Szok w Formule 1. Straszny wypadek Francuza. Stan krytyczny

Dramatycznie zakończył się wyścig Formuły 1 o Grand Prix Japonii na mokrym od deszczu torze Suzuka. Poważnemu wypadkowi uległ Francuz Jules Bianchi, który nieprzytomny trafił do szpitala. Wygrał lider klasyfikacji mistrzostw świata Brytyjczyk Lewis Hamilton.

Rywalizacja została przerwana na siedem okrążeń przed końcem. Najpierw kraksę miał Niemiec Adrian Sutil (Sauber), a niedługo później w dźwig, służący do odholowywania uszkodzonych bolidów, uderzył 25-letni Bianchi (Marusia).    Na razie brakuje zapisu wideo z wypadku francuskiego kierowcy, ale w internecie pojawiły się zdjęcia. Jego bolid wręcz wbił się pod dźwig, jest poważnie rozbity.    Organizatorzy nie podają żadnych informacji na temat stanu zdrowia Bianchiego, lecz agencja prasowa AFP napisała, że jest nieprzytomny.

Do najbliższego szpitala miał zostać przetransportowany helikopterem, ale lot okazał się niemożliwy. W tej sytuacji przewieziony został karetką w eskorcie.   

Reklama

Już kilka dni temu meteorolodzy zapowiadali, że zbliża się tajfun Phanfone, a tym samym zagrożone są zawody o GP Japonii. Pojawiały się informacje m.in., że wyścig zostanie przyspieszony o kilka godzin, aby uniknąć kłopotów atmosferycznych.   

Tymczasem zmagania na Suzuce rozpoczęły się, ale za samochodem bezpieczeństwa, zgodnie z planem o godz. 8 rano czasu polskiego, ale już po dwóch okrążeniach zostały przerwane. "Nic nie widzę" - mówił przez radio Hamilton.     Deszcz na szczęście przestał padać, a po 25-minutowej przerwie kierowcy wrócili na tor, poza dwukrotnym mistrzem świata Hiszpanem Fernando Alonso z Ferrari, który miał awarię auta.    Jak w wielu poprzednich eliminacjach, zacięty bój o pierwszą pozycję toczyli Brytyjczyk i jego partner z ekipy Mercedesa Niemiec Nico Rosberg. O najniższy stopnień podium podium zaś - przede wszystkim Niemiec Vettel, Australijczyk Daniel Ricciardo (obaj RedBull-Renault) i Brytyjczyk Jenson Button (McLaren).  

 W końcówce wyścigu warunki znów się pogorszyły, a efektem było wypadnięcie z toru Sutila. To był początek fatalnych zdarzeń, ponieważ Bianchi najechał na dźwig, który miał uprzątnąć uszkodzone auto Niemca. Sytuacja wyglądała bardzo poważnie, wyścig został przerwany, a za końcowe uznano wyniki po 47 okrążeniach.     

Hamilton, lider klasyfikacji generalnej MŚ, odniósł ósme zwycięstwo w sezonie i 30. w karierze. Wyprzedził Rosberga, nad którym ma przewagę 10 punktów, oraz triumfatora F1 w ostatnich czterech latach Vettela. Czwarty był Ricciardo.  Słabiutko spisali się kierowcy Ferrari, bowiem nie punktował Alonso, ani też Fin Kimi Raikkonen, który uplasował się na 12. pozycji.   

Następny wyścig (16. z 19) - GP Rosja - odbędzie się 12 października w Soczi.

***

Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) potwierdziła, że stan Francuza Julesa Bianchiego jest krytyczny. Po wypadku w trakcie GP Japonii w Formule 1 ma rozległe obrażenia głowy i przechodzi właśnie operację. Najważniejsza będzie pierwsza doba.  

"Zostały zrobione wszystkie badania. Wykryto krwiaka i potrzebna była natychmiastowa operacja. Po niej Bianchi zostanie przewieziony na oddział intensywnej terapii. Lekarze mówią, że najważniejsza będzie pierwsza doba" - poinformowała FIA.     


Aktualizacja

Bianchi jest już po operacji krwiaka mózgu. Zabieg się udał, zawodnik może samodzielne oddychać - napisał dziennik sportowy "L'Eqiupe".      

W końcówce rywalizacji, na mokrym po deszczu torze, kraksę miał Niemiec Adrian Sutil (Sauber). Kilka minut później w dźwig służący do odholowywania uszkodzonych bolidów uderzył Francuz. Stan 25-letniego kierowcy był krytyczny, został natychmiast odwieziony do Szpitala Generalnego Prefektury Mie.   

Jak pisze "L'Equipe", lekarze w najbliższych godzinach nie wydadzą żadnego oficjalnego komunikatu. Stan zdrowia kierowcy jest stale monitorowany, najważniejsze będą najbliższe 24 godziny.   


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy