Czy Kubica po powrocie byłby tym samym Kubicą?

Wino im starsze, tym lepsze. Ale nie każde. A jak jest z kierowcami Formuły 1? Sensacją 2010 r. był powrót na tor Michaela Schumachera. Potem emocje opadły, bo siedmiokrotny mistrz świata w kolejnych startach wypadał co najwyżej przeciętnie.

W 2011 r. było nieco lepiej, choć czwarte miejsce w wyścigu w Kanadzie, największe osiągnięcie owego roku, dla kogoś, kto w trakcie swej kariery 154 razy stawał na podium, trudno uznać za sukces. Obecny sezon też jak dotychczas był kiepski: dwa skromne punkciki, ledwie osiemnaste miejsce w klasyfikacji kierowców, daleko za partnerem z zespołu Nico Rosbergiem. Wydawało się, że 43-letni Niemiec zawsze  pozostanie już tylko tłem dla o wiele młodszych rywali z F1 i powinien zastanowić się, czy warto rozmieniać swą legendę na drobne. Aż tu nagle taki wystrzał formy - zwycięstwo w kwalifikacjach do GP Monaco! Stary mistrz powitał je okrzykiem: "Wow, co za uczucie!", a podczas konferencji prasowej mówił, że jest "bardziej niż wstrząśnięty i podekscytowany". Trzeba tylko żałować, że wskutek incydentu z poprzedniego wyścigu Michael Schumacher został karnie przesunięty z pole position do trzeciej linii...

Reklama

Start. Jak zwykle emocjonujący. Kolizja kończy udział w wyścigu Pastora Maldonado, bohatera poprzedniego weekendu F1. W Katalonii odniósł życiowy sukces, ale z pewnością marzył, by był to początek dłuższego pasma zwycięstw. Jednak w tym sezonie Formuły 1 los bywa wyjątkowo przekorny. Pięć wyścigów, pięciu różnych triumfatorów. 


17 okrążenie, koniec wyścigu dla Witalija Pietrowa, dawnego partnera Roberta Kubicy z zespołu Renault. Uliczne Grand Prix Monaco było jedną z ulubionych imprez krakowianina (drugie miejsce w 2008 r.). Dla polskich miłośników Formuły 1 wydarzenie kończącego się tygodnia stanowiła niewątpliwie wiadomość  o kolejnej operacji, której poddał się nasz znakomity kierowca. Informacja ta została przyjęta z mieszanymi uczuciami.

"Ręka wciąż nie wróciła do pełnej sprawności, maleją szanse na to, że Kubica kiedykolwiek zasiądzie jeszcze za kierownicą bolidu F1" - mówią pesymiści. "Skoro Robert zdecydował się na jeszcze jeden zabieg, to znaczy, że się nie poddaje. Przy takim uporze walka o powrót do wielkiego sportu musi zakończyć się powodzeniem" - pocieszają się optymiści. Niektórzy podchodzą do sprawy fatalistycznie: "co ma być, to będzie". Wyznawcy wiary w przeznaczenie w każdym, na pozór najbardziej niepomyślnym zdarzeniu próbują doszukać się  sensu i jaśniejszych stron: "a może wypadek podczas rajdu we Włoszech był dla Kubicy ostrzeżeniem i uratował go przed jeszcze większym nieszczęściem?"

23 okrążenie. Od dłuższego czasu komentatorzy telewizyjni rozprawiają o deszczu, który może dzisiaj spaść w Monako i o tym, co będzie się działo na mokrym torze. Jakże twórcze są tego typu dywagacje... Tymczasem kamera pokazuje obserwującego wyścig Antonio Banderasa. Cóż, Monako zawsze jest magnesem dla gwiazd ekranu. A jeżeli przy okazji mogą one popatrzeć na wyczyny gwiazd sportu... Wśród kibiców jest zapewne również Robert Kubica - ma przecież w Monte Carlo mieszkanie.

31 okrążenie. Na czele stawki Felipe Massa. Tylko kilkanaście sekund, bo musi zjechać do alei serwisowej. Postawa Brazylijczyka jest od dłuższego czasu wielkim rozczarowaniem. Jeszcze niedawno był on gwiazdą Formuły 1, w 2008 r. został wicemistrzem świata. Teraz, w jedenastym sezonie swoich startów w F1, popełnia błędy, otrzymuje kary, osiąga słabe czasy. Niepewny, bojaźliwy. Jakby wciąż nie mógł zapomnieć o dramatycznym zdarzeniu z 2009 r. kiedy podczas drugiej części kwalifikacji do GP Węgier sprężyna oderwana z bolidu Rubensa Barichello uderzyła z dużym impetem w kask Massy, powodując uraz lewego oka Brazylijczyka. Na szczęście obrażenia okazały się mniej poważne niż na to początkowo wyglądały, ale i tak reszta sezonu była dla kierowcy Ferrari stracona.

Po pięciu pierwszych tegorocznych wyścigach Felipe Massa miał na koncie skromne 2 punkty i zajmował w klasyfikacji kierowców dalekie, 17 miejsce. Można by rzec, że to wina pojazdu, z którego korzysta. Hm... czyżby? Przecież takim samym bolidem jeździ jego partner z zespołu Fernando Alonso, który po pięciu wyścigach zebrał 61 pkt. i wraz z Sebastianem Vettelem był współliderem F1.

Ferrari na razie spokojnie czeka na powrót swego kierowcy do dawnej dyspozycji. Wcześniej czy później cierpliwość bossów włoskiego teamu może się jednak skończyć. Tym bardziej, że kontrakt Massy z Ferrari wygasa z końcem 2012 r. Mówiło się, że miejsce 31-letniego Brazylijczyka w tym zespole zajmie  Robert Kubica, bardzo lubiany i popularny we Włoszech, a przez to cenny z marketingowego punktu widzenia. Niestety, na razie to nierealne, a poza tym nie ma gwarancji, że Kubica po powrocie byłby tym samym Kubicą, co kiedyś. W końcu wypadek, któremu uległ na rajdowej trasie był jeszcze groźniejszy niż węgierski incydent z udziałem Felipe Massy i nie wiadomo, jakie ślady pozostawił w psychice kierowcy.

Coraz częściej mówi się, że do zespołu Ferrari w następnym sezonie dołączy Mark Webber. A skoro jesteśmy już przy pogłoskach... Oto, co napisał na swoim profilu w Facebooku Cezary Gutowski, znany dziennikarz, który specjalizuje się w Formule 1 i przebywa aktualnie w Monte Carlo: "Rozmawiałem z kilkoma ludźmi w padoku (...) i nikt nie ma wątpliwości, że jeśli Robert się wykuruje, to bez problemu załatwi sobie bolid do testów.

Znajomy dziennikarz portugalski, świetny znawca szczególnie kwestii technicznych, wymieniał wolne miejsca, które mogą czekać na Roberta - Red Bull, Mercedes, może McLaren. Ale to nie wszystko. Słyszał, że Williams regularnie zakulisowo podkreśla, że kiedy tylko Robert będzie gotowy, to zaprasza go na testy. Z tego co wiem, już od dawna Frank Williams jest wielkim fanem Roberta - pamiętajmy, że w 2009 roku, gdy BMW ogłosiło odejście, drzwi do Williamsa były dla RK od razu otwarte. Ostatecznie przeważyła opcja Renault, ale...

Jedno zastrzeżenie ma mój portugalski kolega. Decyzja o ewentualnych startach w 2013 musi zostać podjęta do sierpnia, bo potem nie będzie miejsc w najlepszych zespołach. Spytałem go, czy wierzy, że po takiej przerwie Robert mógłby od razu uderzać do najgrubszych ryb. Stwierdził, że absolutnie tak. "Wystarczy, że będzie zdrowy. Oni doskonale wiedzą, jak jest szybki". Tak więc trzymamy kciuki za jak najszybszą rehabilitację!". My też...

45 okrążenie. Co z tym deszczem? Wciąż nie pada. A przecież powinien. Trzy okrążenia później opady zostają oficjalnie odwołane.

Co za pech. Na 66 okrążeniu wskutek problemów technicznych z bolidem tor opuszcza Michael Schumacher. A mogło być tak pięknie. Wstrząsająco i ekscytująco. Życie bywa okrutne. A może rację mają ci, którzy twierdzą, że współczesne mercedesy to "badziewie"? Chyba jednak nie, bo przecież Nico Rosberg, partner Schumachera z zespołu, wciąż jest drugi...

Nie tylko zresztą Schumacher ma powody do zmartwienia. Jenson Button, zwycięzca pierwszego tegorocznego wyścigu, w Australii, jedzie dopiero na 13 pozycji, by wreszcie zrezygnować z dalszej walki i zjechać do boksu. Za to Massa jest szósty. To jego najlepszy wynik w tym sezonie. Zwiastun lepszych czasów?

Ostatnie okrążenie. Jako pierwszy do mety dojeżdża Mark Webber. Szósty wyścig F1 w tym roku i szósty zwycięzca. Karuzela trwa.

 


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy