Oto jak policja "olewa" obywatelską postawę
Co różni polskie drogi od zachodnioeuropejskich? Nie tylko jakość nawierzchni, odpowiednie wyprofilowanie zakrętów, logicznie rozwiązane skrzyżowania itp.
Także oznakowanie wszelkich robót drogowych czy innych niemiłych niespodzianek, czyhających na jezdni.
Kto miał okazję jeździć samochodem po Austrii, Niemczech, Francji, wie o co chodzi. Kierowcy są tam ostrzegani wielokrotnie i jednoznacznie. Nawet siedzący za kółkiem osobnik z najniższym wskaźnikiem IQ wie, którędy ma jechać, by uniknąć zagrożenia. Znaki, bariery, ukierunkowujące ruch rzędy migających lamp są często uzupełniane tablicami z informacjami o zakresie i terminie zakończenia remontu oraz zabawnymi emotikonami, mającymi rozładować stres skazanych na uciążliwości automobilistów.
U nas i w tej dziedzinie obowiązuje byle jakość, o czym świadczy film, do którego obejrzenia zachęcamy. Jest długi, ale ciekawy i pouczający, a przy tym całkiem sprawnie zmontowany. Jego autora należy pochwalić za obywatelską postawę. Widząc zagrożenie, nie pozostał obojętny. Zareagował, poświęcając swój czas. Niestety, wykazał się również naiwnością, sądząc, że akcja rozwinie się w sposób znany z produkcji hollywoodzkich: po jednym telefonie na miejscu błyskawicznie zjawią się i natychmiast przystąpią do działania odpowiednie służby. A przecież to Polska, a nie USA. I nie wielka katastrofa kolejowa, tylko wyrwa w niedostatecznie oznakowanej przez drogowców remontowanej ulicy.
Straż miejska przejeżdża obok jakby nigdy nic. Policja wysłała radiowóz, ale na razie jego załoga "wykonuje czynności" w innym miejscu. Nie wiadomo, kiedy skończy. Wydarzenia nabierają tempa dopiero wtedy, gdy do dziury wpadnie samochód. Wiadomo jednak - winny tego jest jego kierowca, bo "nie zachował właściwej ostrożności". Zresztą cóż ma zrobić nieszczęsny policjant z patrolu? Wezwać siły szybkiego reagowania? Co najwyżej może sporządzić notatkę służbową, która trafi do oficera dyżurnego. Ten przekaże sprawę służbom miejskim, które powiadomią wykonawcę remontu. Ów zarządzi kontrolę, która wykaże, czy oznakowanie wyrwy w jezdni było zgodne z przepisami. Jeżeli nie, następnym etapem, jak można się domyślać, będzie zlecenie wykonania wstępnej koncepcji projektu zmiany zabezpieczenia robót drogowych. Normalna, biurokratyczna mitręga. Ale tak czy inaczej film z Gdyni warto obejrzeć...