Michał Kościuszko: To nie jest koniec kariery Roberta Kubicy
Uszkodzona prawa ręka to dla kierowcy najgorsze, minimalne problemy nie wykluczą Roberta Kubicy z wyścigów, ale jego koordynacja musi być bez zarzutu - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM Michał Kościuszko kierowca rajdowy. Wierzy, że to będzie wstrzymanie, zawieszenie, ale nie koniec jego kariery. Dodaje, że kolejne zespoły nie będą już tak przychylnie patrzyły na pasję Kubicy, czyli rajdy.
INTERIA.PL zaprasza na czata z Michałem Kościuszką - początek godz. 14
Przemyka panu przez głowę myśl, że to może być koniec kariery Roberta Kubicy?
- Absolutnie nie, jest to na pewno jakieś wstrzymanie tej kariery i jej zawieszenie, na razie trudno powiedzieć na jak długo, ale nawet jeżeli miałby to być okres roku, to nie będzie to koniec jego kariery.
Te wieści ze szpitala nie brzmią bardzo optymistycznie, chociaż już lepiej niż wczoraj rano.
- Na szczęście jest już lepiej, wstępnie wiadomo z jak długim okresem rehabilitacji możemy się liczyć. Niestety ta prawa ręka została uszkodzona, a to dla kierowcy jest najgorsze. Jeżeli urazy skończyłyby się tylko na kończynach dolnych, to byłoby znacznie lepiej, ale niestety jest jak jest.
Czy te pytania o sprawność prawej ręki są pytaniami o to, czy Kubica będzie dalej mógł jeździć i dalej będzie mógł uprawiać sport?
- Właśnie o to głównie chodzi, na ile ta ręka będzie sprawna, na ile będzie mu przeszkadzała w uprawianiu sportu. Ręka musi być w 100 procentach sprawna, bo nie ma ludzi bardziej sprawnych niż kierowcy Formuły 1 - tutaj chodzi o refleks i koordynację ruchową.
Ale to jest tak, że minimalna nawet niesprawność prawej ręki wykluczyłaby Kubicę z grona sportowców?
- Myślę, że nie. Minimalne problemy z prawa ręką nie wykluczyłyby go zupełnie, dlatego, że w tej chwili technika tak bardzo poszła do przodu, że te bolidy są projektowane pod kierowców i kierowca nie musi wykonywać aż tak wielu ruchów, ale na pewno musi mieć dużo siły i ta koordynacja musi być na naprawdę wysokim poziomie.
Dla przeciętnego kierowcy prawa ręka oznacza trzymanie jej na drążku zmiany biegów. A co oznacza ona dla kierowcy rajdowego?
- Dla kierowcy rajdowego oznacza mniej więcej to samo, bo w samochodach rajdowych również mamy drążek zmiany biegów. Jednak w Formule 1 jest on zastąpiony łopatkami za kierownicą i te biegi zmienia się znacznie łatwiej, tak, że ten aspekt jest dużo bardziej optymistyczny dla Roberta.
Ale na dziś scenariusz w ogóle najbardziej optymistyczny to jest roczna przerwa w występach na torach Formuły 1.
- Niestety tak ciężkie wypadki często mają takie konsekwencje. Ja doskonale wiem co czuje w tej chwili Robert. W zeszłym roku sam miałem ciężki wypadek w Jordanii, zostałem przetransportowany helikopterem do szpitala i wiem, z jak dużym stresem i szokiem to wszystko jest związane, jak dużym dyskomfortem psychicznym jest to okupione.
A po takim wypadku jest uraz psychiczny, który utrudnia człowiekowi wejście do samochodu i rozwijanie tych niebotycznych prędkości?
- Na pewno tak, to nie jest takie proste, żeby po tego typu wypadku wsiąść do samochodu i od razu uwierzyć w siebie. Ja sam długo dochodziłem do siebie. Ponad trzy miesiące walczyłem, na początku z różnymi problemami zdrowotnymi, ale również z psychiką. Pierwszy rajd to były bardzo trudne chwile, pierwsze godziny w samochodzie rajdowym nie były łatwe. Na pewno Robert będzie miał podobną sytuację, ale to jest twardy zawodnik i na pewno szybko wróci do pełnej sprawności.
A czy są tacy kierowcy, którzy po takich groźnych wypadkach nie są w stanie dalej się ścigać, bo mają psychiczną blokadę, która uniemożliwia im dalsze prowadzenie samochodu?
- Na pewno tacy kierowcy są, ale do tych kierowców na pewno nie należy Robert. Ja mocno wierzę w to, że on jeszcze wiele osiągnie. Takie sytuacje, jeśli chodzi o tego typu ludzi, wzmacniają, i jak się mówi - co nas nie zabije, to nas wzmocni.
A Robert nie, dlatego, że to wyjątkowy twardziel czy tak wyjątkowo kocha te rajdy samochodowe?
- Na pewno wyjątkowo kocha rajdy samochodowe, ale myślę, że jeszcze bardziej kocha Formułę 1, do której będzie chciał jak najszybciej wrócić. Ale na pewno to, co się wydarzyło, w jakiś sposób będzie limitowało jego uczestnictwo w kolejnych rajdach. Myślę, że dla niego wtedy to jest również duże zmartwienie. Ale kolejne zespoły raczej już nie będą patrzeć tak przychylnie na jego pasję.
Rozumiemy wszyscy miłość do rajdów, pasję, przyjemność. To jest zapewne coś zupełnie innego, niż ten tor Formuły 1, który jest ograniczony. Ale czy pańskim zdaniem Robert Kubica nie zrobił błędu startując w takim wyścigu, jak ten wczorajszy?
- Nie można tego rozpatrywać w kategoriach błędu, ponieważ on doskonale wie, co robi, doskonale czuje się w samochodzie rajdowym i jest naprawdę dobrym kierowcą - również rajdowym - ale mimo wszystko podejmowanie zbędnego w tym przypadku ryzyka, bezpośrednio przed startem sezonu, to może nie była zbyt szczęśliwa decyzja. Wszystko zależy, z jakim nastawieniem startuje się w tym rajdzie. Z tego, co wiem, dla Roberta to jest pasja i to jest hobby, ale ponieważ jest zawodowcem i jest kierowcą najwyższego kalibru, to na pewno chciał wypaść jak najlepiej i jechać jak najszybciej.
Boję się, że ranga tego rajdu, niska ranga, mogła odbić się też na akcji ratunkowej. Oczywiste jest, że rajd o tak niskiej randze nie ma tak dobrego zabezpieczenia medycznego, tak dobrego zabezpieczenia technicznego.
- Oczywiście na pewno tak było. To był rajd lokalny, to nie był rajd do mistrzostw Włoch, ani do żadnej innej serii. Także ten poziom zabezpieczenia również był bardziej amatorski. Gdyby to były zawody jakiejś większej rangi, na pewno akcja ratownicza byłaby dużo szybsza, dużo bliżej znajdowałby się wóz ratownictwa medycznego. W mistrzostwach świata bardzo duży nacisk na to się kładzie. A ponieważ ten rajd był mały, lokalny, jednak mimo wszystko zabezpieczenie nie było najwyższych lotów.
Robert nie zrobił błędu wsiadając do tego samochodu?
- Myślę, że nie. To jest bardzo dobre auto, bardzo szybkie. Ja dokładnie tym samochodem, którym on rozbił się na ostatnim rajdzie, startowałem w zeszłym roku, także doskonale go znam. Auto rzeczywiście jest bardzo nerwowe i wymaga wielu kilometrów i wielu godzin w nim spędzonych, żeby go zrozumieć, żeby go opanować. Można nim jechać szybko, ale równie szybko można stracić nad nim kontrolę.
Ale to nie jest auto, które wymaga oswojenia się, przygotowania, przetrenowania?
- Na pewno. Każdy samochód rajdowy wymaga oswojenia i odpowiedniego przygotowania. Kierowcy rajdowi, którzy na serio podchodzą danego rajdu, dużo godzin spędzają przed danymi zawodami po to, żeby dobrze zrozumieć i oswoić swój samochód. Ale jak widać Robert prawdopodobnie nie miał wystarczającej ilości testów.
To może być jedna z przyczyn tego, co się wczoraj rano wydarzyło?
- Na pewno to jest jedna z przyczyn tego, co się wczoraj wydarzyło. Jeżeli przyczyną było nieopanowanie samochodu na tym fragmencie drogi, to jest konsekwencją również tego, że nie czuł do końca tego samochodu.
Czyli błędem było to, że on wsiadł do niego "z marszu", bez przygotowania.
- Nie chciałbym tego tak oceniać, dlatego, bo nie mamy pełnej wiedzy, czy te testy były odbyte i w jakim zakresie one były odbyte. Na pewno przed samym startem miał odcinek testowy, ale jak bardzo te testy były rozbudowane, tej wiedzy nie mamy. Na pewno trzeba to auto zrozumieć, żeby jechać nim szybko i bezpiecznie.