Najgorszy samochód w historii? 25 lat temu odszedł Trabant!

W tym roku mija równe ćwierć wieku od zakończenia produkcji jednego z najbardziej wyszydzanych pojazdów w historii - Trabanta 601. Oznacza to, że już niebawem, wszystkie egzemplarze będą mogły być rejestrowane, jako samochody zabytkowe.

Wokół Trabanta narosło wiele anegdot, dowcipów i mitów. Najpopularniejszy dotyczy tego, że wykonane z duroplastu (czyli żywic epoksydowych wzmacnianych sprasowanymi odpadami bawełnianymi) samochody nie rdzewiały. Pamiętajmy, że nadwozie osadzone było na metalowej płycie i ramie przestrzennej, a te - w mgnieniu oka - poddawały się działaniu rdzy.

Samochód konstrukcyjnie tkwił w latach pięćdziesiątych. Pierwszy Trabant - model P50 - był rozwinięciem produkowanego w Zwickau w latach 1955-1959 AWZ 70. Najpopularniejszy na drogach dawnego Bloku Wschodniego model - Trabant 601 - zadebiutował w 1964 roku i przetrwał w produkcji przez kolejnych 26 lat!

Reklama

Za napęd służył dwusuwowy, dwucylindrowy silnik, którego moc - w zależności od modelu - wynosiła 23 KM lub 26 KM. Jednostka rozwijała moment obrotowy ok. 50 Nm. Prędkość maksymalna oscylowała w okolicach 100 km/h.

Nazwa pojazdu - Trabant - wzięła się od radzieckiego Sputnika, który jako pierwszy sztuczny satelita został wystrzelony na orbitę okołoziemską 4 października 1957. Władze niemieckiej fabryki, zupełnie "spontanicznie", postanowiły uczcić wydarzenie nadając nazwę Sputnik (z niemieckiego Trabant) nowemu autu.

Chociaż samochód był popularnym obiektem drwin, nie sposób było odmówić mu kilku zalet. Pudełkowate nadwozie zapewniało zaskakująco dużo przestrzeni (auto na głowę biło pod tym względem Fiata 126p), a niewielka jednostka napędowa oferowała całkiem niezłe osiągi (Trabant ważył jedynie 615 kg). Po stronie zalet wpisać należy również prostotę konstrukcji. W czasach, gdy zakup jakichkolwiek części zamiennych graniczył z cudem, niezbyt wprawny mechanik, mógł samodzielnie wyciągnąć z auta silnik w jedno popołudnie i pokusić się o przeprowadzenie remontu kapitalnego. Nie można też zapominać, że - w dużej mierze właśnie dzięki Trabantowi - NRD było najbardziej zmotoryzowanym krajem Bloku Wschodniego!

By osiągnąć akceptowalną przez nabywców cenę, wyposażenie ograniczało się do niezbędnego minimum. Poskąpiono chociażby takich luksusów, jak np. wskaźnik poziomu paliwa. Poziom benzyny sprawdzało się wsadzając do baku drucik lub patyk. W układzie hamulcowym pracowały cztery, pozbawione wspomagania, "bębny" zwane potocznie zwalniaczami.  

Jeszcze w latach osiemdziesiątych poczciwe "Kartony" były częstym zjawiskiem na drogach Europy Wschodniej. Po upadku muru berlińskiego pojazdy te szybko zniknęły z szos - właściciele wstydzili się nimi jeździć. Wiele aut skończyło swój żywot w niemieckich lasach, jako porzucone, z wolna biodegradujące się relikty przeszłości.

Skąd wzięły się liczne dowcipy wyszydzające niemiecką konstrukcję? By przybliżyć zagadnienie młodszym czytelnikom naszego serwisu prezentujemy filmik dokumentujący proces produkcji Trabanta 601 (uwagę przykuwa zwłaszcza regulacja drzwi...). Pamiętamy, że nowy egzemplarz kosztował równowartość dwóch rocznych pensji statystycznego obywatela NRD...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Trabant
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy