Auto wjechało w wóz strażacki na sygnale. Mandat dostał strażak

Kamera monitoringu uchwyciła zderzenie, do którego doszło u zbiegu ulic Mieszka I i Wiechowicza na poznańskim Piątkowie.

Dwa wozy strażackie jechały ulicą Mieszka I, wezwane do zdarzenia. Na skrzyżowanie wjechały na czerwonym świetle. Kierowcy innych samochodów zatrzymali się, by przepuścić pojazdy uprzywilejowane. Jednak jedno z aut, jadące z dużą prędkością, nie zatrzymało się przed skrzyżowaniem i uderzyło w lewy bok wozu strażackiego. Druga z ekip ratowniczych natychmiast przystąpiła do działań ratowniczych.

59-letni kierowca samochodu osobowego został uwięziony we wraku, szybko jednak udało się go uwolnić i został przewieziony do szpitala. Tam okazało się, że jego obrażenia nie są poważne i zdarzenie zostało zakwalifikowane jako kolizja.

Reklama

Policjanci za winnego zdarzenia uznali 42-letniego kierowcę samochodu strażackiego, chociaż - jak wynika z nagrania - niewiele mógł zrobić w tej sytuacji, biorąc pod uwagę prędkość, z jaką nadjechał samochód osobowy. Przepisy mówią bowiem, że samochody uprzywilejowane (z włączonymi sygnałami) mogą nie stosować się do przepisów ruchu drogowego (w tym wjeżdżać na skrzyżowanie na czerwonym świetle) pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności. Pozostali kierowcy mają natomiast obowiązek umożliwić pojazdom uprzywilejowanym przejazd. Nigdzie w przepisach nie jest natomiast zapisane, że pojazd uprzywilejowany ma pierwszeństwo. Dotyczy to wszystkich samochodów, używających sygnałów - straży pożarnej, karetek pogotowia, policji czy SOP (BOR).

Takich sytuacji można uniknąć?

Poznańscy strażacy już kilka miesięcy temu informowali o potrzebie wdrożenia tzw. "Trzeciego Sygnału". To inicjatywa kilku pracowników komendy miejskiej państwowej straży pożarnej. Chodzi o urządzenie, które podczas przejazdu pojazdów uprzywilejowanych zakłócałoby sygnał radiowy. W efekcie w radioodbiornikach kierowców słyszalny byłby komunikat brzmiący np. "Państwowa Straż Pożarna, proszę umożliwić przejazd!".

Nadajnik "Trzeciego Sygnału" na czas przejazdu alarmowego generowałby komunikat w promieniu 200 metrów. Pierwsze testy urządzeń strażacy mają już za sobą. Starają się teraz o wsparcie głównego dowództwa, tak by urządzenia docelowo mogły być używane w całym kraju. Pomysł jest odpowiedzią na coraz częstsze sytuacje związane z nieustępowaniem pierwszeństwa karetkom, wozom strażackim czy policyjnym radiowozom. Kierowcy często tłumaczą w takich sytuacjach, że nie słyszeli nadjeżdżającego pojazdu, bo np. słuchali głośno muzyki.

- Jakkolwiek ten komunikat będzie brzmiał, kierowca usłyszy go szybciej niż sygnały, których nie słyszy bo słucha głośno radia - tłumaczył Paweł Staniec z poznańskiej straży. Pomysł jest uważam genialny. - Jadąc na akcję, to właśnie my, strażacy, kierujący wozami jesteśmy w pewnym sensie panami życia lub śmierci - dodawał zawodowy strażak Dariusz Wojcieszak.


RMF/INTERIA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy