Miał jechać 153 km/h. Mandatu nie przyjął, bo stwierdził, że to niemożliwe
Funkcjonariusze z policyjnej grupy Speed zatrzymali kierującego, który przekroczył dopuszczalną prędkość o ponad 80 km/h. Mężczyźnie, który miał już na swoim koncie podobne wykroczenie z ostatnich dwóch lat, groził mandat w wysokości 5000 zł. Odmówił jednak jego przyjęcia, bo jak stwierdził – to niemożliwe żeby jechał tak szybko.
Niektórzy kierowcy chyba zapomnieli o nowych przepisach, które obowiązują od 17 września 2022 roku. Mowa tu w szczególności o zasadzie tzw. recydywy.
Zasada recydywy. Co to jest i kiedy obowiązuje?
Zgodnie z nią kierowca, który dopuści się jednego z najcięższych wykroczeń w ruchu drogowym kolejny raz w ciągu dwóch lat, zostanie ukarany dwukrotnie wyższym mandatem. W przypadku przekroczenia prędkości kary wyglądają następująco:
- 31-40 km/h - mandat 1 600 zł i 9 punktów karnych,
- 41-50 km/h - mandat 2 000 zł i 11 punktów karnych,
- 51-60 km/h - mandat 3 000 zł i 13 punktów karnych,
- 61-70 km/h - mandat 4 000 zł i 14 punktów karnych,
- 71 km/h i więcej - mandat 5 000 zł i 15 punktów karnych
O tym, że powyższe reguły nie pełnią wyłącznie roli "straszaka" mógł się niedawno przekonać pewien 34-latek z Wrocławia.
153 km/h na ograniczeniu 70 km/h. Twierdził, że to niemożliwe
O zdarzeniu poinformowała Komenda Miejska Policji we Wrocławiu. Funkcjonariusze z policyjnej grupy Speed, którzy patrolowali aleję Jana III Sobieskiego, w pewnym momencie zauważyli szybko poruszającą się Kię Stinger. Kierowca sportowego pojazdu miał jechać z prędkością dochodzącą do 153 km/h przy obowiązującym ograniczeniu do 70 km/h. Przynajmniej tak szybko jechał podążający za Kią nieoznakowany radiowóz.
Kontrola drogowa wykazała, że mężczyzna miał już na koncie podobne wykroczenie z ostatnich dwóch lat. Tym samym funkcjonariusze nałożyli na niego mandat w wysokości 5000 złotych i aż 15 punktów karnych.
34-latek zdecydował się jednak nie przyjmować mandatu. Jak poinformował policjantów - to niemożliwe, by mógł tak szybko jechać.
Policyjne pomiary nie zawsze są dokładne
Jak możemy przypuszczać, prawdopodobnie powołał się on na niedokładność pomiaru wideorejestratora. Ten wygląda bowiem tak, że siedzący za kierownicą policjant stara się utrzymywać stałą odległość za nagrywanym, a następnie dokonywany jest pomiar średniej prędkości radiowozu na zadanym dystansie (zwykle jest to 100 m).
Jeśli odległość między tymi dwoma pojazdami jest mniej więcej stała to pomiar jest - mniej więcej - dokładny. Nie zmienia to jednak faktu, że odbywa się on "na oko", a przy jeździe z wysoką prędkością i nagrywaniu z dużej odległości, trzeba raczej mówić o szacowaniu prędkości, a nie o pomiarze.
O tym, czy kierowca sportowego Stingera miał możliwość jazdy z prędkością 153 km/h już wkrótce orzeknie sąd. Funkcjonariusze skierowali przeciwko mężczyźnie wniosek o ukaranie.