Saroléa MANX7 - motocykl, który ma 450 Nm!

Elektromobilność wkracza również do świata dwóch kółek. Belgijski producent motocykli – Saroléa – wprowadza właśnie na rynek nawiązującego do cafe-racerów ścigacza o napędzie elektrycznym.

Korzenie firmy sięgają 1850 roku. Saroléa przez długi czas słynęła z produkcji broni. W 1890 roku ofertę marki uzupełniły rowery, wkrótce potem Belgowie skupili się na produkcji motocykli. Marce udało się przetrwać II wojnę światową, ale producent zniknął z europejskiego rynku w 1963 roku w wyniku połączenia się z Gillet Herstal.

"Nowożytna" historia marki rozpoczyna się w 2010 roku, gdy prawa do niej odkupili bracia Torsten i Bjorn Robbens. Ich pierwszy elektryczny model - SP7 - zaprezentowano światu na słynnym Isle of Man TT w 2014 roku. Maszyna prowadzona przez Robert Wilson zajęła wówczas 4. miejsce w TT Zero Race uzyskując średnią prędkość 94 mph.

Reklama

Najnowszy produkt marki Saroléa nosi nazwę MANX7. To odmiana modelu SP7 dostosowana do "cywilnego" ruchu drogowego. Gotowy do drogi pojazd waży zaledwie 217 kg wliczając w to akumulatory o pojemności 22 kWh. Motocykl może się pochwalić optymalnym rozkładem mas 50:50.

Źródłem napędu jest bezszczotkowy, chłodzony powietrzem, elektryczny silnik prądu stałego generujący moc 163 KM i maksymalny moment obrotowy - uwaga - 450 Nm! Wysokoobrotowa jednostka nie wymaga stosowania żadnych przekładni. Dzięki niej Saroléa MANX7 przyspiesza do 100 km/h w 2,8 s.

Producent zakłada zbudowanie limitowanej serii 20 egzemplarzy. Klienci mają do wyboru trzy wersje różniące się pojemnością akumulatorów: 14, 18 i 22 kWh. Najtańsza, zapewniająca zasięg 230 km, wyceniona została na 42 975 euro. Odmiana 18 kWh (zasięg 280 km) to wydatek 46 280 euro. Topowa Saroléa MANX7 z akumulatorem 22 kWh, pozwalającym pokonać odległość do 330 km, wyceniona została 48 760 euro. Każdy z motocykli wyposażony zostanie w wysokonapięciową ładowarkę pozwalającą doładować baterie do 85 proc. pojemności w 25 minut.

PR

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama