Robert Kubica wraca do gry. Jakie ma szanse na sukces?

Kibice sportu, a szczególnie sportu motorowego w Polsce przeżywają ostatnio dni, o których można powiedzieć, że długo na nie oczekiwali. Pierwszy taki dzień mieliśmy kilka tygodni temu, gdy okazało się, że Robert Kubica wraca do Formuły 1. Kolejny był we wtorek, gdy w Warszawie kierowca pokazał się mediom i kibicom podczas konferencji prasowej. Teraz czekamy na przedsezonowe testy, a potem... na niedzielny poranek 17 marca, gdy wystartuje Grand Prix Australii, pierwszy wyścig Roberta po wielkim powrocie do sportu.

W Warszawie pokazano także samochód Williamsa w barwach Orlenu. Nie był to jednak rzecz jasna pojazd tegoroczny (ten dopiero się produkuje i zobaczymy go w lutym podczas pierwszej sesji testowej w Barcelonie za niespełna miesiąc), ani nawet ubiegłoroczny (może dlatego, że Williams chciałby o nim jak najszybciej zapomnieć...), ale samochód z sezonu 2017 z charakterystyczną płetwą rekina oraz "T-wing" zwanym przez złośliwych (sam się do nich zaliczam...) wieszakiem na ubrania.

Chodziło jednak przede wszystkim o pokazanie, gdzie będzie umieszczone logo Orlenu. Zatem zobaczymy je na tylnym skrzydle, na nosie, na lusterkach i na górnym wlocie powietrza za głową kierowcy.  

Reklama

Podczas wtorkowej konferencji Robert Kubica, w towarzystwie prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka był wyluzowany jak rzadko kiedy. Sprawiał wrażenie zadowolonego, wręcz szczęśliwego i spełnionego człowieka. I trudno się dziwić, gdy po takiej historii wraca się do gry.

Nasz pierwszy i pewnie jeszcze długo jedyny kierowca w Formule 1 jest realistą: - Pierwszym celem jest utrzymanie się w Formule 1 - mówi ostrożnie, unikając odpowiedzi na pytanie czego możemy się spodziewać się w tym sezonie. No właśnie - to pytanie zadają się kibice Roberta, Williamsa i Formuły 1 na całym świecie. Ubiegły sezon był dla zespołu z Grove taki, że... gorzej już być nie może.

Niestety, Formuła 1 jest bezwzględna nawet dla najbardziej utytułowanych zespołów. Zasługi liczą się w annałach historii i w naszej pamięci. Na torze o wszystkim decydują kierowcy i inżynierowie (kolejność dowolna).

Bardzo trudny czas ma za sobą McLaren. Przy czym chyba jeszcze nie całkiem "za sobą", gdy weźmiemy pod uwagę przeszłość i ambicje tego zespołu... Williams to podobna liga. Jeden z najbardziej zasłużonych, wręcz legendarnych zespołów Formuły 1 w sezonie 2018 zajął ostatnie, 10 miejsce, zdobywając zaledwie 7 punktów. Trzeba mieć nadzieję, że z takim kierowcą w składzie jak Robert Kubica i z silnikiem Mercedesa (chociaż nie w najlepszej specyfikacji) zespół odrodzi się, a sezon 2019 będzie pierwszym rokiem na ścieżce wzrostu. Ale nie oczekujmy zbyt wiele. Ta ścieżka będzie długa i będzie wiodła stromo pod górę.

W Formule 1 nie ma cudów. Pojedyncze punkty w pierwszych wyścigach bardzo by nas cieszyły... Ach, jak bardzo chciałbym się mylić! Ale takie są niestety realia. Trzeba też pamiętać, że nawet najtęższe głowy nie są w stanie teraz przewidzieć potencjału zespołów i rezultatów.

Ile będzie wart Williams i jego rywale w tym roku? Pierwsze sygnały będziemy mieli pod koniec lutego w Barcelonie. Ale nawet wtedy będzie za wcześnie na wyciąganie daleko idących wniosków. Podczas testów każdy próbuje ukryć swój prawdziwy potencjał i zmylić konkurencję, usiłując jednocześnie zdobyć jak najwięcej danych o zachowaniu i prowadzeniu swojego samochodu. Tak naprawdę trzeba więc poczekać do pierwszego weekendu czyli do połowy marca. Już niedługo... A potem - z każdym wyścigiem sytuacja i układ sił będą się zmieniać. Z weekendu na weekend każdy samochód będzie przechodził modyfikacje.

A co poza tym? Czeka nas ciekawy sezon. Mamy wiele zmian personalnych. Sporo nowych kierowców (Lando Norris, Antonio Giovinazzi, Alexander Albon, czy kolega Kubicy w zespole George Russell), dwóch powracających (Kubica i Daniił Kwiat), debiut Leclerca w zespole pierwszej ligi (Ferrari), Daniel Ricciardo i Kimi Raikkonen, którzy będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony w nowych zespołach, do tego nieobliczalny Max Verstappen - to wszystko w połączeniu z walką o miejsca na podium powinno zapewnić dobre widowisko. Ale na czele stawki obawiam się, że zmieni się niewiele. Możemy spodziewać się dominacji dwóch zespołów i... chyba dwóch kierowców. I znów dodam - chciałbym się mylić.

A zatem cierpliwie czekamy. Pierwsza tegoroczna sesja testowa jest zaplanowana na torze Circuit de Catalunya w Montmelo pod Barceloną na 18 - 21 lutego, kolejna odbędzie się w tym samym miejscu w dniach 26 lutego - 1 marca. A potem już pierwszy wyścig 17 marca w Melbourne. Odliczanie rozpoczęte!

Grzegorz Gac


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy