Mitsubishi ASX. Na wakacje i na śnieg
Od premiery Mitsubishi ASX na salonie genewskim w 2010 roku minęły właśnie dwa lata.
Zbudowany w oparciu o płytę podłogową outlandera model zaprojektowano ze szczególną troską o gusta Europejczyków.
Taki właśnie samochód - wyposażony w nowy, wysokoprężny silnik 1,8 l DiD o mocy 150 KM - trafił niedawno na testy do naszej redakcji. Tym razem auto zostanie u nas na dłużej i - w ramach testu długodystansowego - pełnić będzie trudną rolę wozu redakcyjnego.
Chociaż od czasu, gdy ASX zaparkował po raz pierwszy pod naszymi oknami minęło ledwie kilka tygodni samochód - pod nogą kilku kierowców - pokonał już przeszło 5 tys. km. Wrażenia?
Na początek - gratulacje. Po wielu skargach dotyczących chociażby lancera, Mitsubishi zdecydowało się wyposażyć model ASX w regulowaną w dwóch płaszczyznach kierownicę. Ułatwia to szybkie znalezienie optymalnej pozycji za kierownicą. Fakt - gdy autem jeździ jeden kierowca, nie stanowi to większego problemu. Z perspektywy dziennikarza motoryzacyjnego, przesiadającego się do różnych samochodów po kilka razy dziennie, nie jest to jednak najszczęśliwsze rozwiązanie. Do pełni szczęścia brakuje nam jeszcze płynnie regulowanych oparć...
Jeśli już jesteśmy przy narzekaniach - osoby, które nie jeździły wcześniej pojazdami japońskiej marki mogą mieć problemy z przyzwyczajeniem się do obsługi komputera pokładowego. Informacje przekazywane kierowcy przez ciekłokrystaliczny wyświetlacz zmienia się za pomocą przycisku umieszczonego obok zegarów. Początkowo jego zlokalizowanie sprawia pewne trudności - przełącznik zasłania bowiem koło kierownicy. Malkontenci będą też kręcić nosem na fabryczne radio. Biorąc pod uwagę klasę pojazdu, co do jakości dźwięku nie można mieć zastrzeżeń. Jego obsługa mogłaby być jednak bardziej intuicyjna. Z perspektywy Europejczyka denerwować też może zegarek, który potrafi liczyć wyłącznie do dwunastu.
Dla przykładu - mimo że samochód jest aż o 37 cm krótszy niż outlander (ma 4 295 mm długości), bez zmian pozostał mierzący 2 670 mm rozstaw osi. Takie podejście konstruktorów sprawia, że w kabinie nie można narzekać na brak przestrzeni. Podróż w czteroosobowym składzie dla nikogo nie powinna być męcząca. Wakacyjnym wycieczkom sprzyja również bagażnik o pojemności 419 litrów, w którego podłodze wygospodarowano dodatkową skrytkę.
Najmocniejszym - dosłownie i w przenośni - punktem samochodu jest jednak nowy, turbodoładowany silnik wysokoprężny 1,8 l DID. W wersji z napędem na cztery koła - takiej, jaka trafiła do nas na testy - jednostka rozwija moc 150 KM i dysponuje maksymalnym momentem obrotowym 300 Nm.
Chociaż na papierze osiągi nie rzucają na kolana, jazda mitsubishi uzbrojonym w najmocniejszego diesla daje sporo frajdy. Teoretycznie samochód przyspiesza do 100 km/h w 10 sekund i rozpędza się do prędkości maksymalnej 198 km/h. Reakcja na gaz i wrażenia akustyczne sprawiają jednak, że kierowca ma wrażenie prowadzenia zdecydowanie szybszego pojazdu.
Dzieje się tak za sprawą charakterystyki jednostki napędowej, która przypomina nieco benzynowe, turbodoładowane dwulitrówki z początku lat dziewięćdziesiątych. Po wciśnięciu pedału przyspieszenia, przez krótką chwilę nie dzieje się nic, po czym - przy akompaniamencie gwiżdżącej turbosprężarki - otrzymujemy solidny cios w plecy. Zastrzyk momentu obrotowego jest tak duży, że już po pierwszym zakręcie przypominamy sobie o prawidłowym ułożeniu obu(!) rąk na kierownicy...
Oczywiście w dzisiejszych czasach wyraźnie odczuwalna turbodziura nie jest czymś, za co należą się gratulacje. W przypadku ASXa śmiało stwierdzić można jednak, że bez niej, jazda tym autem byłaby - po prostu - nudna.
Zobacz jak ASX radzi sobie na śniegu:
Jeśli komuś nie przypadnie do gustu charakterystyka jednostki napędowej, bez wątpienia przekona go do niej zużycie paliwa. Przedstawiciele Mitsubishi twierdzą, że auto zużywać ma średnio 5,7 l oleju napędowego na 100 km i trzeba przyznać, że nie są to słowa rzucane na wiatr. W naszym teście - w zależności od kierowcy i jego stylu jazdy - samochód zużywał do tej pory średnio między 6,5 a 7,0 l/100 km, co biorąc pod uwagę wysokie nadwozie, sporą masę (1525 kg) i miejskie korki uznać można za świetny wynik. Przy spokojnej jeździe w trasie, na zbiorniku o pojemności 60 litrów uda nam się pokonać przeszło tysiąc kilometrów.
Z narowistym temperamentem dobrze radzi sobie zawieszenie. Mimo opon o wysokim profilu, za sprawą konstrukcji wielowahaczowej i stabilizatorom zamontowanych przy każdej z osi, samochód bardzo pewnie zachowuje się w zakrętach i nie ma tendencji do przechylania się na boki. Podwozie ASX-a dobrze radzi sobie też z filtrowaniem nierówności, problemem są jedynie progi zwalniające, na których - mimo sporego ciężaru - przód zdaje się czasem podskakiwać. Żadnych powodów do narzekań nie dają za to skuteczne hamulce.
Ceny ASX-a zaczynają się od 65 300 zł za model z benzynowym silnikiem 1,6 l o mocy 117 KM i napędem na przednią oś. Taki sam samochód z rozsądnym pakietem wyposażenia "invite" obejmującym m.in.: aluminiowe felgi, automatyczną klimatyzację, skórzaną kierownicę (z przyciskami do sterowania radiem i tempomatem), tylne czujniki parkowania czy czujnik deszczu wyceniono na 70 990 zł.
85 690 zł zostawić trzeba będzie u dealera z identycznie wyposażony model z testowanym przez nas silnikiem 1,8 l DID o mocy 150 KM w wersji z napędem na przednie koła. "Nasz" egzemplarz - diesel w wersji "invite" z dołączanym napędem tylnej osi - to koszt 94 480 zł.
Samochody - podobnie jak wszystkie nowe mitsubishi - objęte są trzyletnią gwarancją mechaniczną (w trzecim roku obowiązuje limit przebiegu 100 tys. km) i 12-letnią gwarancją na perforację nadwozia.
O przebiegu naszego testu będziemy was informować na bieżąco.