Polacy na mecie w Dakarze. I to na pierwszym miejscu
Z piękną statuetką za zwycięstwo w rajdzie terenowym Africa Eco Race powrócili z Dakaru Paweł Molgo i Ernest Górecki. W grupie samochodów produkcyjnych Polacy na trasie z Francji do stolicy Senegalu zajęli pierwsze miejsce. Przyznali, że sprzyjało im szczęście.
"Osiągnąć metę w Dakarze - to marzenie, które od kilkudziesięciu lat przyświeca poczynaniom wielu kierowców terenowych. Z chwilą gdy w 2009 roku Rajd Dakar wyemigrował do Ameryki Południowej, wydawało się, że stolica Senegalu przestanie być mekką światowego off-roadu. Tak się jednak nie stało. Jego miejsce zajęła nowa impreza, rozgrywana na klasycznej, dakarowej trasie wiodącej przez góry i pustynie Maroka, Mauretanii oraz Senegalu" - powiedział 54-letni Molgo.
30 grudnia rywalizację w siódmej edycji Africa Eco Race rozpoczął zespół NAC Rally Team, reprezentowany przez dwie polskie załogi: samochodową (Toyota Land Cruiser) i ciężarową.
Ekipa Unimoga - 45-letni Piotr Domownik, jego rówieśnik Janusz Jandrowicz i rok młodszy Michał Ungurian (wszyscy z Warszawy) - uplasowała się na piątej pozycji.
Z Saint-Cyprien przy granicy z Hiszpanią wystartowało 33 motocyklistów, 32 załogi samochodowe i dziewięć ciężarowych. Do mety w Dakarze (11 stycznia) trzeba było pokonać 6337 km, z czego 3430 stanowiły odcinki czasowe podzielone na 12 wymagających etapów.
"W Afryce startowaliśmy kilkakrotnie w różnych zawodach, ale jeszcze nigdy w rajdzie dwutygodniowym o tak długiej trasie. Wyzwaniem byli nie tylko rywale, ale pokonanie tych sześciu tysięcy kilometrów w piekielnie wymagającym terenie" - zaznaczył mieszkający w Warszawie Molgo, który z Januszem Jandrowiczem zwyciężył w ubiegłorocznym cyklu rajdowych mistrzostw Polski samochodów terenowych.
Załoga Toyoty objęła prowadzenie w swej grupie już na pierwszym etapie i nie oddała go aż do mety. Po drodze zmagała się z najwyższymi wydmami Maroka i Mauretanii, wdrapywała się na górskie przełęcze i ścigała się dnem słonych jezior.
"Ósmy etap był makabryczny. Czegoś podobnego w swoim rajdowym życiu nigdy nie widziałem! Piach, ogromne dziury, wielbłądzia trawa - wszystko naraz. Myślałem już, że nasz samochód tego nie wytrzyma. Gdy zwalniałem, nie mogliśmy pokonać podjazdów. Po drodze dwukrotnie złapaliśmy kapcia. Zgodnie z naszą taktyką mogliśmy liczyć na wsparcie naszej załogi Unimoga. Mieliśmy też atrakcje w rodzaju burzy piaskowej, która wymusiła na organizatorach odwołanie jednego z etapów, czy sześciogodzinną odprawę na granicy marokańsko-mauretańskiej" - wspomniał Molgo.
Jego pilot, pochodzący z Kamiennej Góry 32-letni Górecki przyznał, że w Dakarze czuli niedowierzanie, iż dotarli całym zespołem do mety, że są cali i zdrowi, a ich samochody mogłyby natychmiast ruszyć w dalszą podróż.
Molgo, prezentując na lotnisku w Warszawie okazałą statuetkę za zwycięstwo, powiedział: "Nasz sukces jest zasługą wszystkich bez wyjątku członków zespołu NAC Rally Team, którzy wykonali kawał dobrej roboty. Po drodze sprzyjało nam szczęście, ale szczęściu trzeba pomagać, umieć je sobie zorganizować. Taka była właśnie rola naszego teamu".
Kierowca Unimoga Domownik dodał: "Osiągając metę w Dakarze, spełniłem jedno z moich życiowych marzeń. Chciałem tu kiedyś dotrzeć na kołach i nie w roli turysty. Udało się! Teraz coraz trudniej będzie nam wytyczać nowe rajdowe cele".
Jesienią Molgo i Domownik powrócą Mercedesem 450 SLC do Afryki, by rywalizować w historycznym rajdzie East African Safari Classic Rally 2015.