Zginęło osiem osób. Dlaczego tir zjechał w lewo?
Przed Sądem Okręgowym w Łodzi ruszył proces kierowcy tira oskarżonego o nieumyślne spowodowania w 2011 r. katastrofy drogowej. Prowadzona przez niego ciężarówka zjechała na przeciwny pas i zderzyła się z busem; zginęło osiem osób, a 10 zostało rannych.
31-letni obecnie Tomasz B. przed sądem, podobnie jak w śledztwie, nie przyznał się do winy. Grozi mu kara do ośmiu lat więzienia.
Do tragicznego wypadku doszło w czerwcu 2011 roku w miejscowości Chrzczonowice (Łódzkie) na krajowej "ósemce". Nad ranem czołowo zderzyły się tam ciężarowy renault z naczepą, z volkswagenem busem. W wyniku wypadku zginęło osiem osób: pięciu mężczyzn, w tym kierowca busa, oraz trzy kobiety. Rannych zostało 10 osób.
Ofiarami w większości byli pracownicy firmy ochroniarskiej z Rawy Mazowieckiej, mieszkańcy Rawy i okolic w wieku od 23 do 57 lat.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła prokuratura w Rawie Mazowieckiej. Powołano m.in. kilku biegłych z zakresu techniki samochodowej i ruchu drogowego.
Według prokuratury w oparciu o kompleksową opinię biegłego z Politechniki Łódzkiej, ustalono, że przyczyną katastrofy było niewłaściwe zachowanie kierującego ciężarowym renault, który z nieustalonych przyczyn zjechał na przeciwny pas ruchu. Oba pojazdy były sprawne technicznie przed zdarzeniem, a ich stan nie miał wpływu na powstanie i przebieg wypadku.
Z opinii biegłych wynikało, że jedna z opon pękła w samochodzie ciężarowym w wyniku wypadku, a nie przed nim.
Analiza tachografu wykazała, że przed wypadkiem tir jechał z prędkością ok. 85 km/godz. na odcinku drogi, gdzie obowiązywało ograniczenie do 70 km. Ustalono też, że bus bezpośrednio przed wypadkiem hamował z prędkości 70 km/godz. do mniej więcej 42 km/godz. Tachograf wykazał również, że kierowca tira rozpoczął pracę przed godz. 5 rano, ponad godzinę przed wypadkiem.
Ciężko ranny w wypadku kierowca tira przez kilka miesięcy był hospitalizowany i nie mógł być przesłuchany. Ostatecznie usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.
Biegli psychiatrzy uznali, że mężczyzna był poczytalny w chwili wypadku i może brać udział w postępowaniu. Przed sądem odpowiada z wolnej stopy; prokuratura zastosowała wobec niego poręczenie.(