Wjechał autem do zalewu. To było samobójstwo?

​Nikt nie przyczynił się do śmierci 36-latka, który przed weekendem majowym wjechał samochodem do zalewu w Bliżynie (świętokrzyskie). Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna popełnił samobójstwo.

"W toku czynności procesowych, które są wykonywane, została przeprowadzona sekcja zwłok. Przyczyną zgonu było utonięcie. Ustalenia nie wskazują, że do śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie" - przekazała PAP Małgorzata Gicewicz, zastępca prokuratora rejonowego w Skarżysku Kamiennej.

Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna popełnił samobójstwo. "To wciąż jest przedmiotem ustaleń, jednak przesłuchana została matka pokrzywdzonego i w oparciu o jej zeznania kształtuje się wersja, że pokrzywdzony podjął autonomiczną decyzję  i targnął się na życie" - dodała Gicewicz. 

Ciało 36-latka znaleziono w samochodzie w nocy 30 kwietnia. Mężczyzna prowadząc forda focusa przejechał drogę szutrową, parking i wjechał do zalewu w Bliżynie. Policjanci nie stwierdzili drogi hamowania.

Auto na brzeg wydobyli strażacy. Na miejscu pracowała także grupa płetwonurków z Państwowej Straży Pożarnej w Sandomierzu. Sprawdzali oni zalew, żeby ustalić, czy 36-latek jechał sam. Nikogo więcej nie znaleziono.

"Śledczy również jednoznacznie wykluczyli, aby w pojeździe podróżowały inne osoby. W samochodzie był natomiast pies pokrzywdzonego, który również nie przeżył tego zdarzenia" - dodała.

Trwa ustalanie, czy w trakcie zdarzenia mężczyzna był pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających.

Reklama
PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy