Czy "zimówki" powinny być obowiązkowe?

Projekt wprowadzenia obowiązku jazdy na oponach zimowych w okresie od 1 listopada do 31 marca budzi wiele kontrowersji.

Taką propozycję forsuje Sejmowy Zespół ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Zespół ten stara się sprostać nadrzędnemu celowi wyznaczonemu przez ONZ , jakim jest ustabilizowanie oraz zmniejszenie do roku 2020 przewidywanej liczby wypadków ze skutkiem śmiertelnym o połowę . Jeśli cel ten zostanie osiągnięty, ocalonych zostanie 5 mln osób. W tym być może również ja, Ty lub ktoś z kręgu naszych bliskich. Z tego punktu widzenia warto więc działać, a nie jedynie mówić, że się działa.

Tego typu działaniem jest z pewnością projekt wprowadzenia obowiązku jazdy na oponach zimowych. Nie będę tu przytaczał dowodów na wyższość opony zimowej nad letnią w okresie zimy, bo każdy zdaje sobie z tego sprawę. Dobrze byłoby mieć pewność, że każdy użytkownik drogi jadący obok nas jedzie na "zimówkach". Skąd więc tyle kontrowersji?

Reklama

Podstawowa sprawa to określenie czasu, w którym trwa w Polsce zima i kiedy opona zimowa poprawia potencjał naszego bezpieczeństwa na drodze. Propozycja ustalenia umownego czasu trwania "zimy" nigdy nie będzie idealna w kraju o zmiennym klimacie.

Przeciwnicy tego projektu mają rację mówiąc, że nawet w listopadzie zdarzają się temperatury powyżej 15 stopni, a brak śniegu może się zdarzyć nawet w styczniu. W takich warunkach opona zimowa szybciej się zużywa. To wszystko prawda. Pytanie: jak szybko się zużywa?

Podczas organizacji testów i prezentacji nowych modeli samochodów na torach i lotniskach, gdzie charakter agresywnych ćwiczeń narażał w sposób naturalny opony na szybkie zużycie, decydowaliśmy się często na wybór opon zimowych, chociaż temperatura przekraczała 20 stopni. Opona zimowa ma o wiele grubszy bieżnik ( mówiąc kolokwialnie: "więcej mięsa") i w efekcie jeden komplet zimówek wystarczał na dwa dni testów. Dla porównania: ten sam model samochodu na oponach letnich niszczył opony już po 4 godzinach testów.

Podczas normalnej jazdy w ruchu drogowym nikt nie jeździ aż tak agresywnie, więc nie sądzę, by kilka dni lub nawet tygodni eksploatacji opony zimowej w temperaturach bliskich 10 stopni zniszczyło te opony zanim spadnie pierwszy śnieg. Szczególnie jeśli głównie stoimy w korkach.

Zarzut przeciwników obowiązku jazdy na "zimówkach" dotyczący lobby oponiarskiego i faktu, że opona zimowa kosztuje, wydaje mi się nieporozumieniem . Równie dobrze można byłoby mieć pretensje do producentów aut o to, że zawyżają ceny o kilka tysięcy złotych za ABS lub ESP. Motoryzacja zawsze kosztowała, ale nigdy nie była obowiązkowa. Warto byłoby, żeby kierowca w XXI wieku zrozumiał, że jeśli wybrał możliwość korzystania z dobrodziejstw motoryzacji, to obowiązkowe jest przede wszystkim bezpieczeństwo - nie tylko własne, ale również innych.

Można się zastanawiać nad innymi rozwiązaniami zabezpieczenia przez państwo bezpieczeństwa obywateli w okresie zimy, zastosowanymi w innych krajach. W Niemczech zimówki" są obowiązkowe podczas opadów śniegu , gołoledzi i błota pośniegowego, i za brak opon zimowych w takich warunkach grozi mandat 40 euro. Ale równocześnie dostaniemy mandat 80 euro za utrudnianie jazdy innym, więc razem to 120 euro. Nasz projekt zakłada karę 500 zł za brak "zimówek".

Takie przepisy w praktyce narzucają obowiązek na kierowców zmiany opon jeszcze przed prawdopodobieństwem opadów śniegu.

Trudno wyobrazić sobie kogoś, kto zmienia opony za każdym razem jak jest sucho, albo kiedy robi się cieplej i jest sucho.Wychodzi rano z domu, patrzy, a tu śnieg spadł, więc zmienia opony? Bzdura. Wyobraźcie sobie kolejki w punktach wymiany opon. Jeśli mam letnie opony i nagle spadł śnieg, mogę również zostawić auto i pojechać komunikacją miejską, ale kogo stać na takie rozwiązanie? Ludzkie lenistwo jest tu sprytnie wykorzystane do wymuszenia obowiązku jazdy na "zimówkach".

Jestem zdania, że przesunięcie okresu "rozpoczęcia zimy" na 1 grudnia w jakiś sposób zbliżałoby zwolenników i przeciwników do kompromisu, ale - jak to w Polsce - o kompromis w każdej sprawie bardzo trudno. I nie chodzi tu jedynie o teoretyczne spory. Zawsze znajdą się wyjątkowe sytuacje, którym projekt wprowadzenia obowiązku jazdy na oponach zimowych w danym okresie przyniesie więcej utrudnień niż pożytku.

Choćby sytuacja samochodów treningowych w Akademii, gdzie treningi przeprowadzane na płytach poślizgowych na "zimówkach" w zbyt dużej temperaturze niszczą nawierzchnie płyty. Z tego powodu odkładamy termin zmiany opon czasami nawet do stycznia, jeśli nie ma śniegu. Ale przecież tankować trzeba i wyjazd floty aut treningowych na stacje na letnich oponach może grozić mandatem...

Sprawa budzi nadal wiele kontrowersji i jedno jest pewne: idealnego rozwiązania nie ma. Myślę jednak, że lepiej jest poświęcić własne niedogodności związane z wprowadzeniem takiego przepisu niż zastanawiać się nad tym, kiedy ktoś na letnich oponach spowoduje wypadek, wjeżdżając nam w "kufer", lub kiedy sami potrącimy pieszego, bo nie zdążyliśmy zmienić opon i droga hamowania okazała się za długa...

Kuba Bielak

Abarth
Dowiedz się więcej na temat: zimówki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy