykonuje się je na łuku drogi, nie wyceluje się dokładnie w obiekt, inny jest kąt przy wzniesieniu. Wiem, że takie zastrzeżenia dotyczące pomiaru w takich warunkach są w instrukcji urządzenia, którego używają policjanci.

Kierowca z Krakowa zwrócił uwagę policjantom

Nie czekając długo pan Andrzej zdecydował się podzielić swoimi spostrzeżeniami z policjantami. Zatrzymał się na pobliskim parkingu i podszedł do funkcjonariuszy  - jak sam twierdzi - spokojnie tłumacząc zasady działania urządzenia pomiarowego. Niestety wtedy sytuacja przybrała niespodziewany obrót.

Policjant, który mierzył prędkość natychmiast poprosił kierowcę o dokumenty. Następnie pan Andrzej usłyszał, że popełnił wykroczenie ponieważ idąc z parkingu nie poruszał się chodnikiem, a ponadto korzystał z niewłaściwej strony drogi. Funkcjonariusz bez żadnej refleksji nałożył na czytelnika Gazety Wyborczej dwa mandaty po 50 zł i wystawił wezwanie na komendę. Do sądu trafił także wniosek o jego ukaranie.

Policjant poczuł się osobiście urażony?

Jak jednak tłumaczy się w artykule pan Andrzej - zaparkował dokładnie na tym samym parkingu, gdzie stał policyjny radiowóz. Nie miał nawet potrzeby poruszania się po jezdni. Co więcej, policjant, który wystawił kierowcy mandaty, nie mógł go widzieć, bo stał odwrócony plecami i dokonywał pomiaru prędkości. Całe zdarzenie podsumowuje słowami:

Pan policjant podjął wobec mnie interwencję, bo bardzo zirytowała go moja sugestia, że wykonywany przezeń pomiar prędkości na wzniesieniu obarczony jest dużym błędem. Poczuł się osobiście urażony i postanowił pokazać mi, gdzie jest moje miejsce.

Pan Andrzej i wyrok w sprawie pomiaru prędkości

Jak czytamy w artykule Gazety Wyborczej - poszkodowany mężczyzna złożył skargę na policjanta do komendanta w Kazimierzy Wielkiej. Ta jednak szybko została odrzucona. Później sprawa trafiła do prokuratury, gdzie sąd skazał pana Andrzeja na 200 zł grzywny i 80 zł kosztów postępowania. Co ciekawe - wyrok zapadł bez jego udziału w zeznaniach.

Kierowca zapowiedział, że stanowczo odwoła się od tego wyroku. Jak sam podkreśla - cała sprawa jest niczym historia z filmu Barei.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas