A jak jakiś szaleniec jadący "anglikiem", będzie starał się wyprzedzić wszystko co się rusza?

Hurrra! Nareszcie! Nareszcie można będzie rejestrować w Polsce samochody z kierownicą po prawej stronie. Jak wiadomo, używane auta są w Wielkiej Brytanii wyraźnie tańsze, zatem więcej rodaków będzie mogło sobie pozwolić na kupno fajnej furki.

Dotychczas zniechęcała ich konieczność dokonywania problematycznych, skomplikowanych i kosztownych przeróbek. Teraz wystarczy przystosować światła zewnętrzne do jazdy w ruchu prawostronnym i wymienić prędkościomierz na wyskalowany w kilometrach. Obywatel, którego stać na więcej, to obywatel zadowolony. Dzięki stanowczej postawie Komisji Europejskiej i mądremu wyrokowi Europejskiego Trybunał Sprawiedliwości otworzy się też nowy, ciekawy rynek dla licznych przedsiębiorców, zawodowo trudniących się importem pojazdów z drugiej ręki. Ożywienie tej branży, trochę już podmęczonej nieustannym penetrowaniem wyeksploatowanych placów w kontynentalnej części Europy Zachodniej, wpłynie pozytywnie na wzrost PKB i sprawi, że nasz kraj stanie się jeszcze zieleńszą  niż dotychczas "wyspą" na gospodarczej mapie świata...

Reklama

Wyczuwacie nieszczerość w entuzjazmie, bijącym z powyższych zdań? I słusznie. Wielokrotnie bowiem zgłaszaliśmy wątpliwości, co do sensowności szerokiego otwarcia granic dla "anglików". Dziwiliśmy się postawie urzędników z Brukseli, którzy, na co dzień wręcz przeczuleni w kwestii bezpieczeństwa ruchu drogowego, w tym akurat przypadku uznali nadrzędność zasad wolnego, nieskrępowanego handlu w Unii Europejskiej. Podejrzewaliśmy, że ich upór wynika z braku znajomości polskiej specyfiki. Z punktu widzenia Niemca, Holendra czy Francuza sprowadzanie samochodów z kierownicą po prawej stronie do kraju, w którym obowiązuje ruch prawostronny, ma znaczenie zupełnie marginalne, dotyczy jedynie przesiedleńców z Wielkiej Brytanii oraz grupki kolekcjonerów i dziwaków. Nie ma zatem o co kruszyć kopii.

Co ciekawe, entuzjazmu z nowych możliwości nie wyrażają też na ogół internauci. Do nielicznych zwolenników wprowadzanych właśnie w życie zmian w prawie należy m.in. "jj". "10 lat jeżdżę furgonetką do Polski z kierownicą po prawej stronie (...). Są wady i są zalety, nocą widzę lepiej pobocze i mniej mnie oślepiają mijające samochody. Czy gorsza widoczność przy wyprzedzaniu, dyskusyjne. Może dla szaleńca, który stara się wyprzedzić wszystko, co się rusza to tak, dla kierowcy, który pracuje, liczy się co innego" - pisze, a w innym miejscu dodaje: "Do kierownicy z prawej strony przyzwyczaiłem się po ....10 km."

"Wolę jeździć angielskim cls-em, niż chłamem od niemco-turka z milionowym przebiegiem" - deklaruje z kolei komentator podpisujący się nickiem "wrotki".

"Mieszkałem w uk 5 lat, przez 2 lata jeździłem tam polskim autem i jakoś wypadku nie miałem. Jeździłem również anglikiem w Polsce i nie miałem problemów. Jak ktoś jest rozważny i ogarnięty, to sobie da radę" - dzieli się własnymi doświadczeniami "ziom".

A "rys" dostrzega inne zalety płynące z użytkowania "anglików: "W końcu będzie można porozmawiać normalnie z kierowcą obok, stojąc w korku czy na światłach. A i z fajną laską na chodniku pobajerzyć będzie można. Fajnie."

Przeciwników otwarcia rynku dla aut nieprzystosowanych w pełni do ruchu prawostronnego jest jednak dużo więcej.

"Dopiero będą dzwony na drodze. Przecież od swojej strony jadąc za tirem on nic nie widzi przy wyprzedzaniu. Chyba, że ma koło siebie pasażera to mu powie. Co za głupota panuje na tym świecie. Strach się bać. I nikt mi nie powie, że to bezpieczne. Znajomy jeździł jakiś czas peugeotem anglikiem i dobrych wrażeń nie miał. Sam  nawet mówił, że jeżeli chodzi o wyprzedzanie zza jakiegoś wysokiego pojazdu to masakra jakaś to jest. (...) Co za cynizm i głupota. Dokąd ten świat zmierza" - oburza się "many95678".

"Co za głupota! Jak wyprzedzać jeśli NIC nie widzisz???" - podziela jego opinię "john".

"Powinien być nakaz żeby w anglikach jeździć parami, jeden patrzy, drugi jedzie" - proponuje "Maciek".

"A więc tak ma wyglądać to stopniowe zmniejszenie liczby populacji..., jak nie śmieciowe jedzenie, chemia w warzywach i owocach, to zatruwanie wody odpadami, a teraz dojdzie do tego jeszcze wzrost liczby śmiertelnych wypadków. Świat zwariował, no ale kasa musi się kręcić, szkoda tylko, że normalny człowiek jej nie zobaczy..." - snuje spiskowe teorie "Trek".

"Jestem diagnostą i żaden anglik nie przejdzie u mnie testu, znajdę takie rzeczy, że się odechce anglika raz na zawsze" - zapowiada, jakżeby inaczej, "diagnosta".

Nie brakuje też dowcipnisiów.

"Jeszcze drobna poprawka ustawy i będzie można anglikiem na rondzie skręcać w lewo" - ironizuje "waldi".

"Elżbieta II płakała jak sprzedawała" - twórczo dopasowuje do nowej sytuacji znane powszechnie powiedzenie "handlarz". 

Ci, którzy obawiają się masowej obecności na naszych drogach aut z kierownicą po prawej stronie, pokładają nadzieje w firmach ubezpieczeniowych. Liczą, że zniechęcą one potencjalnych właścicieli "anglików" zaporowymi stawkami OC. Tymczasem owszem, niektóre z nich zapowiadają podwyżkę cen polis dla takich samochodów, inne jednak tego nie czynią, zapowiadając jedynie, że będą obserwować sytuację i "na bieżąco monitorować szkodowość".

Tak zresztą, jak przewidział internauta "As", pisząc: "Nie będzie wyższych stawek. Firma oferująca stawki normalne zdobędzie ogromną ilość klientów, tym samym zarobi mnóstwo kasy na ,,anglikach''. Wątpię, żeby inne pozwoliły sobie na taką stratę. Nie dajcie się nabrać na te bzdury."

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy