Uwaga na łosie. Może ich być więcej na drogach

​W ciągu 10 lat czterokrotnie wzrosła liczba łosi we wschodniej części woj. śląskiego, na styku z Małopolską i woj. świętokrzyskim. Obecnie żyje tu ponad 200 tych zwierząt, które właśnie rozpoczęły migracje w poszukiwaniu pożywienia. Zdarza się, że przebiegają przez drogi i zagrażają kierowcom.

Według szacunków z marca tego roku, na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (RDLP) w Katowicach żyją 224 łosie - najwięcej w nadleśnictwach: Siewierz (70), Gidle (52), Chrzanów (28), Złoty Potok (21) oraz Koniecpol i Olkusz (po 15). Jak mówią leśnicy, migrujące w poszukiwaniu pożywienia zwierzęta potrafią przemierzyć dziesiątki kilometrów bez strachu nie tylko przed ludźmi, ale i nadjeżdżającymi pojazdami. Zderzenie auta z łosiem może mieć tragiczne skutki.

"W wypadku kolizji z dzikiem, kierowca ma wrażenie, że uderzył w mur. Zadziałały strefy zgniotu, odpaliły poduszki powietrzne, auto może jest mocno rozbite, ale zazwyczaj pasażerowie wychodzą z takiej sytuacji bez większych obrażeń. Zderzenie z łosiem - zwierzęciem na wysokich nogach - podcina je, a wówczas cała półtonowa masa uderza w kabinę pasażerską, demolując wnętrze auta. To tak, jakby do wnętrza ktoś nagle wrzucił np. 20 saren" - tłumaczy dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach Józef Kubica.

Trakty komunikacyjne w wielu miejscach przecięły naturalne szlaki łosi. Rozpoczęte w ostatnim czasie migracje tych zwierząt, w połączeniu ze zdecydowanie gorszą widocznością z powodu mgieł i opadów, zwłaszcza rano, mogą oznaczać niebezpieczeństwo dla kierowców. Tym bardziej, że łosie, nie mając na tym obszarze naturalnych wrogów, nie mają poczucia zagrożenia związanego z przemieszczaniem się po nieznanym terenie. Dlatego bez strachu przekraczają drogi szybkiego ruchu; potrafią też wedrzeć się na autostradę.

Reklama


"Zabezpieczenia stosowane wzdłuż traktów komunikacyjnych mają za zadanie jedynie zniechęcić zwierzęta do ich pokonania, nie stanowią jednak rzeczywistej bariery. Warto sobie uświadomić, że np. żubr o masie ponad 600 kg potrafi przeskoczyć dwumetrowe ogrodzenie, a łoś ważący ponad pół tony ma osiągnięcia iście olimpijskie - sforsowanie wysokości 2,40 m to dla niego żaden problem" - powiedział nadleśniczy Nadleśnictwa Siewierz Grzegorz Cekus, cytowany w piątkowej informacji katowickiej RDLP.

Z danych Lasów Państwowych wynika, że w 2010 r. było w Polsce 76 zdarzeń drogowych z udziałem łosia, a pięć lat później już 375, z tendencją wzrostową. W latach 2014-2016 na drogach zginęło 459 łosi. Zwierzęta lub ich tropy widywane są także poza naturalnym terenem ich bytowania. W woj. śląskim tak jest np. w okolicach Rudzińca przy autostradzie A4, ale także w Jaworzu w okolicach trasy szybkiego ruchu, niedaleko Bielska-Białej. Łosie pojawiają się też przy zagłębiowskich odcinkach autostrady oraz drogi ekspresowej S1.

Samiec łosia (byk) osiąga 540-740 kg masy ciała, a wysokość od 1,5 m do ponad 2 m. Największy osobnik mierzył 2,34 m, ważył 825 kg, a jego poroże miało rozpiętość 199 cm. Samica (łosza, klępa) jest niższa i lżejsza, osiąga masę ok. 400 kg. W 2001 r. zawieszono możliwość odstrzału łosi w Polsce. Wówczas było ich ok. 1,5 tys. Obecnie liczebność populacji jest ponad 10-krotnie większa - w Polsce żyje, według różnych szacunków, od 20 do nawet 28 tys. łosi.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy