Kia Stinger. Ceny zaczynają się od 149 900 zł. Warto kupić?
Angielskie słowo stinger oznacza owada lub inne stworzenie wyposażone w żądło. Nazwa Stinger zasłynęła w latach 80 ubiegłego wieku, kiedy to noszące ją amerykańskie pociski przeciwlotnicze, wystrzeliwane z ręcznych wyrzutni rakietowych, walnie przyczyniły się do rejterady wojsk radzieckich z Afganistanu. Dziś zaczyna robić karierę w świecie motoryzacji. Kia Stinger stała się sensacją styczniowego salonu samochodowego w Detroit. Dwa miesiące później wzbudziła ogromne zainteresowanie podczas podobnej imprezy w Genewie. Teraz, wraz z dziennikarzami z innych krajów, sprawdzamy ją na drogach Majorki. Hola Stinger! Bienvenido a Mallorca!
Czy jeszcze kilka lat temu ktokolwiek mógł przypuszczać, że Kia, producent samochodów popularnych, cenionych, ale przecież nie przyprawiających o przyspieszone bicie serca, wprowadzi do swojej oferty przedstawiciela ekskluzywnego gatunku Gran Turismo, czyli sportowo stylizowanych sedanów, napędzanych mocnymi, zapewniającymi doskonałe osiągi silnikami, a jednocześnie wystarczająco przestronnych i luksusowo wyposażonych, by zapewnić komfortowe podróżowanie na długich dystansach? Do tego pojazd z ambicjami konkurowania z rywalami z segmentu Premium?
Prawie (bez 17 cm) pięć metrów długości, nisko poprowadzona linia dachu, długa pokrywa silnika, krótki przedni zwis, mocno pochylona przednia szyba, przesunięta ku tyłowi kabina, nadwozie z wyraźnymi przetłoczeniami, wloty powietrza na masce, w przednim zderzaku i błotnikach, dyfuzor z dwiema podwójnymi końcówkami wydechu o owalnych zakończeniach... Już swoimi rozmiarami i wyglądem Stinger wysyła jasny sygnał, że jest zawodnikiem, z którym należy się poważnie liczyć. Znajdą się zapewne i tacy, którzy uznają, że jest to sygnał nieco zbyt nachalny. Cóż, rzecz gustu. Idziemy zresztą o zakład, że malkontenci znajdą się w zdecydowanej mniejszości.
Jednoznacznie dobre wrażenie robi wnętrze auta. Nie tylko dzięki wysokiej jakości materiałom, starannemu wykończeniu i miłemu dla oka, przemyślanemu wystrojowi. Miłośnika sportowych aut ucieszy mocne wyprofilowanie foteli i niska pozycja za kierownicą. Rozstaw osi, wynoszący aż 2905 mm, czyli więcej niż u konkurentów, zapewnia z kolei odpowiednią przestronność tylnej części kabiny. Za przeciętną trzeba natomiast uznać pojemność bagażnika (406 l).
Kierowca ma przed oczami dwa duże, klasyczne zegary z czerwonymi wskazówkami i kolorowy wyświetlacz komputera pokładowego, który przekazuje informacje nie tylko o zużyciu paliwa, zasięgu itp., lecz także o aktualnym przeciążeniu czy czasach okrążeń na torze. To kolejny sportowy akcent tego samochodu.
Stinger, jak przystało na flagowy model Kii, jej wizytówkę i dumę, jest lub może być opcjonalnie wyposażony w bogaty zestaw dodatków uprzyjemniających jazdę, ułatwiających prowadzenie auta i sprzyjających bezpieczeństwu podróżowania. Niektóre z nich, jak podkreśla producent, zostały po raz pierwszy zastosowane w pojazdach tej marki.
Gama silnikowa obejmuje dwie jednostki benzynowe: R4 2.0 l 255 KM i V6 3.3 l 370 KM oraz czterocylindrową wysokoprężną 2.2 l 200 KM. Wszystkie standardowo współpracują z ośmiostopniową automatyczną skrzynią biegów, przekazując napęd na tylną oś lub, opcjonalnie - na obie. Jak mogliśmy się przekonać, każdy z tych silników zapewnia co najmniej wystarczające osiągi, choć oczywiście najwięcej frajdy sprawia potężna, podwójnie doładowana widlasta "szóstka". Na pustej, prostej, gładkiej drodze można pokusić się o przetestowanie systemu Launch Control. Włączasz tryb Sport + (kierowca ma do dyspozycji łącznie ich pięć; ponadto: Eco, Smart, Comfort, Sport), wyłączasz systemy Auto Hold i ESC, dźwignię zmiany biegów ustawiasz w pozycji "D", lewą stopą naciskasz pedał hamulca, prawą do oporu wciskasz pedał gazu. Teraz zwalniasz hamulec i... samochód katapultuje się niczym pocisk Stinger. Po niespełna pięciu sekundach od startu na prędkościomierzu pojawia się liczba 100. Prędkość maksymalną topowej wersji auta producent określa na 270 km/godz.
Jeżdżąc krętymi drogami warto przejść na manualny tryb zmiany biegów łopatkami przy kierownicy. Automat redukuje przełożenia odrobinę ciut zbyt wolno.
Z zainteresowaniem czekaliśmy na możliwość przetestowania elektronicznie sterowanych amortyzatorów, które dostosowują się do sytuacji na drodze i stylu jazdy kierowcy. Według opisu, przy dynamicznym pokonywaniu zakrętów siła tłumienia przednich amortyzatorów się zmniejsza a tylnych zwiększa. Na autostradzie, przy dużych prędkościach, dzieje się odwrotnie - z przodu jest sztywniej, a z tyłu bardziej miękko. Trudno ocenić, na ile jest to zasługa wspomnianego sytemu, a na ile ogólnej konstrukcji zawieszenia, zestrojenia układu kierowniczego i dużej sztywności nadwozia, w każdym razie Stinger jest samochodem bardzo stabilnym i posłusznym woli kierowcy.
Kia to marka koreańska, ale w informacjach o jej Gran Turismo przewijają się nazwiska i nazwy zgoła nie koreańskie. Wygląd auta jest dziełem stylistów z centrum designu koncernu we Frankfurcie, którym szefują Gregory Guillaume i Peter Schreyer, wybitny fachowiec z bogatym doświadczeniem wyniesionym jeszcze z okresu pracy w Audi. Za technikę odpowiadają inżynierowie Alberta Biermanna, w przeszłości zatrudnionego na wysokich stanowiskach w BMW. Samochód był testowany m.in. na słynnym torze Nürburgring.
Ciekawie prezentujący się, przestronny, wygodny, dobrze jeżdżący sedan z europejskimi koneksjami. Do tego atrakcyjnie wyceniony. Samochód w bazowej wersji, ze słabszą jednostką benzynową 2.0 255 KM, ma kosztować w Polsce 149 900 zł. Diesel 2.2 CRDi 200 KM jest o 30 000 zł droższy. Za Stingera GT V6 3.3 370 KM twin-turbo z napędem na obie osie przyjdzie zapłacić 234 900 zł. To, relatywnie, ceny wręcz okazyjne. Owszem, ktoś skrzywi się i powie: "ale to w końcu tylko koreańczyk, gdzie mu tam do takiej na przykład... Panamery".
Nie będziemy tu dokonywać analizy porównawczej obu modeli, bo Stinger to przecież konkurent volkswagena arteona, opla insigni, mazdy 6 czy forda mondeo.
Pragniemy jedynie zauważyć, że cennik czteronapędowego przywołanego wyżej Porsche, samochodu o podobnych osiągach, lecz w standardzie wyraźnie gorzej wyposażonego od topowej Kii, do tego z ledwie dwuletnią gwarancją mechaniczną, startuje z poziomu 433 000 zł.
Za połowę tej kwoty możecie mieć auto, które z pewnością nie jest od Panamery dwukrotnie gorsze. Powiedzielibyśmy nawet, że... Zresztą cicho sza, bo jeszcze zbluźnimy...