Ceny prądu zabijają trolejbusy. Diesle dają 7 tys. oszczędności dziennie
Wysokie ceny energii elektrycznej uderzają komunikację miejską. Lublin, który jest jednym z trzech miast użytkujących trolejbusów, zawiesza ich funkcjonowanie. Inne miasta ograniczają kursowanie tramwajów.
Pasażerowie lubelskiej komunikacji miejskiej mogli się zdziwić, bo czekali na trolejbus, a przyjechał autobus. Częściowa zmiana taboru to wynik rosnących rachunków za prąd. Nie tylko transport zbiorowy w Lublinie ma kłopoty - przykładowo Szczecin zawiesza 20 procent kursów tramwajów.
Trolejbusy towarzyszą mieszkańcom Lublina od ponad 70 lat. To rzadko spotykany w Polsce rodzaj komunikacji miejskiej, bo na pokładzie takiego pojazdu drogowego, ale zasilanego z sieci trakcyjnej, przejechać się można jeszcze tylko w Gdyni i Tychach.
Nad "trajtkami", poza kablami, zawisły jednak czarne chmury. Rosnące w galopującym tempie ceny prądu zmusiły lubelski Zarząd Transportu Miejskiego do wycofania z tras części trolejbusów.
- Skala ich wymiany na autobusy jest niewielka, bo dotyczy pięciu linii komunikacyjnych i jedynie dni powszednich. Oszczędzamy w ten sposób 7 tysięcy złotych dziennie, a więc około 140 tysięcy złotych miesięcznie - oszacowała w rozmowie z Polsat News Monika Fisz z ZTM w Lublinie.
Zapewniła, że pasażerowie nie odczują większych zmian, bo standard podróży autobusem, jak i rozkłady jazdy pozostają takie same. - Liczymy na to, iż to sytuacja przejściowa - uściśliła.
Jak przypomniała Fisz, trolejbusy są symbolem Lublina, jednak i ich dotknęła trudna sytuacja w branży komunikacji miejskiej. Najpierw uderzyły w nią covidowe obostrzenia, zmniejszające liczbę pasażerów na pokładach.
Gdy koronawirus odpuścił, spółki zaczęły otrzymywać coraz wyższe rachunki za paliwa czy prąd. Stało się tak po tym, jak w Polsce zaczęła rosnąć inflacja, a warunki funkcjonowania jeszcze bardziej pogorszyła agresja Rosji na Ukrainę.
Lublin za prąd dla trolejbusów płaci teraz czterokrotnie więcej, drożeją również materiały eksploatacyjne.
- Komunikacja miejska nie otrzymała wsparcia, w przeciwieństwie do linii podmiejskich. Czekamy na decyzję pomocową władz centralnych i mamy nadzieję, że ekologia wygra z finansami - stwierdziła Monika Fisz.
Miasta nie mogą całkowicie zrezygnować z zakupów pojazdów nisko- i zeroemisyjnych, bo wymiany flot na bardziej przyjazne środowisku nakazuje im prawo. Tymczasem Szczecin, mierzący się nie tylko z problemem coraz wyższych kosztów, ale i braku motorniczych, od 10 października zamierza zawiesić co piąty kurs linii tramwajowych.
- Rozkłady jazdy zostaną rozrzedzone, w myśl zasady "mniej, ale pewniej" - wyjaśniał radnym Krzysztof Miller, dyrektor tamtejszego Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
Szef szczecińskiego "zbiorkomu" tłumaczył, że dużo motorniczych jest w wieku emerytalnym, więc odchodzą z pracy, a młodych przychodzi "nieporównywalnie mniej". Dlatego już teraz niektóre kursy nie są wykonywane, bo nie ma kto usiąść za nastawnikami.
Z kolei prezydent Gorzowa Wielkopolskiego przestrzegał w Radiu Zachód, że jeśli budżet samorządu nie udźwignie kosztów energii, będzie musiał tymczasowo zawiesić kursowanie wszystkich trzech linii tramwajowych. A w Rzeszowie podwyższono we wtorek ceny biletów, aby zapobiec strajkowi kierowców.