Samochód pod choinkę. Jaki wybierasz?

Co chciałby dostać zakochany w samochodach Polak w świątecznym prezencie? Choinkę zapachową "Tropikalny Las"? Odmrażacz do szyb i zamków? Skóropodobną nakładkę na kierownicę?

To też, ale przede wszystkim nowe auto. No dobrze, ale jakie?

Jesteśmy narodem, który w pewnych sytuacjach umie poskromić swoje fantazje i twardo stąpać po ziemi. Lubimy obdarzać bliskich podarkami natury praktycznej. Co roku w grudniu św. Mikołaj rozwozi po kraju tysiące par skarpet, kompletów ciepłej bielizny, szalików itp. Dlatego, pamiętając, że wozu nie wystarczy dostać, ale trzeba go również później utrzymywać - kupować paliwo, naprawiać, opłacać ubezpieczenie - z góry odrzućmy marzenia o Mercedesach S-klasse, Rolls Royce'ach, Bentleyach, Lamborghini i Ferrari, BMW serii 7 i Audi A8. Bądźmy pragmatyczni i spróbujmy skonstruować idealny pojazd dla Polaka, mieszczący się w granicach jego wyobrażeń o powszedniej motoryzacji.

Reklama

Samochód pod choinkę powinien zatem wyglądać tak, by parkującemu obok sąsiadowi zbielało oko, ale jednocześnie, by nie zzieleniał z zazdrości. I nie pobiegł po gwóźdź w celu sprawdzenia wytrzymałości powłoki lakierniczej na naszym nowym cacku. Stylistyka raczej bez ekstrawagancji, jedynie z kilkoma dodającymi pieprzu detalami: chromowana końcówka wydechu, najlepiej podwójna, sugerująca potężną moc silnika, efektowne alufelgi dziewiętnastki, spojler wystający wysoko ponad klapę bagażnika, antena radia CB... Kolor nadwozia - praktyczny, żeby nie było widać na nim zanadto brudu. Za najlepszy pod tym względem uchodził przez lata silver metalic i to się chyba nie zmieniło.

Auto winno być nie za duże, aby dało się nim łatwo manewrować w miejskim gęstym ruchu, ale i nie za małe, aby mogło służyć jako pojazd rodzinny. Idealny samochód miałby... zmienne gabaryty, zależnie od aktualnych potrzeb.

Bagażnik pakowny, łatwo dostępny. Dobrze, jeżeli po złożeniu oparcia tylnej kanapy powstaje płaska powierzchnia, dzięki czemu zamienimy nasz samochód w dostawczaka i bez kłopotu przewieziemy nim szafę dwójkę albo lodówkę. Pod podłogą koniecznie koło zapasowe. Niechby nawet dojazdówka. Wszelkie zestawy naprawcze, dodawane do współcześnie oferowanych aut, traktujemy wielce nieufnie. I słusznie.

Kolorystyka wnętrza, podobnie jak nadwozia, powinna być przede wszystkim praktyczna. Z góry zatem odrzucamy wszelkie jasne beże i popiele. Najlepiej sprawdza się tapicerka czarna lub ciemnoszara. I niech tam sobie dziennikarze motoryzacyjni marudzą, że taki wystrój jest ponury.

Kabina powinna oczywiście być przestronna. Zwłaszcza z przodu. Co do ilości miejsca z tyłu, gdzie zwykle jeżdżą dzieciaki i teściowa, upierać się nie będziemy.

Teraz lista wyposażenia. Koniecznie: wspomaganie kierownicy, klimatyzacja, dobre audio z mocnym, głębokim basem, komputer pokładowy, ewentualnie podgrzewanie foteli. Dla kobiet - czujniki parkowania, kamera cofania lub, jeszcze lepiej, system samoparkujący. O ile rzecz jasna, że obdarowana zdoła pojąć, jak z niego korzystać. Fabryczna nawigacja - owszem, jeżeli da się za darmo aktualizować jej mapy. Wynalazkom w rodzaju asystentów ostrzegających o niezamierzonej zmianie pasa ruchu, czujników wykrywających zmęczenie kierowcy, irytujących systemów start/stop itp. mówimy stanowcze nie. Wiadomo - im mniej elektroniki w samochodzie, tym mniejsze prawdopodobieństwo awarii.

Poduszki powietrzne - niech będą, ale nie przesadzajmy z ich liczbą. ESP - pod warunkiem, że da się je całkowicie wyłączyć. Światła przeciwmgielne - przydają się przede wszystkim do zadawania szyku i oświetlania dziur w jezdni.

A co pod maską? Stara, dobra zasada mówi, że moc jednostki napędowej musi pochodzić z jej pojemności, a nie z różnego rodzaju technicznych wspomagaczy. Downsizing? Okropność, prowadząca do profanowania fajnych skądinąd limuzyn klasy średniej wkładaniem do nich litrowych, warczących, trzycylindrowych silników z delikatnymi turbosprężarkami. Jeżeli zatem benzyna, to solidna, konkretna i dająca się łatwo przerobić na gaz. Najlepszy byłby jednak mocny diesel, o nieskomplikowanej budowie, bez idiotycznego filtra DPF, oszczędny, odporny na jakość paliwa. Konstrukcją bliską ideału był kultowy 1.9 TDI z chipem podnoszącym dodatkowo moc. Jaka szkoda, że pod naciskiem ekoprzepisów zaprzestano jego produkcji.

A zresztą... Niech każdy dostanie to, co chce. Bo i tak dla wielu najlepszym prezentem byłby dowolny nowy samochód, byle z dożywotnią gwarancją serwisową i kartą paliwową bez limitu finansowego.

Wesołych świąt!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy