Ma 100 lat i jeździ. Czyli starzy kierowcy są O.K. Prawda?
Miała 12 lat, gdy na rodzinnej farmie w australijskim stanie Victoria zaczęła uczyć się kierowania samochodem, w tamtych czasach będącym prawdziwą rzadkością.
W wieku 18 lat zgłosiła się na pobliski posterunek policji z prośbą o wydanie prawa jazdy. Dostała je bez problemu, bowiem, jak wspomina, aby uzyskać wspomniany dokument nie trzeba było kończyć żadnych kursów. Wystarczyło zaprosić na przejażdżkę uprawnionego do tego policjanta i pokazać mu, że umie się prowadzić auto.
Od tej chwili minęły 82 lata. W najbliższy poniedziałek, 13 lutego, pani Maisie Griffiths skończy setkę. Na zorganizowaną z tej okazji uroczystość uda się, siedząc za kierownicą własnego samochodu - białego audi.
Tak, to nie pomyłka - stuletnia staruszka wciąż sama prowadzi auto. Jeździ nim co najmniej dziesięć razy w tygodniu. Na zakupy, do córki, na spotkania do lokalnego stowarzyszenia kobiet. Radzi sobie za kółkiem tak świetnie, że gdy w Australii wprowadzano warunkowe prawa jazdy, zakazujące starszym kierowcom podróży poza określony obszar, jej nie narzucono w tym względzie żadnych ograniczeń.
Pani Griffiths twierdzi, że jeździ bardzo ostrożnie. Nie otrzymała w życiu ani jednego mandatu za przekroczenie dopuszczalnej prędkości czy niewłaściwe parkowanie. Nigdy też nie uczestniczyła w jakimkolwiek wypadku i kolizji. Przyznaje jednak, że dzisiaj drogi są bardziej niebezpieczne niż kiedyś.
Na antypodach, a zwłaszcza w Australii, przy jej ogromnych odległościach i słabo rozwiniętej komunikacji publicznej, widok prowadzących samochód osób w bardzo zaawansowanym wieku, nie należy podobno do rzadkości i nikogo nie dziwi. Istnieją nawet specjalne rządowe programy, których celem jest podtrzymywanie jak najdłużej mobilności leciwych kierowców. Pięknie i bardzo humanitarnie.
Z drugiej strony, pomyślmy jednak, jak zachowałby się taki 100- czy nawet 90-latek w krytycznej, wymagającej szybkiej i zdecydowanej reakcji sytuacji na szosie.