Tragedia na torze kartingowym. Nowe zarzuty
Właściciele toru kartingowego w Zwardoniu, na którym w 2017 r. doszło do groźnego wypadku kobiety, odpowiedzą za narażenie na niebezpieczeństwo także siedmiu innych osób - podała we wtorek żywiecka prokuratura, która rozszerzyła zarzuty wobec podejrzanych.
Podczas jazdy gokartem szal 21-letniej wówczas kobiety wkręcił się w oś pojazdu. W stanie bardzo ciężkim trafiła do szpitala.
Prokurator rejonowa Agnieszka Michulec poinformowała we wtorek, że dotychczas zarzuty miały związek jedynie z poszkodowaną. Po wnikliwym zbadaniu przez biegłych wszystkich pojazdów i toru okazało się, że nie tylko gokart, z którego korzystała młoda kobieta, miał wady. Ani jeden nie był sprawny. "W związku z tym właściciele narazili nie tylko poszkodowaną, ale też pozostałych siedem osób, które wówczas przebywały z nią na torze" - wyjaśniła.
Formalna właścicielka toru odpowie za narażenie ośmiu osób na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zdaniem śledczych umyślnie udostępniła im niesprawne pojazdy.
"Nie zapewniła ich właściwego serwisowania i naprawy, nie zadbała o wycofanie z użytkowania pojazdów wyeksploatowanych, niesprawnych techniczne lub nieprawidłowo skonstruowanych. Umożliwiła też ich użytkowanie na torze, który posiadał nawierzchnię o zmiennej przyczepności. Nie odpowiadał on wymaganiom" - wskazała szefowa żywieckiej prokuratury.
Mąż właścicielki, będąc zobowiązanym do utrzymania gokartów we właściwym stanie technicznym, nie wykonywał właściwie przeglądów i napraw, w wyniku czego używane był wyeksploatowane pojazdy. "W ten sposób on też naraził osiem osób" - dodała prokurator.
Agnieszka Michulec poinformowała, że podejrzanym grozi do 5 lat więzienia.
Trzeciemu z podejrzanych, który był zatrudniony przy obsłudze toru, śledczy nie zmienili zarzutu. Odpowie za umyślne narażenie życia lub zdrowia młodej kobiety, co w konsekwencji - już nieumyślnie - doprowadziło ją do kalectwa. Podejrzany nie zaznajomił jej z regulaminem toru. "Nie sprawdził też m.in., czy kobieta zabezpieczyła wystające części garderoby, aby nie dostały się do napędu" - wyjaśniła szefowa prokuratury. Grozi mu do trzech lat więzienia.
Podejrzani nie przyznają się do winy.
Prokurator Michulec poinformowała, że śledczy zamierzają skończyć tę sprawę jeszcze w styczniu. Sporządzony zostanie akt oskarżenia, który trafi do Sądu Rejonowego w Żywcu.
Do wypadku doszło jesienią 2017 r. Z ustaleń śledczych wynika, że podczas jazdy w tylną oś gokarta wplątał się szal, który młoda kobieta, mieszkanka Wodzisławia Śląskiego, miała owinięty wokół szyi. Poszkodowaną na pokładzie śmigłowca przetransportowano do szpitala w Sosnowcu. Policjanci tuż po wypadku ustalili, że gdy kobieta wsiadała do pojazdu, szal miała schowany pod kurtką. Zdaniem biegłego obrażenia, których doznała 21-latka, zagrażały jej życiu i naraziły ją na trwałe kalectwo.